W zeszły czwartek nasza drużyna narodowa dowiodła, że w pełni zasługuje na miłość i zaufanie polskich kibiców, pokonując po ciężkiej walce Wyspy Owcze. Jest to sukces niezwykle cenny, bo – po przegranych z Czechami i Mołdawią – porażka z tak trudnym przeciwnikiem jak Wyspy Owcze mogła oznaczać spadek na niekomfortowe ostatnie miejsce w grupie eliminacyjnej ME. Niestety, nawet największa beczka miodu może też zawierać łyżeczkę dziegciu. Przekonaliśmy się o tym trzy dni później, kiedy reprezentacja przegrała z Albanią. Nie ma jednak co się martwić: symulacje jasno wskazują, że wbrew głosom krytyków sytuacja jest znakomita. Ponieważ do finałów mistrzostw awansują dwie drużyny z grupy, wystarczy, że nasza reprezentacja wygra pozostałe trzy mecze, Czesi połowę swoich meczów przegrają, Albańczycy wygrają co najwyżej jeden, a Mołdawianie najwyżej dwa, a osiągniemy w pełni zasłużony sukces. Oczywiście pod warunkiem, że nie przegramy za miesiąc wyjazdowego meczu z Wyspami Owczymi, bo wtedy sytuacja nieco się skomplikuje.