Na razie perspektywy dalszego rozwoju są dobre. Po gorszym niż się spodziewano zeszłym roku, w którym nasza gospodarka według wstępnych danych GUS urosła tylko o 0,2 proc., w tym roku ma ruszyć z kopyta i urosnąć w tempie powyżej 3 proc. Odzyskany dostęp do środków unijnych, naprawa instytucji osłabionych przez ostatnie osiem lat oraz lepsza percepcja Polski przez zagranicznych inwestorów, która pozwoliła umocnić się złotemu, spaść rentownościom długu publicznego i pobić historyczne rekordy giełdowemu indeksowi, dodatkowo wzmocnią te pozytywne perspektywy.
Polska nie straci swojej wysokiej konkurencyjności również w średnim okresie, bo wspiera ją wysoki poziom kapitału ludzkiego w stosunku do kosztów pracy, elastyczne przedsiębiorstwa, poprawiająca się infrastruktura i otwarte granice. Zakładając, że nie popełnimy żadnych dużych błędów w polityce gospodarczej (oraz oczywiście że nie zaatakuje nas Putin), co najmniej do końca dekady mamy szansę pozostać liderem wzrostu gospodarczego. Zgadza się z tym np. Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który prognozuje, że nasza gospodarka będzie się w rozwijać w tempie ponad 3 proc. co najmniej do 2028 roku. Jeśli szybki wzrost będzie trwał jeszcze trochę dłużej, to w ciągu dekady może się wydarzyć rzecz niebywała: poziom dochodów Polaków uwzględniający siłę nabywczą może dogonić poziom Hiszpanii, Włoch i Japonii. Nie znam nikogo, kto by to kiedykolwiek wcześniej przewidywał. Gospodarczy złoty wiek będzie się miał w najlepsze.
Scenariusz hiszpański czy holenderski?
Doganianie Zachodu nie będzie jednak trwać wiecznie. Wraz z narastaniem strukturalnych problemów, takich jak demografia, relatywnie niski poziom innowacji czy coraz mniejsze możliwości opierania konkurencyjności na absorpcji technologii z Zachodu, kiedyś nasz wzrost najpierw spowolni, a potem wpadnie w stagnację. Decyzje podejmowane przez kolejne cztery lata w znaczącym stopniu zadecydują o tym, co się stanie w przyszłości, w szczególności czy polską gospodarkę czeka scenariusz rozwoju hiszpański, czy holenderski.
W ramach pierwszego scenariusza Polska może pójść w ślady Hiszpanii, która najpierw dogoniła, a nawet lekko przegoniła, średni poziom dochodu Unii, ale potem, po światowym kryzysie finansowym w 2009 roku, zaczęła powolny relatywny spadek: w 2022 roku poziom dochodu Hiszpanii na mieszkańca PPS wyniósł tylko 85 proc. unijnej średniej, raptem 6 pkt proc. powyżej Polski (por. rysunek). Tak jak na przestrzeni wieków gospodarcze losy Polski i Hiszpanii miały ze sobą wiele wspólnego, o czym piszę w swojej książce, tak i teraz Polskę może w przyszłości czekać podobny scenariusz rozwoju. Chociaż perspektywa bycia „Hiszpanią, tylko bez słońca” wcale nie byłaby najgorsza, bo jakość życia Hiszpanów należy do najwyższych na świecie, to hiszpański scenariusz gospodarczej stagnacji na pewno nikogo by nie zadowalał.