Przesadzone pogłoski

Dawno, dawno temu, w czasach głębokiego komunizmu, opowiadano sobie żart o człowieku, który zapragnął zobaczyć USA.

Publikacja: 30.08.2013 01:40

Poszedł więc do UB poprosić o paszport, a tam kiedy podejrzliwie zapytano go o powód, odpowiedział: „Chcę zobaczyć, jak w USA umiera kapitalizm". Tak się zdziwili, że dali paszport. Ale kiedy wrócił i zapytali go: „No i jak umiera?", rozmarzony odpowiedział tylko: „Jaka piękna śmierć...".

Stanom Zjednoczonym wielokrotnie grożono już upadkiem. W latach 60. twierdzono, że przegrywają globalny wyścig gospodarczo-militarny z ZSRR. W latach 70. wydawało się, że rzucą je na kolana kraje zasobne w ropę (zwłaszcza poniżył je wówczas rewolucyjny Iran). W latach 80. mieli je wykupić Japończycy. Po chwili spokoju w latach 90. pojawiły się z kolei wizje, że już wkrótce Amerykanów zdominują Chińczycy. A kiedy w dodatku 5 lat temu wyszło na jaw, że słynny amerykański system bankowy opierał rozwój na ryzykanckich, spekulacyjnych operacjach, że USA są chronicznym dłużnikiem wydającym więcej pieniędzy, niż zarabiają, że dolarowi grozi potężne osłabienie, a wielkim bankom bankructwo lub przejęcie przez państwo – mogło się wydawać, że głoszone od dekad przepowiednie o upadku Ameryki wreszcie się zrealizują.

Parafrazując jednak Marka Twaina, można stwierdzić, że pogłoski o śmierci Ameryki są przesadzone. Operując po mistrzowsku – nie licząc się z interesami reszty świata – drukarkami do produkcji pieniądza, USA wymigują się z kryzysu (który same sprowokowołały) znacznie mniejszym kosztem niż Europa. Indeksy giełdowe, które na świecie ciągle jeszcze dołują w porównaniu z poziomem przedkryzysowym, w USA się odbudowały. Amerykańskie instytucje finansowe po ostrym, ale krótkotrwałym kryzysie twardo stanęły na własnych nogach i spłaciły rządową pomoc (rząd zresztą prawdopodobnie odzyska niemal całą kwotę, którą 5 lat temu przeznaczył na ratowanie banków). Wall Street wraca do formy, a Krzemowa Dolina nigdy formy nie straciła.

To oczywiście nie oznacza, że w USA nie ma problemów. Poziom zadłużenia sektora prywatnego i publicznego jest za wysoki, a już wkrótce rozpocznie się kolejna odsłona walki prezydenta z Kongresem o zgodę na podwyższenie limitu zadłużenia rządu. Dalekowschodnia konkurencja depcze amerykańskim koncernom po piętach. Odnowione, dobre samopoczucie instytucji finansowych ponownie może grozić beztroskim nieliczeniem się z ryzykiem w pogoni za szybkimi zyskami. Rządowego długu nie da się w nieskończoność zwiększać. A biliony wypuszczonych na rynek dolarów są problemem, z którym w jakiś sposób będzie się musiał zmierzyć bank centralny, jeśli nie chce dopuścić do wybuchu światowej inflacji.

Ale, per saldo, elastyczność amerykańskiej gospodarki, zręczność finansistów i odwaga przedsiębiorców zwyciężają. Jakkolwiek denerwuje to państwa BRIC czy zachodnią Europę, to USA dyktują nadal warunki gry w globalnej gospodarce. I jeśli dziś światowe rynki żyją znów w stanie niepewności, to dotyczy ona ryzyka operacji wojskowej przeciw Syrii (i jej potencjalnych konsekwencji dla rynku ropy) i zachowania Fedu w sprawie dalszej emisji dolarów. A decyzje w obu sprawach zapadają w Waszyngtonie.

Witold M. Orłowski główny ekonomista PwC w Polsce

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne