To wszystko powinno popsuć deweloperom świetnie prosperujący biznes. Zwłaszcza że ubiegły rok był dla sprzedawców nowych mieszkań rekordowy.
Tymczasem po pierwszym kwartale firmy deweloperskie znów zacierają ręce. Nie ukrywają, że idą na nowy rekord. Podbijają kolejne rynki, wchodząc do miast, w których do tej pory nie budowały.
Od kwietnia 2015 roku do marca tego roku deweloperzy wprowadzili do sprzedaży 54,3 tys. lokali. To o 500 więcej niż w czterech kwartałach 2007 roku, czyli w okresie wielkich żniw na rynku mieszkaniowym.
Nie ma dnia, by do oferty nie weszła kolejna mieszkaniowa inwestycja. Osiedla się rozrastają, powstaje trzeci, piąty, dziesiąty etap. Mieszkań jest prawdziwe zatrzęsienie. A sprzedaje się więcej, niż trafia do oferty. Przybywa inwestorów kupujących nieruchomości także za gotówkę. To lepsza inwestycja niż trzymanie pieniędzy na nisko oprocentowanych lokatach. Część kupców bierze po kilka–kilkanaście lokali w pakietach.
Ogromna konkurencja wśród deweloperów hamuje podwyżki cen. Zmusza też sprzedawców do ustępstw. Nie można skorzystać z dopłat do kredytów na ten rok? Nie szkodzi. W budżecie są pieniądze na kolejne lata. Wystarczy, że klient zapłaci za mieszkanie w przyszłym roku. Do tego czasu sprytny deweloper jest mu skłonny lokal wynajmować.