Mamy za sobą emocje związane z groźbą weta Polski i Węgier w sprawie nowego budżetu UE, jak również funduszy odbudowy po Covid-19 oraz – co bardziej istotne – funduszu transformacji klimatycznej, której Polska będzie największym beneficjentem, podobnie jak w przypadku programu spójności oraz funduszu covidowego. Trudno było zakładać formalne weto, gdyż nie wyobrażam sobie, by pod hasłem rzekomego zagrożenia suwerenności (od kiedy praworządność ma stać w kontrze do suwerenności?) jakikolwiek przytomny polityk mógłby nawet pomyśleć o pozbawieniu Polski realnej pomocy rozwojowej, która do opanowania i wyjścia z kryzysu gospodarczego jest absolutnie niezbędna.
Covid-19 ma dewastujący wpływ na stan gospodarek, w szczególności na poziom finansów publicznych, zniszczonych koniecznością uruchamiania pomocowych tarcz finansowanych z pieniędzy podatników bądź też zwiększających drastycznie zadłużenie publiczne. Polska nie jest w tym przypadku wyjątkiem – wartość naszej tarczy to prawie 10 proc. PKB. W tych warunkach przestrzeń fiskalna naszych finansów publicznych praktycznie się wyczerpała. Poziom długu publicznego w stosunku do PKB przekroczyłby maksymalny konstytucyjny pułap 60 proc., gdyby nie triki rządzących, wyprowadzających poza budżet istotną część nowego długu emitowanego głównie przez kontrolowane przez rząd PFR i BGK.
Nie eksperymentujcie
Oczywiście na tle innych krajów Europy Zachodniej generalny obraz drastycznie pogarszających się finansów publicznych nie jest aż tak zły, niemniej należy mieć na uwadze, że Polska nie jest niestety członkiem strefy euro (nie może korzystać z wielu mechanizmów wsparcia krajów tej strefy w przypadku wystąpienia zewnętrznych szoków podażowych), dlatego w długim terminie skazana jest na łaskę inwestorów zagranicznych finansujących nasz dług (na koniec 2019 r. 42,5 proc.), gdyż poziom krajowych oszczędności mamy dalece niewystarczający.
Nie należy w takiej sytuacji eksperymentować i testować cierpliwości rynków finansowych, tylko czynić wszystko, by utrzymać deficyt w ryzach. Wbrew wielu fanom tyleż modnej, co zupełnie nieodpowiedzialnej nowej teorii monetarnej uważam, że przestrzeń fiskalna, którą dysponuje polski rząd, jest już bardzo niewielka. To nie jest tak, jak mówi wiceminister finansów Patkowski, że wszystko jest OK, dopóki inwestorzy chcą nam pożyczać. Zarządzanie finansami publicznymi to nie jest kasyno, a nuż się uda prześlizgnąć. To tak nie funkcjonuje, przykładów można znaleźć mnóstwo w historii gospodarczej świata.
Niech banki finansują gospodarkę
W tej niezwykle trudnej i złożonej sytuacji szczególnie istotne będzie w pierwszym postpandemicznym roku 2021 (taką przynajmniej wszyscy mamy nadzieję), by nasz system bankowy aktywnie wspierał sferę realną gospodarki, której kondycja z pewnością nie będzie dobra ze względu na drastyczne zmiany rynkowe oraz wprowadzone przez rząd restrykcje w życiu publicznym. W europejskim systemie kontynentalnym, którego część stanowimy, za ponad 80 proc. finansowania gospodarki odpowiadają banki (w Polsce to aż 85–88 proc.).