Z uwagi na rosyjską agresję Polska musi się skokowo dozbroić i przestawić energetykę z paliw kopalnych na wiatr, słońce i atom. Reindustrializacja, w tym konieczność rozbudowy przemysłu obronnego, uniezależnienie się od paliw kopalnych (jako konieczność o charakterze geopolitycznym) oraz wzmocnienie trendu transformacji w kierunku niskoemisyjnych źródeł energii (jako odpowiedź na zmiany klimatu), wymaga wzmożonego wysiłku inwestycyjnego.
Próbując nadrobić stracony czas, do inwestowania w morskie farmy wiatrowe na Bałtyku zabiera się między innymi PKN Orlen. W energetykę jądrową mają wprowadzić nasz kraj również spółki: KGHM i Polski Atom. Ocenia się, że same projekty energetyki wiatrowej off-shore kosztować będą nawet 40 mld euro! Przy takich potrzebach finansowych wąskim gardłem mogą okazać się banki w Polsce, które mają za mało funduszy własnych w stosunku do potrzeb kapitałowych dużych firm.
Regulacje bankowe są nieubłagane, bo pozwalają bankowi angażować się w dany podmiot lub grupę z nim powiązanych do wysokości jednej czwartej funduszy własnych instytucji kredytowej. Banki krajowe, aby podnieść limity koncentracji ekspozycji, potrzebowałyby zwiększyć swoje kapitały o dodatkowe dziesiątki miliardów złotych. Nie zrobią tego, bo zostały przyciśnięte do ziemi rosnącymi kosztami rezerw na spory frankowe i malejącą wartością obligacji skarbowych w portfelach czy wreszcie kosztem wakacji kredytowych. Akcje nowej emisji banków stały się niesprzedawalne, ich atrakcyjność ogranicza także restrykcyjna polityka dywidendowa polskiego nadzorcy.
Czytaj więcej
Piętrzące się ryzyka dla Europy oraz perspektywa kolejnych podwyżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych napędzają aprecjację dolara.
Alternatywę stanowiłoby wyjście polskich koncernów na krajowy rynek kapitałowy z emisją obligacji. Lecz ten, wbrew powszechnemu mniemaniu, jest niedorozwinięty pod względem wielkości i palety dostępnych instrumentów finansowania. To kolejne, choć mniej oczywiste, zaniedbanie III RP.