Procedura zdjęta, można poszaleć?

W stanowisku dotyczącym Procedury Nadmiernego Deficytu (EDP) Komisja Europejska jasno stwierdza, że dostosowania strukturalne są niewystarczające dla ustabilizowania finansów publicznych i że najdalej w roku 2016 konieczne będzie podjęcie dalszych kroków dla spadku deficytu – pisze główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu

Publikacja: 14.05.2015 21:00

Procedura zdjęta, można poszaleć?

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Minister Mateusz Szczurek: „Zdjęcie (z Polski) EDP będzie nowym otwarciem w polityce gospodarczej. Rząd, zachowując dbałość o stabilność finansów publicznych, nie będzie musiał się koncentrować na tym, gdzie szukać oszczędności".

Szczerze powiedziawszy, nawet biorąc pod uwagę specyfikę nieautoryzowanej wypowiedzi, jest to oświadczenie zastanawiające. I – trzeba dodać – mocno też niepokojące.

Wiadro zimnej wody

Nie zgadzałem się nigdy z zapewnieniami ministra Szczurka, że etap stabilizacji finansów publicznych mamy już za sobą, że jest to rozdział zamknięty. I że potrzebne nam jest nowe otwarcie, zorientowane już tylko na podnoszenie efektywności wydatków publicznych. Dyskutowaliśmy o tym już dwa lata temu na Forum Ekonomicznym w Katowicach.

Tym bardziej trudno mi zaakceptować twierdzenie, że rząd nie musi się już koncentrować na poszukiwaniu oszczędności w finansach publicznych – twierdzenie, które jest jedynym – jak dotąd – komentarzem do rekomendacji Komisji Europejskiej zalecającej Radzie Europy uwolnienie Polski z okowów Procedury Nadmiernego Deficytu.

Ta rekomendacja jeszcze „nie wystygła" (nie mówiąc o jej przyjęciu przez Radę), kiedy w Polsce ruszyła ze strony przedstawicieli rządu licytacja, co my też takiego dobrego zafundujemy obywatelom, kiedy już możemy sobie poszaleć. Deklaracja Mateusza Szczurka wspiera niestety takie oczekiwania.

Tymczasem zarówno ocena długoterminowej stabilności finansów publicznych w Polsce, jak i rekomendacje oraz zalecenia KE są tak naprawdę wiadrem zimnej wody wylanym na rozpalone głowy entuzjastów konsumowania owoców stabilizacji finansów publicznych.

Komisja akcentuje w swoim stanowisku, że wielkości prognozowanego przez rząd spadku deficytu sektora w latach 2015–2016 są, co prawda w sprzyjających okolicznościach, możliwe do osiągnięcia. Ale jednocześnie jasno stwierdza, że to, co ma nastąpić później, czyli instrumenty, jakimi rząd zamierza osiągnąć kolejne spadki deficytu aż do 1 proc. PKB w latach 2016–2019, nie zostały wyartykułowane w aktualizacji „Programu konwergencji".

W dyplomatycznym języku biurokracji brukselskiej znaczy to tyle, że są to tylko puste obietnice. Komisja jasno stwierdza, że dostosowania strukturalne są niewystarczające dla ustabilizowania finansów publicznych i że najdalej w roku 2016 konieczne będzie podjęcie dalszych kroków dla spadku deficytu.

Kupowanie głosów za publiczne pieniądze

Jest czymś zdumiewającym, że wobec takiej oceny rusza u nas z kopyta licytacja, co tu zrobić z odzyskaną swobodą wydawania nieistniejących publicznych pieniędzy. Wybory, wyborami, ale gdzie tu jest miejsce na odpowiedzialność za państwo?

A przecież rekomendacje Komisji są jednoznaczne: wyeliminowanie preferencyjnych stawek VAT, natychmiastowa redukcja kosztów istniejących przywilejów emerytalnych (górnicy, rolnicy to 1,5 proc. PKB rocznie, ale też silne zniechęcanie do podejmowania pracy poza sektorami schyłkowymi o niskiej efektywności).

Dodać do tego można, czego Komisja Europejska już nie czyni wprost, że bez włączenia do powszechnego systemu emerytalnego wszystkich grup zawodowych, ulokowanych dziś poza nim, czyli nie tylko rolników, bez powrotu do pierwotnych zasad indeksacji świadczeń w I filarze psutych systematycznie od lat, a ze szczególną intensywnością po roku 2013, nie da się zlikwidować sekularnego deficytu podsektora ubezpieczeń społecznych, którego ujemny wynik (zebrane składki vs. wypłacone świadczenia) destrukcyjnie wpływać będzie na równowagę sektora finansów publicznych w okresie wielu dziesięcioleci.

Niby nic nowego. Łagodne napomnienia Komisji przywołały tylko wspomnienie o elementarnych, niepodjętych dotąd reformach.

I co słyszymy w odpowiedzi? Że Bruksela doceniła nasze wysiłki. Jest tak dobrze, że można się wreszcie zabrać do konsumpcji owoców sukcesu. Otóż – powiedzmy to jasno – nie można. Zabrać się za to trzeba wreszcie do takiej pracy, jaka przystoi odpowiedzialnemu rządowi większościowemu. Kupowanie za publiczne pieniądze głosów wyborców nie jest przejawem odpowiedzialności ani odwagi.

Minister Mateusz Szczurek: „Zdjęcie (z Polski) EDP będzie nowym otwarciem w polityce gospodarczej. Rząd, zachowując dbałość o stabilność finansów publicznych, nie będzie musiał się koncentrować na tym, gdzie szukać oszczędności".

Szczerze powiedziawszy, nawet biorąc pod uwagę specyfikę nieautoryzowanej wypowiedzi, jest to oświadczenie zastanawiające. I – trzeba dodać – mocno też niepokojące.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację