Był już szefem francuskiej dyplomacji, ministrem środowiska i rolnictwa. Wiceministrem ds. europejskich i komisarzem UE ds. polityki regionalnej, a także eurodeputowanym z ramienia prawicowej partii UMP.
Teraz prezydent Francji Nicolas Sarkozy zdecydował, że Michel Barnier powinien się sprawdzić w biznesie. W Komisji Europejskiej przypadła mu jedna z najbardziej prestiżowych tek: odpowiada za rynek wewnętrzny, w tym za reformę unijnych rynków finansowych. Przedsmak tego, jak będzie wyglądała ta reforma, dali już Gordon Brown i Nicolas Sarkozy, zapowiadając drastyczne opodatkowanie bankowych bonusów.
Barnier nie wywodzi się z elity francuskich polityków. Nie skończył słynnej ENA (École Nationale d’Administration). Jest absolwentem paryskiej Wyższej Szkoły Handlowej, którą skończył w 1972 r. Rok później zaczął pracę w administracji, początkowo regionalnej. W 1978 r. został wybrany do Zgromadzenia Narodowego i pozostał tam do roku 1993.
Jego nominacja na stanowisko komisarza odpowiedzialnego za unijny rynek wewnętrzny wzbudziła protesty w londyńskim City. Barnier robił wszystko, aby Londyn uspokoić.
– Wiem, jak ważne jest City. Zdaję sobie sprawę ze znaczenia tego ogromnego centrum finansowego dla rozwoju Wielkiej Brytanii i całej Europy. W umowie o pracę nie wpisano mi, że mam być miły albo wredny. Muszę jedynie pracować tak, aby Europa wyciągnęła wnioski z kryzysu, a także by wspierać centra finansowe – City, Frankfurt czy Paryż – mówił. Nieoficjalnie wiadomo, że Francuzi umówili się z Brytyjczykami i mieli powiedzieć: poprzemy baronessę Ashton na stanowisko szefowej dyplomacji, jeśli wy będziecie głosować za Barnierem.