Rz: Odkąd został pan prezesem, powtarza pan, że BGK będzie bankiem rozwoju? Czyjego rozwoju?
Dariusz Kacprzyk
: Rozwoju społeczno-gospodarczego Polski. Brzmi to patetycznie, ale taka jest prawda. Nie chodzi o rozwój banku. Mam nadzieję, że jego rozwój będzie pochodną tego, co zrobimy dla rozwoju kraju. Jesteśmy już zresztą piątym pod względem wielkości kapitału bankiem w Polsce.
Wcześniej BGK nie był bankiem rozwoju?
Kiedyś był. Potem było różnie, a teraz znowu jest. Przed wojną powstał z fuzji trzech instytucji, aby popchnąć do przodu gospodarkę odradzającej się Polski. I robił największe projekty jak port i miasto Gdynia czy Centralny Okręg Przemysłowy. Budował też Muzeum Narodowe w stolicy. Po odrodzeniu, 25 lat temu, w pierwszych latach wolności bank działał głównie jako agent emisji obligacji Skarbu Państwa. Stopniowo rola i zakres działania BGK rósł. Doszło nawet do tego, że bank udzielał kredytów hipotecznych osobom fizycznym, ponieważ nie było jasno zdefiniowanej misji. Wraz z ogłoszeniem programu „Inwestycje Polskie" ta misja znów się pojawiła. BGK dostał nową szansę – wyraźnie wskazano potrzebę posiadania w Polsce instytucji gotowej do finansowania inwestycji. Bank rozwoju działa antycyklicznie i teraz realizujemy programy o takim charakterze choćby program kredytowych gwarancji de minimis dla firm.