Źle się stało, że na szczyt klimatyczny COP26 w Glasgow nie pojechał Michał Kurtyka, były już minister klimatu i środowiska, który jako prezydent COP24 w Katowicach przed trzema laty wypracował z przedstawicielami wszystkich państw porozumienie katowickie. Stworzyło ono księgę zasad do ustaleń, jakie zapadły na szczycie klimatycznym w Paryżu. W Katowicach zawiązała się również współpraca między Polską a Wielką Brytanią w kwestii rozwoju elektromobilności.
Dobrze, że na szczyt pojechał wiceminister klimatu Adam Guibourgé-Czetwertyński, nasz główny negocjator klimatyczny. Miejmy nadzieję, że nie potwierdzą się plotki o jego rychłym odejściu z ministerstwa, bo tym samym Polska straciłaby jednego z najlepszych ludzi od dyplomacji klimatycznej, a jeszcze sporo różnych rokowań przed nami, szczególnie w Brukseli.
Od katowickiego szczytu klimatycznego w Polsce, mimo oporu materii i różnych „czasowstrzymywaczy", udało się zrobić kilka rzeczy. Minister Artur Soboń wynegocjował z górnikami umowę społeczną, w której strona związkowa zgodziła się na zamknięcie górnictwa węgla kamiennego. Rok 2049 zapisany w dokumencie zapewne się zmieni, bo ani nie mamy tyle węgla, który opłacałoby się wydobyć, ani rosnące koszty jego spalania nie pozwolą, by proces dekarbonizacji został tak bardzo rozwleczony.
Udało się w znaczący sposób nadać impet wymianie kopciuchów. Na przykładzie Krakowa świetnie widać, że ambitny cel i determinacja samorządu, przy wsparciu rządowego programu, przynoszą skutki w walce ze smogiem.
Najmniejsze efekty widać w elektromobilności, ale jest szansa, że zaakceptowany właśnie przez Komisję Europejską program wsparcia dla infrastruktury ładowania o wartości 800 mln zł da turbodoładowanie do elektryfikacji transportu.