Bieżące cele polityków często są sprzeczne z interesem obywateli. Rządowi zwykle łatwiej jest przerzucić na społeczeństwo lub słabsze grupy społeczne koszty swoich decyzji, zamiast na przykład ograniczyć przywileje jakichś głośnych i wpływowych grup. Niedawno obserwowaliśmy, gdy rząd dla powiększenia dochodów i realizacji planów budowy elektrowni atomowej postanowił sprzedać wielką firmę energetyczną (Energa) innej – też kontrolowanej przez siebie – spółce (PGE). W ten sposób powstałby moloch energetyczny, budżet miałby dodatkowe przychody ze sprzedaży, a jednocześnie rząd nadal kontrolowałby dwie wielkie firmy. Gorzej mogłoby być z klientami, bo ceny energii pewnie wyraźnie by wzrosły. Na szczęście UOKiK nie zgodził się na tę transakcję. Ale wygląda na to, że Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, prezes Urzędu, zapłaciła dymisją właśnie ?za tę swoją krnąbrność, ?czyli obronę interesów konsumentów.
Wczorajsza „Gazeta Wyborcza" zacytowała anonimowego doradcę premiera, który tłumaczył, że pani prezes zapomniała, iż jest urzędnikiem państwowym. Czyli dla człowieka z najbliższego otoczenia premiera urzędnik państwowy to ktoś, kto realizuje bieżące plany rządu i nie ogląda się na prawdziwy interes państwa i jego obywateli. Tak samo było przecież z OFE. Państwo dokonało grabieży naszych oszczędności, by zatkać dziurę w finansach. Długoterminowy interes państwa przegrał z krótkoterminowymi potrzebami politycznymi.
W miarę jak finanse publiczne będą popadać ?w coraz większe tarapaty, takich sytuacji będzie więcej. Dlatego urząd chroniący rynek i konsumentów przed skutkami monopolizowania rynku musi mieć zapewnioną niezależność. Musi więc mieć prezesa, którego trudno odwołać w czasie kilkuletniej kadencji. Inaczej karą za obronę interesów obywateli zawsze może być niespodziewana dymisja.