Iwona Trusewicz: Nikt nie zapłacze po Gazpromie. Aleksiej Nawalny miał w tym udział

To miał być komentarz o końcu Gazpromu w Unii Europejskiej. Piątkowa śmierć Aleksieja Nawalnego w rosyjskim łagrze przypomniała mi, że ten wybitny Rosjanin ma w tym także swój udział. Trzeba było aż zbrodniczej wojny Kremla i śmierci Nawalnego, by Zachód zatrzymał swoje rosnące uzależnianie od rosyjskich surowców i zrozumiał, że reżim Putina zna tylko jeden argument – siłę.

Publikacja: 17.02.2024 14:24

Iwona Trusewicz: Nikt nie zapłacze po Gazpromie. Aleksiej Nawalny miał w tym udział

Foto: Andrey Rudakov/Bloomberg

Trudno mi pogodzić się ze śmiercią Aleksieja Nawalnego. Odwaga, inteligencja i niezłomność to cechy, którymi imponował i które wykorzystywał, by wybudzić swoich rodaków z letargu, nieświadomości czy oportunizmu.

Mając prawnicze wykształcenie, od początku walczył o prawa mniejszościowych akcjonariuszy rosyjskich gigantów energetycznych. Także Gazpromu. Akcjonariusze mu wierzyli. Skazanie Nawalnego na pięć lat więzienia w pierwszym sfingowanym procesie w lipcu 2013 roku spowodowało gwałtowne załamanie kursów na giełdzie w Moskwie.

Czytaj więcej

Aleksiej Nawalny nie żyje. Władimir Putin milczy, szpital podaje szczegóły

W dwie minuty po ogłoszeniu wyroku mali akcjonariusze zaczęli wyprzedawać papiery, indeksy giełdowe straciły po blisko 2 proc. Najwięcej spadła wartość Rosnieftu i Gazpromu. Szefowie obu koncernów – najbliżsi dworzanie Putina – Sieczin i Miller, śladem pryncypała, wpisali Nawalnego na listę swoich największych wrogów.

Ślepcy z Unii Europejskiej

Zachód tej sprawy niemal nie zauważył. Od 2011 r. – od uruchomienia z dużą pomocą koncernów z Niemiec i Holandii gazociągu północnego (Nord Stream), dostarczającego gaz bezpośrednio z Rosji do Niemiec po dnie Bałtyku – gazowy gigant znalazł się na fali wznoszącej. Od 110 mld m3 gazu sprzedanego Unii 12 lat temu Gazprom doszedł do 168 mld m3 w 2018 r., a tuż przed pandemią tłoczył na wspólnotowy rynek ponad 170 mld m3, zajmując już 40 proc.

W tym czasie Gazprom stosował już bez zahamowań „broń gazową”. Unijnym naiwniakom głoszącym wyższość rosyjskiego surowca i pełne bezpieczeństwo dostaw oferował niskie ceny. Tak było w wypadku Niemiec, Austrii, Francji czy Holandii. Krajom, które alarmowały o wzrastającym uzależnieniu rynku Unii od Kremla, podnosił ceny bez opamiętania. Litwa, Polska i kilka innych płacić musiały (ważne kontrakty) około dwóch razy drożej niż Niemcy.

Czytaj więcej

Ostatni rok Gazpromu w Unii. Bruksela nie jest zainteresowana

Aby jeszcze mocniej trzymać Unię na smyczy, Rosjanie zaczęli budowę kolejnych dwóch rur, przy wyraźnej pomocy zaślepionych tanim surowcem koncernów z Austrii, Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii (Shell). Na nic zdały się ostrzeżenia płynące z Polski i sąsiadów. Zachód dawno już uznał, że winne jest tutaj polskie oszołomstwo i rusofobia.

Gazociąg, który nie powstał

Sielanka z Gazpromem trwała w najlepsze do ostatniego roku europejskiego pokoju. Na początku 2021 r. Aleksiej Nawalny opublikował raport o prezesie Gazpromu Aleksieju Millerze. Opisał w nim i pokazał, jak petersburski przeciętniak wychowany w zamkniętych zbrojeniowych miastach sowietów, gdzie wszystko było tajemnicą, stał się najbardziej zaufanym dworzaninem rosyjskiego dyktatora.

Miller zaczął rządy w Gazpromie od czystki. Nie znał się na gazie, więc wprowadził swoich ludzi, którzy się na tym znali. Podjął wtedy (luty 2002 r.) kluczową dla obecnej sytuacji na rynku gazu w Europie decyzję, która czkawką odbija się koncernowi do dziś: zrezygnował z budowy gazociągu Kobryń–Kapuszany Wielkie na terenie Polski i Słowacji.

Ta niewielka, 500-kilometrowa rura stanowiłaby najkrótszą i najtańszą drogę obejścia Ukrainy. Bez wydawania dziesiątków miliardów dolarów na gazociąg północny i Nord Stream 2; bez konfliktu z Unią i Ukrainą, Gazprom dawno już miałby swoją rurę zaopatrującą Unię z ominięciem Kijowa. Miller nazywał to wtedy najefektywniejszą trasą dostaw rosyjskiego gazu europejskim odbiorcom. I do dziś nie wiadomo, dlaczego wycofał się z tej inwestycji.

Wiadomo za to, że całkowicie podporządkował rządy w Gazpromie rozkazom z Kremla. Z Putinem łączą go relacje przypominające stosunek majora do generała. Miller zazwyczaj „melduje” Putinowi, co robi, używając słów znanych z wojska.

Czytaj więcej

Kobiety z niezwykłą siłą. Tak żyły w ostatnich latach żona i córka Aleksieja Nawalnego

Niebieski Millerhof

Nawalny pokazał rodakom w internecie, jak mieszka szef Gazpromu – państwowego koncernu, gdzie pensje szefów zawsze były przed społeczeństwem utajnione. Wielki pałac w stylu klasycystycznym i kolorze niebieskim (kolor Gazpromu), wybudowany pod Moskwą, otoczony ogromnym parkiem i lasem. Okoliczni mieszkańcy nazywają to miejsce Millerhof. Gazprom te doniesienia zdementował. Do pałacu przyznał się jordański biznesmen. Jak ustalił Nawalny – podwykonawca... Gazpromu.

Dziś nie ma już Aleksieja Nawalnego i nie ma też Gazpromu. Największy gazowy eksporter świata skurczył się do trzeciorzędnego gracza na rynku gazu. Wywołana przez Putina wojna, wymuszone przez niego na Millerze działania szantażowania Unii, by przeforsować zgodę na uruchomienie Nord Stream 2, spowodowały efekt, którego ani Putin, ani Miller się nie spodziewali.

Tym razem Wspólnota się nie ugięła. W pół roku unijni klienci znaleźli nowych dostawców. Niemcy zainwestowali w terminale LNG, których ekipa Angeli Merkel, całkowicie ogłupiona przez Putina, nie chciała budować przez 15 lat. Unia pożegnała rosyjski gaz, który miał królować w Europie na wieki wieków.

Ten rok będzie ostatnim, kiedy Gazprom coś jeszcze w Unii sprzedaje (w 2023 r. było to ok. 80 mld m3 – dane rosyjskie). Od 2025 r. ostatnia trasa dostaw – przez Ukrainę – nie będzie już dostępna dla Rosjan.

I nikt po Gazpromie w Europie nie zapłacze. Po Aleksieju Nawalnym żal pozostanie na długo.

Trudno mi pogodzić się ze śmiercią Aleksieja Nawalnego. Odwaga, inteligencja i niezłomność to cechy, którymi imponował i które wykorzystywał, by wybudzić swoich rodaków z letargu, nieświadomości czy oportunizmu.

Mając prawnicze wykształcenie, od początku walczył o prawa mniejszościowych akcjonariuszy rosyjskich gigantów energetycznych. Także Gazpromu. Akcjonariusze mu wierzyli. Skazanie Nawalnego na pięć lat więzienia w pierwszym sfingowanym procesie w lipcu 2013 roku spowodowało gwałtowne załamanie kursów na giełdzie w Moskwie.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację