Piotr Skwirowski: Budżet dla łatwowiernych

Rządowe plany nie odzwierciedlają tego, co się dzieje w finansach państwa. Bo jaki jest ich stan, trudno dziś ocenić.

Publikacja: 30.08.2022 22:00

Piotr Skwirowski: Budżet dla łatwowiernych

Foto: PAP

Jeszcze parę lat temu na ogłoszenie przez rząd projektu budżetu państwa na kolejny rok ekonomiści, ale też duża część wyborców – tych zainteresowanych tym, jak państwo wydaje ich pieniądze – czekali z zapartym tchem. Dziennikarze stawali na głowie, żeby choć część budżetowych liczb poznać i pokazać wcześniej. Dziś aż takiego wielkiego wrażenia te liczby nie robią. Z prostej przyczyny – PiS jak nikt wcześniej dba o to, by finanse państwa nie były przejrzyste. Coraz więcej jego wydatków wyprowadza poza budżet, a tym samym poza kontrolę parlamentu.

W kreatywnej księgowości rząd PiS osiągnął mistrzostwo. Budżet państwa to dziś wycinek tego, co dzieje się z finansami publicznymi. I to z roku na rok mniejszy wycinek. Z kronikarskiego obowiązku informuję więc tylko, że rząd opiera plany na 2023 r. na założeniu, że nasza gospodarka urośnie o 1,7 proc., inflacja wyniesie 9,8 proc., a deficyt w kasie państwa nie przekroczy 65 mld zł.

Czytaj więcej

Rząd planuje wysoki deficyt w 2023. Sporo wyda na armię i zdrowie

O wiarygodności tych liczb można dyskutować godzinami. Wystarczy powiedzieć, że poprzedni budżet, ten na rok 2022, rząd oparł na założeniu, że inflacja wyniesie 3,3 proc. W lipcu w ujęciu rocznym mieliśmy 15,6 proc. Strach pomyśleć, co się stanie, jeśli i w planie inflacyjnym na przyszły rok rząd pomylił się w podobnym stopniu.

Jeszcze w czerwcu w założeniach budżetu na 2023 r. rząd przyjął, że wzrost PKB wyniesie 3,2 proc., a inflacja 7,8 proc. Po dwóch miesiącach i od tych liczb jesteśmy daleko. A recesja puka do drzwi. Inwestycje, które mogłyby nas uchronić przed recesją, szorują po dnie. O deficycie szkoda nawet wspominać, wszak ekonomiści szacują, że poza budżetem może być grubo ponad 100, a może nawet 200 mld zł.

Z pobłażliwym uśmiechem należy traktować rządowe przechwałki o wzroście dochodów o 110 proc. w porównaniu z ostatnim budżetem przygotowanym przez rząd PO–PSL. Wszak oznacza to tyle, że rząd PiS zabiera z kieszeni wyborców dwa razy więcej niż poprzednicy. Naprawdę jest się czym chwalić? Pieniądze nie rosną na drzewach. A w bajki o tym, że tyle rząd zabrał mafiom VAT-owskim, uwierzą chyba tylko dzieci.

Duża część tych pieniędzy to nowe podatki (nie będzie choćby zaplanowanej wcześniej obniżki VAT do 22 i 7 proc.) i cichy zabójca domowych budżetów, czyli inflacja. Za jej gwałtowny wzrost odpowiada nie tylko Putin, pandemia, drożejące surowce energetyczne, ale też rząd PiS, który najpierw zagrożenie inflacyjne bagatelizował, a do walki z nim zabrał się zbyt późno. Przy tym mało skutecznie, bo bojąc się utraty władzy, nie ustaje w dosypywaniu pieniędzy na rynek poprzez różnego rodzaju programy socjalne, jak choćby 14. emerytura. A mówi już nawet o 15. Różne tarcze, programy wsparcia, przygotowywane w pośpiechu, bez pomysłu i zastanowienia, też sytuacji nie poprawiają.

Czym się to skończy? Czasy są bardzo trudne, a sytuacja dramatycznie niepewna. Rząd zapewnia, że finanse publiczne są stabilne. Pozostaje wiara, że tak jest, bo z wycinkowego planu finansowego państwa wyczytać tego nie można.

Jeszcze parę lat temu na ogłoszenie przez rząd projektu budżetu państwa na kolejny rok ekonomiści, ale też duża część wyborców – tych zainteresowanych tym, jak państwo wydaje ich pieniądze – czekali z zapartym tchem. Dziennikarze stawali na głowie, żeby choć część budżetowych liczb poznać i pokazać wcześniej. Dziś aż takiego wielkiego wrażenia te liczby nie robią. Z prostej przyczyny – PiS jak nikt wcześniej dba o to, by finanse państwa nie były przejrzyste. Coraz więcej jego wydatków wyprowadza poza budżet, a tym samym poza kontrolę parlamentu.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację