Wojciech Warski: Nieroztropność i nieprzyzwoitość

Rząd planuje zmasowane uderzenie podatkowe w sektor MSP, rzekomo w imię sprawiedliwości społecznej. De facto likwidowany jest podatek liniowy, który był źródłem dobrobytu całego społeczeństwa, nie tylko przedsiębiorców.

Publikacja: 03.08.2021 21:00

Wojciech Warski: Nieroztropność i nieprzyzwoitość

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Rewolucja podatkowa Leszka Millera z 2004 r., czyli wprowadzenie podatku liniowego od dochodu z pozarolniczej działalności gospodarczej, uruchomiła mechanizmy, które skutkowały eksplozją przedsiębiorczości, niebywałym wzrostem dochodu narodowego i szybszym bogaceniem się społeczeństwa. Nie całego wszak – nie każdy miał kompetencje i możliwości uczestniczyć w tym sukcesie, co legło zresztą u podstaw korekty społecznej po 2015 r. i próby kreacji „nowych elit" przez manipulatorów sceny politycznej.

W międzyczasie jednak to siła polskiej przedsiębiorczości dała efekt „zielonej wyspy" w kryzysie światowym po krachu Lehman Brothers w 2008 r. i pozwoliła finansować wielkie transfery społeczne od 2016 r. (bo uszczelnianie luki w VAT zapewniło to finansowanie tylko w niewielkim stopniu). Przez 30 lat zbudowana została silna gospodarka, poważnie licząca się co najmniej na europejskim rynku i przyczyniająca się walnie do odbudowy pozycji politycznej Polski. Bowiem – jak wiadomo – pozycję państwa definiuje przede wszystkim jego siła ekonomiczna, a nie gromkie patriotyczne pokrzykiwania.

Covid wydrenował kapitały sektora MSP

Pandemiczne przetrwanie dwóch milionów polskich firm sektora małych i średnich przedsiębiorstw finansowane było po części (i nie dla wszystkich poszkodowanych) przez „tarcze", ale również przez zgromadzone w okresie poprzedniej prosperity kapitały. Finansowane w tym większym stopniu, im mniejsza firma.

Dziś firmy sektora MSP są więc w bardzo wielu branżach z tych kapitałów wydrenowane, bo zostały one przejedzone na podtrzymanie zatrudnienia i przetrwanie biznesów na niskich obrotach w pandemii. A tu nadchodzi godzina próby – Polski Ład.

Dziś rząd planuje zmasowane uderzenie podatkowe w sektor MSP, rzekomo w imię sprawiedliwości społecznej. De facto likwidowany jest podatek liniowy w działalności gospodarczej, ten sam, który był źródłem dobrobytu całego społeczeństwa, nie tylko przedsiębiorców, ale zarazem solą w oku socjalizujących związków zawodowych i populistów.

Obecne podniesienie osłabionym firmom kosztów pracy o blisko 9 proc., nazywane nieodliczalną składką zdrowotną, oraz wiele utrudnień fiskalnych obliczonych na większy pobór podatków jest działaniem sabotującym rozwój gospodarczy. Nie zmienia obrazu karkołomnie sformułowana „ulga dla klasy średniej" ani propagandowe zachwalania rzekomych zalet jeszcze bardziej pokomplikowanego systemu podatkowego.

Przy tym nie jest to jakaś zmiana rozwojowa, skierowana na sfinansowanie reform koniecznych w naszym zaniedbanym państwie. Jest to zmiana czysto redystrybucyjna, skoro – jak wyliczył w tekście „Polski chaos" Janusz Jankowiak („Rzeczpospolita", 28.07.2021) – korzyści rodzin emerytów, bynajmniej niedotkniętych w jakiś szczególny sposób pandemią i zasilonych 13., 14. emeryturą, wyniosą ponad 11 mld zł rocznie, a straty rodzin osób w wieku produkcyjnym to 6,2 mld zł. Czyli siła pociągowa gospodarki, polscy przedsiębiorcy i osoby tworzące dochód narodowy, otrzyma rachunek za rządowe pomysły obniżenia podatków innym grupom społecznym.

Wyższy klin podatkowy i wyższe koszty pracy nie są fragmentem jakiegoś przemyślanego projektu nowego systemu podatkowego, jakim był np. projekt jednolitej daniny, proponowany od lat przez prof. Pawła Wojciechowskiego. Tamten projekt połączenia składek i podatków (który przecież można różnie parametryzować – od neutralnego budżetowo po kosztowy, w określonym celu) był jedyną przemyślaną propozycją reformy systemu podatkowego w kierunku większej sprawiedliwości społecznej i uproszczenia systemu.

Jedyny pozytyw

W obecnym projekcie podatkowym Polskiego Ładu pozytywne są tylko podwyżka kwoty wolnej od podatku i zmiana progów. Poza tym nie widać żadnej myśli reformatorskiej. Wyziera z niego pogoń za efektem propagandowym i utrzymanie przychylności wyborców Prawa i Sprawiedliwości (bo o całej Zjednoczonej Prawicy chyba nie będzie można mówić) oraz emerytów. Podatki niby nominalnie nie rosną, ale cały złożony system trików ich wyliczania efektywnie silnie podnosi opodatkowanie działalności gospodarczych, firm i pracowników.

Brak elementów prorozwojowych, projekt nie skupia się na rzeczywistych reformach usług publicznych, jedynie ma dofinansować służbę zdrowia. Nie ma na celu wzmocnienia kluczowego czynnika rozwoju, jakim są inwestycje. Te same inwestycje, które były osią rządowego projektu „Strategii odpowiedzialnego rozwoju". Według niej inwestycje miały urosnąć do 25 proc. PKB (dziś mamy spadek do 17 proc., w tym prywatnych ledwie 12 proc. PKB).

Ale aby były inwestycje, trzeba po pierwsze zostawić pieniądze w firmach, a po drugie – i nie mniej ważne – stworzyć dobry klimat inwestycyjny. To pojęcie bardzo szerokie, od zachęt podatkowych po praworządność i warunki wzrostu produktywności. Jak jest – wiemy. Nie są premiowane osoby o wyższych kwalifikacjach. Wręcz odwrotnie, stają się bogaczami do podatkowego złupienia.

Obietnica dofinansowania kredytów mieszkaniowych nie zastopuje emigracji młodzieży, pokolenia Netflixa, niegodzącego się na obecny kurs kraju. Suma tych braków to jest zwykła nieprzyzwoitość.

Apel najważniejszych organizacji biznesowych kraju o odłożenie tych pseudoreform o rok, dla rzetelnej konsultacji społecznej, pozostaje na razie bez echa. Tak fundamentalne zmiany gospodarcze są konsultowane w środku okresu urlopowego, pierwotnie przez „aż" dwa tygodnie, właśnie przedłużone do pięciu. Praktycznie nie ma w nich Rady Dialogu Społecznego. A mimo to rząd będzie twierdził, że „odbył konsultacje społeczne". To hipokryzja czystej wody.

Jest jeszcze jeden efekt zapisów Polskiego Ładu. To dramatyczny spadek dochodów samorządów, obciążanych coraz nowymi zadaniami, ale bez zapewniania finasowania. Nietrudno zauważyć, że rząd stara się marginalizować samorządy na wszelkie możliwe sposoby. Dobrym przykładem jest Krajowy Plan Odbudowy, który w wersji wysłanej do Brukseli obdziela samorządy głównie możliwością zaciągania pożyczek, podczas gdy unijne granty mają iść do spółek Skarbu Państwa.

Trudno nie dojść do wniosku, że obecne działania Partii i rządu wcale nie mają na celu dobra „zwykłego Polaka", zwłaszcza w dłuższym czasie. Warto, by zauważyli to przynajmniej niektórzy sympatycy „dobrej zmiany". Projekt Polskiego Ładu jest po prostu elementem bezkompromisowej walki o utrzymanie się przy władzy za wszelką cenę. Nawet za cenę bardzo prawdopodobnej marginalizacji Polski na przyszłe dziesięciolecia.

Jeżeli dodać do tego inne elementy rządzenia, związane z polityką zagraniczną i obronnością, jest to narażanie Polski na ryzyka, być może porównywalne historycznie z rozbiorami Polski. Jako jeden z bardzo, bardzo wielu świadomych Polaków, jako obywatel i przedsiębiorca nie wyrażam na to zgody.

Dr Wojciech Warski jest szefem zespołu doradców gospodarczych Koalicji Polskiej i wiceprezydentem Pracodawców RP

Rewolucja podatkowa Leszka Millera z 2004 r., czyli wprowadzenie podatku liniowego od dochodu z pozarolniczej działalności gospodarczej, uruchomiła mechanizmy, które skutkowały eksplozją przedsiębiorczości, niebywałym wzrostem dochodu narodowego i szybszym bogaceniem się społeczeństwa. Nie całego wszak – nie każdy miał kompetencje i możliwości uczestniczyć w tym sukcesie, co legło zresztą u podstaw korekty społecznej po 2015 r. i próby kreacji „nowych elit" przez manipulatorów sceny politycznej.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację