Prezes jednego z czołowych deweloperów utyskuje, że tempo wzrostu cen mieszkań jest za wysokie, choć to wprost przekłada się na marże spółki – czy ktoś widział coś podobnego? Rynek mieszkaniowy od miesięcy jest chwiejny i nie zanosi się, by sytuacja ustabilizowała się szybko. Mamy kumulację negatywnych zdarzeń. Zbliżający się koniec roku nasila pytania o to, co dalej z programem „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, który jest głównym sprawcą rozkręcenia popytu bez zadbania o podaż. A także silnego wzrostu cen na rynku pierwotnym i wtórnym. Czy będzie kontynuowany? Jeśli tak, to z jakim budżetem? Udzielenie odpowiedzi byłoby może łatwiejsze, gdyby nie wybory parlamentarne, a ściślej przeciąganie momentu przekazania władzy większościowej koalicji. A jest to koalicja na tyle szeroka – także jeśli chodzi o pomysły na mieszkaniówkę – że trudno wyrokować, w którą stronę owa polityka pójdzie. Kredyt na 0 proc.? Budowa 300 tys. mieszkań na wynajem? Zapis w umowie koalicyjnej na temat tej kwestii jest tak lakoniczny, a zarazem pojemny, że nic nie da się z niego wywróżyć. Skutkiem całego tego zamieszania w malignie jest niepewność i u potencjalnych nabywców mieszkań (kupować, czekać?), i u deweloperów (inwestować w budowę, czekać?). I wszystko to w szumie mediów społecznościowych, gdzie argumenty o braku widoków na zmniejszenie presji na wzrost cen zderzają się z argumentami, że bańka wkrótce pęknie.
Czytaj więcej
Na stole leży gotowy projekt rządu PiS przedłużenia wakacji kredytowych na 2024 r., na którym kre...
Resort rozwoju szacuje, że udzielono dotychczas 37 tys. „Bezpiecznych kredytów” na łączną kwotę 15 mld zł. Jednak w czterech z sześciu największych aglomeracji rząd wielkości wzrostu cen nowych mieszkań w skali roku to 20 proc. – wynika z szacunków Otodom Analytics na koniec października. Wobec czerwca, czyli ostatniego miesiąca przed wejściem w życie programu „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, wzrosty wyniosły 5–13 proc. Topnieje też siła nabywcza. Jeśli zagregować dane z sześciu największych aglomeracji, na koniec sierpnia średnie wynagrodzenie pozwalało na nabycie 0,64 mkw. nowego mieszkania wobec 0,71 mkw. średnio w I półroczu. To najmniej od dekady, choć do dramatu poprzedniej hossy daleko: w związku z galopadą cen od 2005 r. do 2007 r. siła nabywcza runęła z 0,74 mkw. do zaledwie 0,44 mkw.
Temu, w którą stronę powinna zmierzać polityka mieszkaniowa w krótkim i dłuższym terminie, poświęcony będzie dzisiejszy (wtorkowy) panel naszego wydarzenia Real Estate Trends – na relację zapraszam na łamy „Rzeczpospolitej” w przyszłym tygodniu. W desperacji są Pracodawcy RP i Polski Związek Firm Deweloperskich, którzy na przyszły tydzień zaprosili polityków różnych partii na debatę „Mieszkania bardziej dostępne dla Polaków – możliwe działania dla rządu na pierwsze 100 dni”.