Są tacy ministrowie finansów, którzy działają ludziom na nerwy – i tacy, którzy wywołują u wszystkich odczucia najgłębszej wiary i oddania. Są tacy, którzy sprowokowaliby uliczne manifestacje nawet propozycjami radykalnego obniżenia podatków dla wszystkich – i tacy, którzy wzbudzają powszechną sympatię i zaufanie. Są tacy, którym nikt a nikt nie wierzy – i tacy, od których oczekuje się cudów (i przez dłuższy czas cierpliwie na owe cuda się czeka). Słowem, osoba ministra ma znaczenie – przynajmniej przez jakiś czas.
Mateusz Szczurek zastępuje na ministerialnym stanowisku Jacka Rostowskiego w skomplikowanym momencie: nie bardzo wiadomo, jaki obejmuje spadek. Z jednej strony mamy szereg zjawisk pozytywnych. Polskie finanse publiczne są dość stabilne, a ich stan jest dobrze oceniany przez uczestników rynku finansowego (niezależnie od tego, co mówimy u siebie w kraju – bezdyskusyjnie świadczy o tym rating A przyznawany polskim obligacjom, ich niewysokie oprocentowanie i stabilność kursu złotego).
Wszystko też wskazuje na to, że po raz kolejny udało nam się przetrwać europejski kryzys bez recesji, gospodarka wydaje się zdecydowanie przyspieszać – a wyniki wzrostu w roku 2014 mogą okazać się lepsze, niż dziś się powszechnie prognozuje. To wszystko elementy dobrego spadku, który pozostawił nowemu ministrowi odchodzący.
Z drugiej strony na spadek składają się też zjawiska kłopotliwe. W ciągu minionych sześciu lat efektem polityki budżetowej zdecydowanie ukierunkowanej na podtrzymywanie wzrostu gospodarczego (bardzo w stylu anglosaskim) stało się zwiększenie długu publicznego z 45 do 57 proc. PKB. To oczywiście nie jest jeszcze żaden stan przedzawałowy, ale niewątpliwie poważne ostrzeżenie. Pomysłem na poradzenie sobie z tym problemem stały się zmiany systemu OFE, a w szczególności przekazanie do ZUS obligacji posiadanych przez fundusze.
Nie wdając się już w dyskusję, czy to dobrze, czy źle, należy stwierdzić, że jest to z pewnością działanie kontrowersyjne, które bardzo zantagonizowało świat polskich ekonomistów. Niewątpliwie wszyscy wolelibyśmy, by obniżenie długu publicznego było efektem wygospodarowania trwałej nadwyżki budżetowej.