Im jednak Manu – jak wielu nie tylko łodzian o niej mówi - stawała się bardziej popularna, tym bardziej było widać kontrast. Po drugiej stronie ulicy Ogrodowej straszą domy. Jak to trafnie określił urzędnik łódzkiego magistratu „w rozsypujących się kamienicach są lokale socjalne, mieszkają osoby, które mają nakazy eksmisji, ludzie starsi, bezrobotni". Kontrast między wypieszczoną świątynią handlu i utrzymanymi w poetyce horroru kamienicami widać od lat, ale finansowa kołdra w miejskiej kasie krótka, więc niewiele tam się działo.
Miasto spróbowało zmierzyć się z problemem mniejszej – i tańszej - miary. Tuż obok pałacu Poznańskiego – bo fabrykant lubił ponoć słyszeć w domu szum maszyn, więc pałac zbudował tuż obok zakładów – straszył pusty plac. Miasto znalazło inwestora, który zbuduje tam budynek na miarę sąsiedztwa i wymogów XXI wieku. Wtedy Manu wypączkowała pierwszą inwestycją.
Wreszcie kontrast był już aż tak nie do zniesienia, że przyszedł czas i na kamienice z horroru. Będzie rewitalizacja kwartału, który tworzą ulice Ogrodowa, Zachodnia, Legionów i Gdańska. Miasto szacuje koszt projektów na 75 mln zł, a koszt kompleksowej przebudowy famuły, największej inwestycji w tym kwartale ulic sięgnie 30 mln zł. Samorząd ma nadzieję na wspomożenie tej rewitalizacji funduszami unijnymi.
Gdyby kiedyś prywatny inwestor nie włożył wielkich pieniędzy w odnowę fabryki, kwartał ulic wokół niej trwałby bez zmian na pograniczu budowlanej katastrofy. Ponieważ jednak siła rażenia Manu jest dziś aż tak wielka, wypączkują z niej kolejne inwestycje, które zmienią już nie tylko jeden pusty plac, ale spory kawałek Łodzi.