Gospodarka, głupcze – hasło tej treści stało się sloganem kampanii prezydenckiej Billa Clintona, która przyniosła mu zwycięstwo w 1992 r. Marzy mi się, by politycy pracujący nad regulacjami w polskiej gospodarce, np. dotyczącymi handlu, zwłaszcza niedzielnego, zawiesili sobie w gabinetach podobne: „konwergencja, głupcze".

Współczesna gospodarka staje się bowiem coraz bardziej skomplikowana, a poszczególne jej dziedziny przenikają się ze sobą, nie tylko konkurując, ale i do siebie upodabniając. Tak oto ubocznym i całkowicie niezamierzonym efektem zakazu handlu w niedziele, wprowadzonego przez rządzącą partię na wniosek NSZZ Solidarność, stała się rewolucja logistyczna. Bo jak inaczej nazwać to, że paczki z e-sklepów można dziś odbierać i nadawać niemal w każdej placówce handlowej – dużej i małej. Coś, co miało pierwotnie być tylko wykorzystaniem luki prawnej przez jedną z sieci, okazało się wielką innowacją. Sklepy naprawdę stały się placówkami pocztowymi, co pozwala im przetrwać coraz ostrzejszą konkurencję. A urzędy pocztowe, w poszukiwaniu dodatkowych dochodów, stały się czymś na kształt bazaru, tyle że bez warzyw.

Czytaj więcej

Taksówkarze niczym kurierzy. Szybkie dostawy podbijają rynek

Konwergencja obejmuje kolejne branże – sieci taksówkarskie, które w pandemii ratowały się dostarczaniem paczek i innych przesyłek, na stałe rozszerzają o to swoje usługi. A właściciele centrów handlowych, z których z powodu niedzielnego zakazu i pandemii odpływają klienci, zamierzają je przebudować, by były tam też biura i mieszkania, na które popyt jest rozgrzany do czerwoności. Taka rewolucja czeka przynajmniej trzy centra handlowe w Warszawie. Konwergencja przybiera też inne postaci, np. supermarketu, jaki wyrósł na stacji paliw na moim osiedlu, dzięki czemu można tam robić zakupy przez całą dobę siedem dni w tygodniu.

Życie nie znosi próżni i każda próba nadmiernej ingerencji w jakąś dziedzinę gospodarki wywołuje zmiany, jakich nie są w stanie przewidzieć w swoim rewolucyjnym szaleństwie politycy. Myśl „konwergencja, głupcze" dedykuję zwłaszcza tym, którzy w Sejmie właśnie zaczęli pracę nad projektem ustawy mającym zamknąć w niedzielę sklepowe placówki pocztowe. I niech się nie obrażają – Bill Clinton potraktował hasło „gospodarka, głupcze" nie jako inwektywę, ale szansę. Szansę, która przyniosła mu zwycięstwo.