A komunizm nie upadł tak do końca. Ciągotki do utrzymania jak największej państwowej domeny miały kolejne rządy, a obecny w szczególności. Chciałby nawet ją zwiększyć. Coraz częściej słyszymy o przedsiębiorstwach strategicznych, które – by wieść prym w gospodarce – muszą być ściśle nadzorowane przez polityków i wskazanych przez nich menedżerów, bo inaczej gospodarka sobie nie poradzi, a zagraniczny kapitał wyssie ją do cna. Całe to gadanie kończy się jednak zwykle na wyjadaniu konfitur w postaci licznych intratnych posad w przedsiębiorstwach. Te zaś bez końca marnują szanse na poprawę swego działania czy ekspansję międzynarodową.

Widać to najlepiej w przemyśle zbrojeniowym. Różnica jakości działania między segmentem państwowym a prywatnym jest tu wręcz szokująca. Najbardziej odróżnia firmy prywatne od państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej duży udział eksportu w przychodach. To prawdziwy probierz jakości firmy. Żeby eksportować, trzeba umieć to robić i mieć co eksportować.

Fakt, że eksport stanowi ledwie 10 proc. przychodów PGZ, jest zawstydzający. Owszem, udało się sprzedać za granicę trochę rakiet Grom czy rosomaków. Ale tam lepiej pamiętają kompromitujący kontrakt z Malezją na dostawę czołgów Twardy.

W tym czasie prywatni radzą sobie świetnie. WB Electronics jest autorem najbardziej spektakularnego polskiego sukcesu w branży zbrojeniowej. Udało jej się sprzedać licencję na Fonet, system wewnętrznej łączności w pojazdach, amerykańskiemu koncernowi Harris. Ten eksportuje go na cały świat. Korzystają z niego Amerykanie w swych hummerach.

W Vigo System, specjalizującej się w detektorach podczerwieni, ponad 90 proc. produkcji trafia na eksport, np. do superszybkich pociągów czy... w kosmos. Firma dostarczyła swoje detektory do marsjańskiego łazika Curiosity. Takich firm można wymienić co najmniej kilkanaście. Powstawały od podstaw, od razu na rynkowych zasadach. Muszą się bardzo starać. W przeciwieństwie do PGZ. Przecież jest państwowy i zlecenia dostać musi.