Czas dziwnej stagflacji

Podobnie jak w latach 70. XX wieku ekonomiści zostali zaskoczeni rozerwaniem związku pomiędzy restrykcyjną polityką pieniężną banków centralnych walczących z inflacją a poziomem bezrobocia.

Publikacja: 11.08.2023 03:00

Pojęcie stagflacji kojarzy się z okresem lat 70., gdy na skutek wojny wietnamskiej w USA i ekspansyw

Pojęcie stagflacji kojarzy się z okresem lat 70., gdy na skutek wojny wietnamskiej w USA i ekspansywnej polityki socjalnej w Europie

Foto: Bloomberg

Pojęcie stagflacji kojarzy się z okresem lat 70., gdy na skutek wojny wietnamskiej w USA i ekspansywnej polityki socjalnej w Europie gwałtownie narastały deficyty wydatków rządowych, załamał się system walutowy z Bretton Woods oparty na dolarze i parytecie złota, a w efekcie embarga zastosowanego przez producentów ropy naftowej cena tego surowca wzrosła trzykrotnie. Efekty tej sytuacji były trzy: szybki, niekontrolowany wzrost cen czyli inflacja, negatywny lub niski wzrost gospodarczy i wysokie bezrobocie.

Charakterystyczną cechą tego okresu były niepokoje społeczne. Wyjście z tej sytuacji okazało się trudne i bolesne oraz wiązało się z istotną zmianą polityczną: rewolucją konserwatywną (Reagan, Thatcher i inni), gwałtownym wzrostem stóp procentowych, który uruchomił przejściowy dalszy spadek wzrostu PKB, wzrost bezrobocia i nasilenie niepokojów społecznych. W dłuższym horyzoncie czasowym te gorzkie lekarstwa jednak zadziałały.

Stagnacja z niskim bezrobociem

Porównanie „złych czasów” stagflacji lat 70. i sytuacji obecnej nasuwają się same. Wojna w Ukrainie pochłania olbrzymie środki z budżetu USA i kilku krajów europejskich (w tym Polski), ale jeszcze przedtem rządy sfinansowały gigantyczne wydatki związane z pandemią (zarówno ponosząc koszty jej zwalczania, jak i przeciwdziałania następstwom ekonomicznym i społecznym), na rynku pojawiła się olbrzymia masa „pustego” pieniądza, która wywołała inflację.

Inflacja okazała się na tyle uporczywa, że stopy procentowe podnoszone są nadal zarówno w USA, jak i strefie Euro. W Polsce zaczynamy przyzwyczajać się do wzorca inflacji lekko poniżej 10 proc. jako „normalnej”, dającej przestrzeń do politycznie motywowanych obniżek stóp. Wraz z pandemią i wojną oraz rosnącymi napięciami w kilku zapalnych punktach świata (Tajwan, Bliski Wschód) pojawiły się ograniczenia po stronie podażowej globalnej gospodarki: embarga na najbardziej wrażliwe surowce, zakłócenia w łańcuchach dostaw i wzrost kosztów, a przede wszystkim histeryczne wahania kosztów surowców energetycznych.

Wygląda na to, że rozwinięty świat przyzwyczaja się do trwałego zagrożenia inflacją i niskim poziomem wzrostu. Tym pesymistycznym oczekiwaniom towarzyszą niepokoje społeczne, takie jak szturm na Kapitol czy bunt przedmieść we Francji. Jest to jednak stagflacja dziwna, wyraźnie różna od swojej poprzedniczki sprzed ponad pół wieku.

Po pierwsze, nie zapowiada się klęska bezrobocia. Po drugie, mimo zakłóceń, dokonuje się bezprecedensowa rewolucja technologiczna i przestawienie gospodarki na zieloną, oczywiście przy rosnącym znaczeniu sektora wysokich technologii i badań naukowych.

Amerykański program IRA (Inflation Reduction Act), przewidujący niespotykanej wysokości zachęty fiskalne i inne dla firm inwestujących w wysokie technologie na terenie USA, można śmiało porównać z Rooseveltowskim New Dealem, który zmienił Amerykę i utrwalił jej dominację w gospodarce światowej. Europa próbuje imitować tak rozumianą politykę przemysłową, a Chiny czynią to po cichu od dawna. Są to jednak inicjatywy wyspowe. W większości krajów, tak jak w Polsce, inwestycje pozostają stagflacyjnie niskie.

Przyczyny dziwnej stagflacji

Czeka nas okres dziwnej stagflacji i wychodzenia z niej. Czeka nas na tej drodze wiele niespodzianek. Podobnie jak w latach 70. XX wieku ekonomiści zostali zaskoczeni rozerwaniem związku pomiędzy restrykcyjną polityką pieniężną banków centralnych walczących z inflacją a poziomem bezrobocia. Według kanonicznej wiedzy ekonomicznej restrykcyjna polityka pieniężna powinna doprowadzać do spadku inflacji i aktywności gospodarczej oraz wzrostu bezrobocia.

Tygodnik „The Economist” z 20 lipca 2023 r. przytacza wiele wyjaśnień czołowych ekonomistów świata, dlaczego tak się nie dzieje i dlaczego pojawiła się ta dziwna stagflacja. Może ona wynikać stąd, że tak naprawdę mamy w wielu krajach świata, w tym w USA, a w Polsce szczególnie, częściowo restrykcyjną politykę pieniężną, ale towarzyszącą jej bardzo ekspansywną politykę fiskalną (budżetową), spowodowaną wydatkami wojskowymi i socjalnymi. Daje to netto wciąż lekko ekspansywną tzw. policy mix, czyli całościową politykę gospodarczą.

Wielu ekonomistów widzi też przyczyny dziwnej stagflacji w silnych zmianach na rynkach pracy: demograficznych, aktywizacyjnych, konkurencyjnych, adaptacyjnych, kwalifikacyjnych itp. Ponadto w odróżnieniu od stagflacji lat 70. XX wieku ceny surowców zachowują się „histerycznie” (gwałtownie rosną i spadają).

Wyjaśnieniem zjawiska stagflacji są także emocjonalne (czyli nieracjonalne) oczekiwania społeczne: gospodarstw domowych i przedsiębiorców. Pracownicze gospodarstwa domowe, oczekując pogorszenia sytuacji gospodarczej i ewentualnej utraty pracy, nawet przy silnym wzroście cen ograniczają swoje roszczenia płacowe, zapewniając przedsiębiorcom rentowność, i oddalają konieczność redukowania kosztów przez zwalnianie pracowników. Dopiero w lipcu 2023 r. wzrost płac zaczyna dorównywać wzrostowi cen.

Gdyby gospodarstwa domowe odczuwały tylko strach przed inflacją, od dawna silnie walczyłyby o rekompensatę płacową wzrostu cen. W oczekiwaniach stagflacyjnych boją się jednak również o utratę pracy i dzięki temu dotychczas spirala cenowo-płacowa nie rozwinęła się tak mocno.

Oczekiwania stagflacyjne gospodarstw domowych też przyczyniają się do ograniczenia wzrostu cen, ponieważ ograniczają one wolumen wydatków. Natomiast oczekiwania stagflacyjne przedsiębiorców z powodu podwójnego strachu – inflacyjnego i recesyjnego – skutkują unikaniem przez nich naturalnego dla biznesu ryzyka i podejmują się tylko bardzo pewnych inwestycji, a więc i bardzo małych w strukturze PKB.

Czynnikiem wpływającym na ograniczenie wzrostu gospodarczego jest narastająca tendencja do tzw. suwerenności technologicznej w najpotężniejszych gospodarkach świata. Zamiast skupiać się na wykorzystaniu przewag komparatywnych, kraje te przyjmują strategię zapewnienia zaawansowanego poziomu technologicznego, który pozwoli im na autonomię.

Taki proces niesie ze sobą ryzyko zakłóceń w łańcuchach dostaw. Świadczą o tym chociażby wydarzenia z lata 2022 r., kiedy to w odpowiedzi na zakłócenia w dostawach żywności wiele krajów natychmiast wprowadziło polityki protekcjonistyczne.

Podobne sytuacje mogą się zdarzyć w innych sektorach. Według badania przeprowadzonego przez agencję Reuters ponad 75 proc. przedsiębiorców nie przewiduje stabilizacji łańcuchów dostaw w ciągu najbliższego roku. Taka sytuacja pokazuje, że racjonalność ekonomiczna zaczyna być zastępowana przez racjonalność polityczną, co może prowadzić do nieprzewidywalnych skutków na międzynarodowej arenie gospodarczej.

Emocje w miernikach rozwoju

Z wieloletnich interdyscyplinarnych badań nad wskaźnikiem zrównoważonego rozwoju (Balanced Development Index – BDI), które prowadzimy od lat 1999–2022 dla 22 europejskich krajów członkowskich OECD, wyłania się emocjonalny rys obecnych zawirowań gospodarczych. Nasze badania rzucają nowe światło na obecną sytuację społeczno-ekonomiczną w Europie w 2023 r.

Istotą wskaźnika BDI jest połączenie podstawowych wymiarów równowagi społeczno-gospodarczej: wewnętrznej sytuacji ekonomicznej (np. PKB, wielkość spożycia, stopa inflacji, bezrobocia, dług publiczny i inne), zewnętrznych uwarunkowań ekonomicznych (m.in. inwestycje zagraniczne, import, eksport, oprocentowanie obligacji), bieżącej sytuacji społecznej (nierówności, dzietność, przestępczość, oceny własnej sytuacji i inne) i oczekiwań społecznych (zmiany sytuacji własnej i kraju, rynku pracy, klimatu dla biznesu i inne.). Jest to łącznie 45 pomiarów zaciąganych co roku z międzynarodowych baz danych.

Tak skonstruowany wskaźnik BDI jest nie tylko miarą koniunktury społeczno-gospodarczej, ale także sterowalności systemu, czyli jego podatności ośrodka kierowniczego (rządu) na impulsy, a zatem zdolności do dalszego rozwoju według wyznaczonej ścieżki. Świadczą o tym badane przez nas korelacje ze wskaźnikami skłonności do inwestowania i „dobrego rządzenia” (World Governance Index – WGI).

Wprowadziliśmy do wskaźnika BDI także elementy emocjonalne: oceny sytuacji bieżącej i oczekiwania na przyszłość. Co więcej, w wyniku analizy danych z okresu ponad 20 lat okazało się, że to właśnie czynniki emocjonalne dynamizują cały system, popychając go do przesileń ekonomicznych i politycznych.

Ważniejsze od tego, czy kraj „naprawdę” (według ekspertów) jest czy nie jest w „w ruinie”, jest to, jak odczuwają to ludzie. Te odczucia to przede wszystkim subiektywny, emocjonalny odbiór luki pomiędzy oceną własnej bieżącej sytuacji a aspiracjami. Ekonomia jest zatem nie tylko polityczna, ale też emocjonalna, a racjonalna dopiero w dalszej kolejności. Krzywa oczekiwań społecznych zmienia się najsilniej (niekiedy nawet bardzo gwałtownie) w całym badanym okresie i wyprzedza zmiany zachodzące w ekonomicznej sytuacji wewnętrznej.

W roku 2019, kiedy w perspektywie opinii publicznej krajów UE nic jeszcze nie wskazywało na nadchodzącą katastrofę pandemii, nastąpiło załamanie oczekiwań w kierunku pesymizmu. Czyżby społeczeństwa 22 krajów miały większą zdolność przewidywania albo może raczej „przeczuwania” negatywnych scenariuszy przyszłości niż eksperci, think tanki i uczeni?

W roku 2023 mamy okazję ponownie sprawdzić tę hipotezę, bo podobne zjawisko załamania oczekiwań nastąpiło w roku 2022. Można się więc spodziewać silnego osłabienia gospodarczego w roku 2023, co jest już faktem. Otwarte pozostaje pytanie, czy można się też spodziewać jakichś dodatkowych negatywnych „atrakcji” jak pandemia. Miejmy nadzieję, że nie!

Autorzy są grupą badaczy z Akademii Leona Koźmińskiego

Pojęcie stagflacji kojarzy się z okresem lat 70., gdy na skutek wojny wietnamskiej w USA i ekspansywnej polityki socjalnej w Europie gwałtownie narastały deficyty wydatków rządowych, załamał się system walutowy z Bretton Woods oparty na dolarze i parytecie złota, a w efekcie embarga zastosowanego przez producentów ropy naftowej cena tego surowca wzrosła trzykrotnie. Efekty tej sytuacji były trzy: szybki, niekontrolowany wzrost cen czyli inflacja, negatywny lub niski wzrost gospodarczy i wysokie bezrobocie.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?