Od wielu miesięcy nie jest tajemnicą, że energia z odnawialnych źródeł energii jest najtańsza na rynku. Z tej perspektywy nie ma gorszej wiadomości dla konsumentów – o czym już wielokrotnie pisaliśmy – niż blokowanie rozwoju tej branży: symboliczna zaledwie liberalizacja ustawy odległościowej, która w dużej mierze uniemożliwia rozwój farm wiatrowych na lądzie, stopniowe wycofywanie wsparcia dla fotowoltaiki prosumenckiej oraz lawinowo rosnąca liczba odmów przyłączenia instalacji do sieci.
Oczywiście, te wszystkie działania chłodzące rynek OZE mają swoje uzasadnienie: gdy w niedzielę Polskie Sieci Elektroenergetyczne decydowały się na odcięcie OZE (z powodu nadprodukcji, która zaczęła popychać cały system energetyczny ku załamaniu), zrobiły to w celu zapewnienia bezpieczeństwa dostaw energii.
Czytaj więcej
Nowy rodzaj taryf może dać odbiorcom niższe rachunki pod warunkiem zaangażowania z ich strony i wymiany liczników energii. Znaczących spadków cen jednak trudno się spodziewać.
Tyle że ten dosyć desperacki krok odzwierciedla przede wszystkim to, jak niewiele zmienia się w systemie energetycznym: infrastruktura w Polsce po prostu czyni jedynie niewielkie kroczki ku dostosowaniu się do rozproszonego systemu źródeł energii. A skoro przebudowa czy modernizacja sieci się ślimaczy, to dla takiej infrastruktury OZE rzeczywiście są zagrożeniem. Być może właściciele sieci przesyłowych i dystrybucyjnych czekają na zapowiedziane elektrownie atomowe – wielkie źródła, które zastąpią dzisiejsze wielkie źródła (węglowe i gazowe) – licząc, że wszystko będzie mogło pozostać po staremu, a energia nadal będzie przesyłana przede wszystkim z kilku olbrzymich centrów do milionów odbiorców, a nie w przeciwnym kierunku.
Nowelizacja prawa energetycznego, o której piszemy w tym wydaniu „Rzeczpospolitej”, może zmienić reguły gry. Gdyby konsument, choćby pośrednio, zaczął mieć wpływ na to, jaki prąd kupuje i po jakiej cenie, to mógłby zacząć planować szczególnie energochłonne czynności na pory, kiedy energia jest najtańsza („poczekajmy z praniem do wieczora, zapowiadają porywiste wiatry”, „podładujemy samochód jutro, będzie upalnie”). Co ważniejsze jednak, zacząłby się interesować tym, w jaki sposób działa polska energetyka i dlaczego prąd jest tak drogi. Gdzie przepadają – tfu, są inwestowane – miliardy wykazywane przez spółki w raportach. Kim są liderzy, a kim hamulcowi zmian. Energetyka stałaby się znowu gorącym tematem, choć w sposób zupełnie inny niż do tej pory.