Wydawaliśmy dosyć skutecznie, jednak niezbyt efektywnie, co potwierdza opublikowany w poniedziałek raport Europejskiego Trybunału Obrachunkowego. Z opracowania wynika, że drogi nad Wisłą budowane były znacznie drożej niż np. w Niemczech. Jak to możliwe, że w kraju, w którym praca jest dużo droższa, da się budować o jedną trzecią taniej?

Jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nie znaleźli nawet autorzy raportu. Zwracają jednak uwagę, że Niemcy organizują przetargi na znacznie mniejsze odcinki dróg (co umożliwia startowanie w nich mniejszym firmom i zwiększa konkurencję). Są też bardziej elastyczni we współpracy z wykonawcami, np. w sytuacji nieprzewidzianego wzrostu kosztów realizacji inwestycji.

W Polsce jest dokładnie odwrotnie. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad organizuje głównie wielkie przetargi, w których mogą startować wyłącznie największe firmy z branży. Chęć, a właściwie niechęć urzędników do rozmów z przedsiębiorcami, którzy z jakiegoś powodu nie mogą wywiązać się w terminie z umowy, obrazuje zaś szybko rosnąca liczba zerwanych kontraktów, opuszczonych budów, naliczanych kar czy wzajemnych pozwów. Czy takie podejście jest najlepsze, każdy może ocenić sam. Jednak w sprawie budowy dróg warto chyba skorzystać z niemieckich doświadczeń – w końcu efekty takich inwestycji za Odrą są nieco lepsze niż w Polsce...

Jednak zamiast realnie usprawnić budowę tu i teraz, nasz rząd woli przygotować kolejną zmianę w... programie budowy dróg (przedstawiono ją kilka tygodni temu). Jesienią minister transportu ma zaś pokazać cały nowy program budowy dróg (który urzędnicy tworzą już od półtora roku). Dzięki temu każdy będzie mógł przeczytać, jak dużo kilometrów autostrad i dróg ekspresowych powstanie do 2020 roku. A później, jak uczy doświadczenie, i tak się to wszystko zmieni...