Fatalne skutki rządowych zmian w OFE

A więc stało się. Już się wydawało, że rząd jest skłonny pójść na kompromis w sprawie OFE i przystać na propozycję Stefana Kawalca i Marcina Gozdka.

Publikacja: 12.09.2013 16:38

Fatalne skutki rządowych zmian w OFE

Foto: Fotorzepa, Ewa Zienkiewicz

Chodziło o to, by wyodrębnić subfundusz obligacji skarbowych i przekazać go na własność ZUS, ale zarządzanie tym funduszem pozostawić OFE. Była to propozycja ze wszech miar sensowna. Pozwalałaby dokonać statystycznej sztuczki zmniejszającej wysokość długu publicznego bez niszczenia funduszy emerytalnych. Poza tym, co też ważne, rząd mógłby wyjść z twarzą z rozpętanego konfliktu.

Wydawało się również, że rząd może zmięknąć w kwestii dobrowolności oszczędzania w OFE. Niestety, w obu przypadkach okazał się twardy jak skała. Dokonał bezpowrotnego zaboru obligacji i wprowadził zasadę: kto milczy, ten kocha ZUS.

Powody tej bezwzględności władzy są znane. Praktyczne konsekwencje również. Pora jednak uzmysłowić sobie, że tym jednym ruchem rząd dokonał olbrzymiej zmiany ustrojowej.

Po pierwsze, zlikwidował koncepcję zabezpieczenia emerytalnego opartego na indywidualnym oszczędzaniu wykorzystującym mechanizmy rynkowe. Koncepcja ta została zastąpiona powrotem do emerytur, których wypłata opiera się na dobrej woli władzy.

Po drugie, rząd zanegował dobrowolnie przyjęte i bardzo sensowne ograniczenia dotyczące długu publicznego oraz samej jego istoty. Zadłużenie państwa po drugiej stronie bilansu nie jest już kapitałem firm. Obligacje przestały być świętym zobowiązaniem państwa. Stały się zwykłym świstkiem papieru, którego wartość można unieważnić. Jednocześnie dług przestał być miarą zdolności płatniczej państwa. Cóż bowiem z tego, że jego księgowa wycena obniży się o kilkanaście punktów procentowych, skoro ZUS – instytucja wszak państwowa – weźmie na siebie zobowiązanie nie do udźwignięcia, jakim jest wypłata przyszłych świadczeń.

Po trzecie, została zakwestionowana ta funkcja papierów skarbowych, jaką była możliwość ich tezauryzacji przez gospodarstwa domowe. W kraju o niedoborach kapitału będzie to miało negatywny wpływ na i tak niską stopę oszczędzania.

Wreszcie po czwarte, rząd pokazał, że gotów jest podejmować decyzje dyskrecjonalne, nie licząc się z kosztami, jakie poniesie rynek finansowy i jego uczestnicy. W ciągu dwóch dni wycena akcji na warszawskiej giełdzie zmniejszyła się o 52 mld zł.

Wszystko to sprawia, że po 3 września trzeba zupełnie inaczej opisywać naszą gospodarkę. Wcześniej była to, mimo wszystkich ograniczeń i zastrzeżeń, gospodarka rynkowa. Po tej dacie trzeba posługiwać się takimi zwrotami jak: rynek manipulowany czy rynek zetatyzowany, bądź dodawać jeszcze inne określenia. Tyle tylko, że z praktyką taką mamy smutne doświadczenia. Wielu z nas pamięta czasy, kiedy demokracja była socjalistyczna, a sprawiedliwość społeczna. I miały się one tak do swoich pierwowzorów jak krzesło elektryczne do krzesła.

Chodziło o to, by wyodrębnić subfundusz obligacji skarbowych i przekazać go na własność ZUS, ale zarządzanie tym funduszem pozostawić OFE. Była to propozycja ze wszech miar sensowna. Pozwalałaby dokonać statystycznej sztuczki zmniejszającej wysokość długu publicznego bez niszczenia funduszy emerytalnych. Poza tym, co też ważne, rząd mógłby wyjść z twarzą z rozpętanego konfliktu.

Wydawało się również, że rząd może zmięknąć w kwestii dobrowolności oszczędzania w OFE. Niestety, w obu przypadkach okazał się twardy jak skała. Dokonał bezpowrotnego zaboru obligacji i wprowadził zasadę: kto milczy, ten kocha ZUS.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację