Bo przecież wolnością nie jest fakt, że chuligani demolują nasze miasto, a wszechobecna policja pozwala zdemolować tzw. zwolennikom ruchu narodowościowego rondo Waszyngtona w Warszawie. Pod byle pretekstem agresywną grupę demonstrantów należało zamknąć na 24 godziny. A tym których zidentyfikowano, jako osoby demolujące miasto należy wystawić słony rachunek za ich demonstrację wolności.
Wolnością nie jest też to, że wpółprzytomny pacjent żąda wypuszczenia ze szpitala, a lekarz nie wyjaśniając, co właściwie grozi takiemu delikwentowi godzi się na to. A gdyby pacjent umarł, bo jak się potem okazało miał obrzęk mózgu... lekarz czułby się wolny od odpowiedzialności? Wolność w tym wypadku oznaczałaby zero refleksji nad wykonywanym zawodem i przysięgą Hipokratesa.
Trudno mi wytłumaczyć sobie fakt, że u nas ciągle jeszcze wolność tłumaczona jest pokrętnie faktem, że jesteśmy wolnym krajem dopiero od 89 roku. Bzdura!!!! Zawsze wiedzieliśmy czego chcemy i o jaką wolność walczymy. Dlaczego więc teraz przechodzimy obojętnie obok przykładów chuligańskich wybryków, które nie mają nic wspólnego z wolnością?
Mój kolega z Poznania przypomniał mi nie tak dawno historię swojego dziadka, który wracał z wygnania po zakończeniu II wojny światowej. Wracał z zegarkiem na ręku, który miał dla niego ogromną wartość. Liczył, że w razie zagrożenia ten zegarek będzie dla niego i dla jego żony wybawieniem, przepustką, która pozwoli przekupić kontrolujących ich celników, aby pozwolili im wrócić do Polski. udało się. Dla mojego kolegi ten zegarek jest dziś symbolem wolności, przepustką do wolnej Polski.
A dla nas? Co dla nas dziś jest symbolem wolnej Polski, bo przecież nie młodzi ludzie zakrywający... właśnie dlaczego, ze wstydu??? swoją twarz. Chciałbym aby dla współczesnych Polaków symbolem wolności był fakt, że mają pracę, pracują na wzrost PKB, stać ich na to, aby podróżować i nie wstydzą się przyznać, że pochodzą z kraju nad Wisłą.