Jak Kuba Bogu...

Do tej pory Rosja pozostawała głucha na prośby innych producentów ropy o zmniejszenie wydobycia. Ale nadszedł dzień, gdy sama pójdzie po prośbie.

Publikacja: 24.11.2014 14:11

Iwona Trusewicz

Iwona Trusewicz

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

Kiedy w 2008 r globalny kryzys uderzył w światową gospodarkę, organizacja krajów eksporterów ropy prosiła Rosję, wtedy drugiego pod względem wydobycia producenta, o ograniczenie pompowania. Miało to powstrzymać spadek cen surowca i ustabilizować rynek. Rosjanie odwrócili się plecami i odpowiedzieli takim zwiększeniem produkcji, że na koniec roku wyprzedzili Arabię Saudyjską.

Rosja rzuci ropę na stół

Na fotelu lidera pozostali aż do ubiegłego roku. Wtedy już wiadomo było, że lądowe złoża jeszcze z czasów sowieckich, są w dwóch trzecich wyeksploatowane. Rozpoczynały się jednak prace na trzech nowych i wielkich zasobach lądowych, a w Arktyce Rosneft zaczął się uczyć od Exxon jak sięgać po surowiec w tak ekstremalnych warunkach.

I wszystko to toczyłoby się spokojnie w tym roku, koncerny współdziałały, budżet rosyjski pęczniał, OPEC stabilizował rynek. Ale Rosja to Rosja. Zawsze chce gdzieś rządzić. Tak więc przy pierwszej okazji, gdy u ukraińskiego sąsiada lud pogonił prorosyjską marionetkę, Kreml wsadził nogę w granicę i już tak pozostał.

Nic dziwnego, że od lat budowany na ropie rosyjski „dobrobyt" zaczął się sypać jak domek z kart. Rubel spadł na twarz z wysoka, sankcje dobiły największych dostawców budżetowych wpływów; Amerykanie porzucili Arktykę i Rosneft. I jak by tego było mało, ropa zaczęła tanieć na łeb na szyję.

Początkowe buńczuczne zapewnienia, że Rosja sobie poradzi (jak zawsze), zostały dziś obalone stwierdzeniem ministra finansów, że tania ropa będzie kosztować gospodarkę ok. 100 mld dol. strat. A to jedna czwarta rezerw złoto-walutowych kraju.

Jednocześnie do prasy przeciekło, że Rosjanie wybierają się do Wiednia, gdzie za trzy dni będzie szczyt OPEC. Sam prezes Sieczin będzie prosił organizację o zmniejszenie wydobycia. A że wie, iż OPEC dobrze pamięta zachowanie Rosji sprzed sześciu lat, to zaproponuje samoograniczenie.

Jeżeli eksporterzy dadzą się na taką ofertę nabrać, Rosja wyjdzie na swoje. Pompować i tak musi mniej, bo na nowe inwestycje brakuje kasy, której Zachód nie chcą pożyczać Rosneft, Gazpromowi neft i Łukoilowi. Do tego nie ma gdzie przechowywać nadmiaru ropy, gdy popyt spada. Jeżeli dzięki OPEC cena pójdzie więc w górę, to szybciej załata rosyjski budżet.

A jeżeli eksporterzy odmówią uprzejmej prośbie Kremla? Może być krucho, bo o planie B nikt w Moskwie nie słyszał. W każdym razie Putin już wie kto zawinił. Wczoraj ogłosił, że niska cena ropy uderzy także w „prowokatorów".

Kiedy w 2008 r globalny kryzys uderzył w światową gospodarkę, organizacja krajów eksporterów ropy prosiła Rosję, wtedy drugiego pod względem wydobycia producenta, o ograniczenie pompowania. Miało to powstrzymać spadek cen surowca i ustabilizować rynek. Rosjanie odwrócili się plecami i odpowiedzieli takim zwiększeniem produkcji, że na koniec roku wyprzedzili Arabię Saudyjską.

Rosja rzuci ropę na stół

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację