Trwają wakacje, więc prognoz i analiz specjalistów od ekonomii jak zwykle w tym „ogórkowym sezonie” krąży mniej. Mimo to dość niebezpiecznie przybywa kasandrycznych wizji tego, co się stanie w gospodarce, i to już po wakacjach. I nie chodzi tylko o wizje polityków opozycji walczących o głosy w przyszłorocznych wyborach.
„Idzie sztorm, którego siła wiatru wyjdzie poza skalę Beauforta. Recesja będzie długotrwała” – ostrzegał w poniedziałek w Parkiet TV Jarosław Grzywiński, były szef warszawskiej giełdy, a obecnie ekspert klubu przedsiębiorców Business Centre Club (BCC). Ledwo dzień później, we wtorek, w podobnym, pesymistycznym tonie wybrzmiał raport innej organizacji biznesowej – Konfederacji Lewiatan. „86 proc. pracodawców spodziewa się kilkuletniego poważnego kryzysu gospodarczego w Polsce. To przekonanie podzielają przedstawiciele wszystkich firm, niezależnie od wielkości” – czytamy.
Na drugim biegunie są przedstawiciele rządu i związanych z nim instytucji, którzy zachwalają wciąż dobrą kondycję polskiej gospodarki na tle Europy i opowiadają o zbliżającym się zaledwie spowolnieniu.
Kto będzie miał rację? Czas pokaże. Trzeba jednak pamiętać, że w ostatnich dwóch–trzech latach gospodarka potrafiła płatać niesamowite figle nie tylko politykom, ale również specjalistom odpowiedzialnym za formułowanie wszelakich prognoz gospodarczych. Niestety, figle niemal zawsze in minus.
Tak było chociażby z inflacją. Dwa lata temu, ba, nawet jeszcze na początku ubiegłego roku ekonomiści, z prezesem NBP na czele, wykluczali wysoką, kilkunastoprocentową inflację, która utrzyma się przez dłuższy czas, nawet kilku lat. Stało się inaczej. Jeszcze kilka miesięcy temu o ryzyku stagflacji w Polsce (czyli wysokiej inflacji i spadającym wzroście gospodarczym) nie było mowy. Obecnie ten scenariusz się materializuje.