Szef rządu zaapelował do polskiej młodzieży o pisanie listów do rówieśników z Norwegii. „Piszcie do waszych młodych przyjaciół – oni powinni się podzielić tym nadmiarowym, gigantycznym zyskiem” z rosnących cen ropy i gazu – przekonywał. Sprawa jest więc poważna.
Premier zapewne przypomniał sobie czasy, kiedy polska młodzież „spontanicznie” na lekcjach rosyjskiego pisała listy do sowieckich pionierów. Dzięki temu Rosjanie dowiadywali się, że nasza młodzież zbiera grzyby i jagody, a także, że w Polsce można kupić gumę do żucia, co wzbudzało zazdrość radzieckich dzieci.
W czasie wojny nie ma jednak czasu na głupstwa. Dziś trzeba pisać z misją. Uczyć się dyplomacji za młodu. Chodzi bowiem o to, aby młodzi Norwegowie przekonali swój rząd, że muszą nam taniej sprzedać gaz, jeśli chcą uniknąć (oczywistych) oskarżeń, że żerują na wojnie.
Mogą podzielić się nadmiarowym zyskiem z nami, albo – równie wspaniałomyślnie – pomóc Ukrainie. Wszyscy przecież wiedzą, że norweskie firmy paliwowe topią zyski w jakimś funduszu dla przyszłych pokoleń.
Co innego u nas. Krajowi monopoliści wiedzą najlepiej, jak „sprawiedliwie” dzielić profity w rodzimym kręgu synekur. Nasze pałacyki, „rodowe srebra” zawsze zostają w polskich rękach. No chyba że sprzedać jakąś firmę, to wtedy wybieramy m.in. przyjaciół Putina.