Wszystkich nas czekają podobne procesy demograficzne i tylko te państwa, które stworzą mądrą politykę migracyjną, wygrają w batalii o wykwalifikowanych pracowników.
Paradoks polskiego rynku pracy polega dziś na tym, że przy wysokim bezrobociu brakuje rąk do pracy. Problem będzie się pogłębiał wraz z rosnącą gotowością Polaków do wyjazdów za granicę i niską liczbą rodzących się dzieci. Na oba te wyzwania nie znajdujemy dziś remedium, chociaż na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się banalnie prosta. Wystarczy podnieść pensje lekarzy czterokrotnie, aby skutecznie zniechęcić ich do wyjazdu do pracy w niemieckich szpitalach. Politykę prorodzinną planować zaś w kierunku większego wsparcia finansowego dla rodzin z dziećmi, bo dziś największym hamulcowym przy rozważaniu powiększenia rodziny jest czynnik ekonomiczny. Jednak tych zmian nie wprowadzimy z dnia na dzień.
Rynek pracy potrzebuje rozwiązań natychmiastowych. W przeciwnym razie jeśli nie zredukujemy niedoborów specjalistów, za kilka lat czeka nas paraliż ważnych obszarów polskiej gospodarki. Gdzie będzie najtrudniej?
Wedle danych Work Service pięć branż, w których najbardziej będzie brakować specjalistów, to: medycyna i usługi medyczne, informatyka i programowanie, opieka i edukacja, motoryzacja i nowe technologie, a także energetyka. Niedobór fachowców z wymienionych wyżej grup zawodowych zwiększa się co roku o kilka procent. To bardzo duża skala.
Przykładowo: jeśli mamy obecnie 31-proc. deficyt informatyków, to co trzeci specjalista musi być rekrutowany z zagranicy. Dynamiczny rozwój cyfrowy i digitalizacja naszego życia tylko zwiększą zapotrzebowanie na specjalistów w sektorze IT.