Prezes jednego z czołowych deweloperów utyskuje, że tempo wzrostu cen mieszkań jest za wysokie, choć to wprost przekłada się na marże spółki – czy ktoś widział coś podobnego? Rynek mieszkaniowy od miesięcy jest chwiejny i nie zanosi się, by sytuacja ustabilizowała się szybko. Mamy kumulację negatywnych zdarzeń. Zbliżający się koniec roku nasila pytania o to, co dalej z programem „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, który jest głównym sprawcą rozkręcenia popytu bez zadbania o podaż. A także silnego wzrostu cen na rynku pierwotnym i wtórnym. Czy będzie kontynuowany? Jeśli tak, to z jakim budżetem? Udzielenie odpowiedzi byłoby może łatwiejsze, gdyby nie wybory parlamentarne, a ściślej przeciąganie momentu przekazania władzy większościowej koalicji. A jest to koalicja na tyle szeroka – także jeśli chodzi o pomysły na mieszkaniówkę – że trudno wyrokować, w którą stronę owa polityka pójdzie. Kredyt na 0 proc.? Budowa 300 tys. mieszkań na wynajem? Zapis w umowie koalicyjnej na temat tej kwestii jest tak lakoniczny, a zarazem pojemny, że nic nie da się z niego wywróżyć. Skutkiem całego tego zamieszania w malignie jest niepewność i u potencjalnych nabywców mieszkań (kupować, czekać?), i u deweloperów (inwestować w budowę, czekać?). I wszystko to w szumie mediów społecznościowych, gdzie argumenty o braku widoków na zmniejszenie presji na wzrost cen zderzają się z argumentami, że bańka wkrótce pęknie.

Czytaj więcej

Polacy wciąż potrzebują pomocy w spłacie kredytów. Kto da więcej kredytobiorcom?

Resort rozwoju szacuje, że udzielono dotychczas 37 tys. „Bezpiecznych kredytów” na łączną kwotę 15 mld zł. Jednak w czterech z sześciu największych aglomeracji rząd wielkości wzrostu cen nowych mieszkań w skali roku to 20 proc. – wynika z szacunków Otodom Analytics na koniec października. Wobec czerwca, czyli ostatniego miesiąca przed wejściem w życie programu „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, wzrosty wyniosły 5–13 proc. Topnieje też siła nabywcza. Jeśli zagregować dane z sześciu największych aglomeracji, na koniec sierpnia średnie wynagrodzenie pozwalało na nabycie 0,64 mkw. nowego mieszkania wobec 0,71 mkw. średnio w I półroczu. To najmniej od dekady, choć do dramatu poprzedniej hossy daleko: w związku z galopadą cen od 2005 r. do 2007 r. siła nabywcza runęła z 0,74 mkw. do zaledwie 0,44 mkw.

Temu, w którą stronę powinna zmierzać polityka mieszkaniowa w krótkim i dłuższym terminie, poświęcony będzie dzisiejszy (wtorkowy) panel naszego wydarzenia Real Estate Trends – na relację zapraszam na łamy „Rzeczpospolitej” w przyszłym tygodniu. W desperacji są Pracodawcy RP i Polski Związek Firm Deweloperskich, którzy na przyszły tydzień zaprosili polityków różnych partii na debatę „Mieszkania bardziej dostępne dla Polaków – możliwe działania dla rządu na pierwsze 100 dni”.