Bez reform Szkoci nie dadzą sobie rady

Niepodległa Szkocja miałaby bardzo trudny start, ale mogłaby sobie poradzić, gdyby miała inny program gospodarczy niż ten, o którym teraz się mówi. Wydatki są już wysokie, ?a mimo to planowany jest ich wzrost.

Publikacja: 17.09.2014 10:34

Kamil Pruchnik

Kamil Pruchnik

Foto: Rzeczpospolita

Red

Po odłączeniu od Wielkiej Brytanii, Szkocja musiałaby stawić czoła wielu wyzwaniom. Nie jest jednak skazana na porażkę. W długim terminie o sukcesie gospodarczym zadecydowałyby reformy gospodarcze, a nie brak funta czy ucieczka banków komercyjnych ze szkockiego rynku. W tym celu Szkoci musieliby zmienić swój plan gospodarczy, który zakłada silne zwiększenie wydatków publicznych.

Już 18 września Szkoci zadecydują o ewentualnym zerwaniu trwającej 307 lat unii z Wielką Brytanią. Jeszcze w styczniu br. zwolenników pozostania w Zjednoczonym Królestwie było prawie dwa razy więcej niż przeciwników. Jednak od kilku miesięcy przybywa sympatyków separacji. Szóstego września YouGov opublikował przełomowy sondaż, według którego 51 proc. ankietowanych Szkotów opowiedziało się za odłączeniem, a 49 proc. za pozostaniem, wyłączając głosy niezdecydowane.

Następne badania opinii publicznej pokazywały ponownie minimalną przewagę osób opowiadających się za pozostaniem. Jednak różnica zawsze oscylowała na granicy błędu statystycznego.

Dzień pierwszy

Według szacunków rządu szkockiego, po odłączeniu się Szkocja z 5,3 mln ludności byłaby 14. najbogatszym krajem na świecie per capita (awans z obecnego 18. miejsca Wielkiej Brytanii). Gospodarka – 194 mld dol. – uplasowałaby Szkocję na 47. pozycji na świecie, przejęłaby 90 proc. złóż ropy naftowej z Morza Północnego, obecnie należących do Wielkiej Brytanii.

Przyjęcie Białej Księgi skutkowałoby szybką eksplozją wydatków publicznych, zwiększeniem deficytu oraz długu publicznego

Szkocja na starcie miałaby pakiet problemów. Wielka Brytania już zapowiedziała, że nie ma możliwości, aby bez unii politycznej zachowana była między krajami dotychczasowa unia walutowa. Nie można liczyć na to, że Bank Anglii pozostanie dla Szkocji pożyczkodawcą ostatniej szansy. Szkoci musieliby zmierzyć się z bardzo wysokim poziomem długu publicznego, który w chwili separacji wynosiłby ok. 90 proc. PKB. Dużym wyzwaniem będzie utrzymanie na obecnym poziomie wysokich wydatków socjalnych, m.in.: bezpłatnej opieki zdrowotnej czy darmowych studiów.

Sytuację komplikują aspekty prawne. Szkocja nie stanie się niepodległa natychmiast. Zgodnie z wstępnymi ustaleniami proces ten w wersji optymistycznej zajmie 18 miesięcy. W wersji pesymistycznej może potrwać nawet dekady. Gdy Czechosłowacja dzieliła się na Czechy i Słowację, aby realnie wdrożyć niepodległość trzeba było zawrzeć ponad 30 umów międzynarodowych oraz uchwalić 2000 aktów prawnych. Ostatnie elementy były dopinane jeszcze w 2002 roku.

Szkocja jako nowy kraj nie miałaby zawartych jakichkolwiek umów międzynarodowych: nie byłaby członkiem ONZ, NATO ani nawet członkiem Unii Europejskiej. Wbrew temu, co sugerował m.in. przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso, powrót Szkocji do struktur UE wcale nie byłby łatwy. Już teraz sprzeciw przed przyłączeniem Szkocji do UE zapowiedziała Hiszpania.

Druga Norwegia?

Rząd niepodległej Szkocji nie musiałby proponować przesadnie nowatorskich rozwiązań, tylko wykorzystać sprawdzone już w innych krajach.

Po pierwsze, kluczowe jest rozsądne zarządzanie surowcami i oparcie się pokusie ich szybkiej eksploatacji w celu zwiększania wydatków socjalnych. Szkocja, wzorem Norwegii, mogłaby uruchomić państwowy fundusz majątkowy, którego celem byłoby odkładanie części spieniężonego bogactwa naturalnego na przyszłość, a części na finansowanie potencjalnych projektów infrastrukturalnych.

Po drugie, dla Szkocji istotne będzie zwiększenie konkurencyjności. Według szacunków ekonomistów z Durham University Business School, Szkocja jest o ok. 11 proc. mniej produktywna niż Wielka Brytania, wciąż jednak cechuje się wyższą od średniej UE produktywnością. W celu podniesienia produktywności Szkocja, wykorzystując doświadczenia Irlandii, powinna zwiększyć konkurencyjność m.in. poprzez obniżenie podatków publicznych, szybkie zmniejszenie deficytu i redukcję długu publicznego.

Wyzwaniem byłaby kwestia walutowa.

Po pierwsze, Szkoci już teraz mogą emitować funta szkockiego, którym można płacić również w Wielkiej Brytanii. Prawo emisji mają komercyjne banki Royal Bank of Scotland, Bank of Scotland oraz Clydesdale Bank.

Po drugie, mogliby nielegalnie posługiwać się funtem szterlingiem. Druga opcja wydaje się najbardziej sensowna, biorąc pod uwagę małe rozmiary gospodarki szkockiej.

Już w listopadzie 2013 r. Szkocka Partia Narodowa opublikowała tzw. Białą Księgę, w której zarysowany został program gospodarczy niepodległej Szkocji. Pomijając fakt, że zaproponowana strategia opierała się na zachowaniu funta szterlinga jako krajowej waluty oraz uznaniu Banku Anglii za pożyczkodawcę ostatniej instancji, proponowany kierunek zmian gospodarczych najprawdopodobniej szybko zaowocowałby spadkiem konkurencyjności kraju i zapaścią gospodarczą. W programie można znaleźć m.in. postulaty podwyższenia płacy minimalnej, podniesienia podatków oraz zwiększenia świadczeń socjalnych, które już teraz są wyższe niż w pozostałych częściach Wielkiej Brytanii.

Przyjęcie Białej Księgi skutkowałoby szybką eksplozją wydatków publicznych, zwiększeniem deficytu oraz długu publicznego. Już teraz deficyt budżetowy Szkocji wynosi 5 proc. PKB, a przez pierwsze dwa lata po uzyskaniu niepodległości ma wzrosnąć do poziomu 6–7 proc. PKB. W odpowiedzi rząd Szkocji musiałby szybko dokonać rewizji swojej strategii i oprzeć ją na ograniczaniu wydatków publicznych.

Największym ryzykiem jest brak determinacji do uruchomienia reform i utrzymanie obietnic państwa socjalnego oraz zachowania wysokiego poziomu życia Szkotów za wszelką cenę. Może to skutkować szybkim skonsumowaniem dostępnego bogactwa naturalnego, które odziedziczy Szkocja, i tzw. chorobą holenderską polegającą na szybkiej utracie konkurencyjności, a w dłuższej perspektywie spadkiem poziomu bogactwa kraju.

Autor jest laureatem ?Diamentowego Grantu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa

Wyższego. Artykuł jest wyrazem prywatnych opinii autora.

Po odłączeniu od Wielkiej Brytanii, Szkocja musiałaby stawić czoła wielu wyzwaniom. Nie jest jednak skazana na porażkę. W długim terminie o sukcesie gospodarczym zadecydowałyby reformy gospodarcze, a nie brak funta czy ucieczka banków komercyjnych ze szkockiego rynku. W tym celu Szkoci musieliby zmienić swój plan gospodarczy, który zakłada silne zwiększenie wydatków publicznych.

Już 18 września Szkoci zadecydują o ewentualnym zerwaniu trwającej 307 lat unii z Wielką Brytanią. Jeszcze w styczniu br. zwolenników pozostania w Zjednoczonym Królestwie było prawie dwa razy więcej niż przeciwników. Jednak od kilku miesięcy przybywa sympatyków separacji. Szóstego września YouGov opublikował przełomowy sondaż, według którego 51 proc. ankietowanych Szkotów opowiedziało się za odłączeniem, a 49 proc. za pozostaniem, wyłączając głosy niezdecydowane.

Pozostało 85% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację