Najgorsze macie już za sobą

Polska pozostanie w regionie liderem pod względem tempa wzrostu PKB. Zapracowaliście ciężko na to szczęście w kryzysie – przekonuje w rozmowie z Danutą Walewską główny ekonomista Deutsche Banku prof. Norbert Walter

Publikacja: 22.12.2009 01:32

Najgorsze macie już za sobą

Foto: Forum

[b]Rz: Mamy prawie koniec 2009 r. Proszę zabawić się we wróżbitę: co stanie się z gospodarką grecką i finansami, których stan ostatnio wstrząsnął rynkami finansowymi?[/b]

Grecja to niejedyny kraj, który znalazł się w tak trudnej sytuacji gospodarczej. Wszystkie te kraje zachowywały się nieodpowiedzialnie w przeszłości, wydając pieniądze na prawo i lewo. Przy tym pieniądze wydawało nie tylko państwo, ale i sami Grecy. A nie może być nic gorszego, jak wejść w światową recesję z gigantycznym zadłużeniem budżetu, państwa i konsumentów. Podobną sytuację mamy na Węgrzech i krajach bałtyckich. Grecję czeka teraz kilka bardzo trudnych lat. Ale nie przesadzajmy w znaczeniu tego kraju dla reszty Europy. Grecka gospodarka jest mała, nie jest zacofana, oświata jest tam na przyzwoitym poziomie, Grecy mają dobre kontakty handlowe. To jednak nie zmienia sytuacji, że wydatki i w sektorze publicznym, i w prywatnym muszą ulec drastycznemu ograniczeniu.

[b]Wyobraża pan sobie taką sytuację, że Grecja opuszcza strefę euro?[/b]

Zdecydowanie nie. Najprostsze wyliczenie pokazuje, że dla Grecji najdroższym wyjściem byłoby dzisiaj opuszczenie eurolandu. Reszta strefy euro też rozumie, że byłby to ogromny cios dla wszystkich. To jednak nie oznacza, że Grecja będzie ratowana za wszelką cenę i może sobie pozwolić na nieodpowiedzialną politykę. Grecję wybawią z kłopotów wspólnie instytucje europejskie i Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

[wyimek]Politycy szukający prostych rozwiązań, którzy mimo wszystko podniosą podatki, nie osiągną swoich celów[/wyimek]

[b]Mielibyśmy więc pierwszy pakiet ratunkowy MFW dla kraju strefy euro.[/b]

Unia Europejska dofinansowała fundusz, a wprowadzenie w Grecji programu naprawczego nadzorowanego przez MFW jest dobrym rozwiązaniem.

[b]Tym samym całkowicie zmieniłaby się rola samego funduszu – z policjanta pilnującego budżetu i inflacji w krajach rozwijających się stałby się światową instytucją dbającą o kondycję wszystkich krajów bez wyjątku?[/b]

Dziś znów mamy MFW taki, jak powinien być cały czas. Jest to możliwe dzięki nowemu dyrektorowi generalnemu Dominique’owi Strauss-Kahnowi. Kiedy na konferencji w Waszyngtonie Dominique występował po raz pierwszy, krzyknąłem: wrócił do nas MFW! Bo rzeczywiście tak się stało.

[b]Jak to się stało, że mimo kłopotów w kilku krajach strefy euro europejska waluta jest nadal tak silna? Czy może to nie euro jest silne, ale dolar słaby?[/b]

Wielu ekonomistów uważa, że euro też ma problemy. Nie podzielam ich opinii. Gospodarka europejska byłaby dzisiaj w lepszej kondycji, gdyby euro nie było tak silne. Ale w przyszłości euro będzie silne, bo dolar pozostanie słaby. Na całym świecie zbyt wielu inwestorów uwierzyło w walutę amerykańską i ulokowało kapitał wyłącznie w dolarowych obligacjach rządu USA. Robili to przede wszystkim Japończycy, Rosjanie, mieszkańcy Emiratów, ale przede wszystkim Chińczycy.

Ostatnie dwa tygodnie przyniosły osłabienie euro. Ma to ścisły związek z debatą wokół greckiej gospodarki. Taka sytuacja nie będzie trwała długo. W przyszłości na rynku walutowym będą decydowały dążenia Chińczyków i Rosjan do dywersyfikacji inwestycji walutowych, nie będą więc kupować wyłącznie papierów skarbu USA. Chińczycy już oficjalnie zapowiedzieli taką politykę.

[b]Tyle że silne euro utrudni wyjście Europy z recesji.[/b]

Niestety. Jeśli euro pozostanie silne, spadnie konkurencyjność europejskiego eksportu. Sytuacja będzie najtrudniejsza w tych krajach, gdzie nie trzymano kosztów pod kontrolą – we Włoszech, w Grecji. Dziś nie ma innego wyjścia, jak trzymanie płac pod kontrolą. To jest trudne dla każdego rządu. W Grecji najtrudniejsze, bo od niedawna rządzą tam socjaliści, którzy podczas kampanii wyborczej obiecywali coś innego. Delikatną sytuację polityczną będziemy mieli także w Niemczech, bo nasz deficyt też jest zbyt wysoki, nowy rząd zaś nie ma odwagi, by wziąć się za jego obniżenie. W dodatku zbliżają się kolejne wybory i nie ma pewności, że obecna koalicja uzyska większość w drugiej izbie parlamentu. Niepokoi mnie dzisiejsza polityka gospodarcza niemieckiego rządu. Obawiam się, że jest ona prowadzona na koszt moich dzieci i wnuków. Powinniśmy wreszcie spoważnieć, pomyśleć nie tylko o wizerunku władzy na okres dzielący od wyborów, ale i o dalszej przyszłości.

[b]Także w Polsce jesteśmy zaniepokojeni szybkim wzrostem zadłużenia. Czy pana zdaniem już teraz można jakimiś środkami wyhamować jego narastanie?[/b]

Na szczęście kraje Europy Środkowej, a przede wszystkim właśnie Polska, nawet nie ocierają się o niebezpiecznie wysokie zadłużenie. To prawda, dług rośnie także u was, bo nie może być inaczej, ale i Polska, i Czechy w ostatnich dwóch latach zachowały się znacznie rozsądniej od reszty Europy.

[b]To dlaczego w takim razie jesteśmy wrzucani do jednego worka z resztą regionu i analitycy ostrzegają: uwaga na Europę Środkową?[/b]

Mnie też bardzo złości, kiedy czytam, że „Europa Środkowa ma problemy”. Nawet najbardziej znani analitycy nie próbowali przyjrzeć się poszczególnym krajom, zanim surowo ocenili cały region. Kłopoty mieli Węgrzy, którzy żyli ponad stan, i kraje bałtyckie, które zadłużały się na potęgę, wierząc, że mogą tanio pożyczyć pieniądze i zwrócić je po jeszcze mniejszych kosztach. Teraz muszą przejść przez korektę kursów walutowych i za swoją niefrasobliwość zapłacą drogo. Ukarana została Słowacja, która przechodzi przez recesję, ale ten kraj nie jest strukturalnie słaby. Cierpi z powodu zapaści na rynku motoryzacyjnym. Ożyje, kiedy ruszy cała branża.

[b]Jak pana zdaniem będzie więc wyglądało to odrodzenie gospodarki?[/b]

Największe kłopoty będą mieli producenci dóbr inwestycyjnych, bo tam efekty spowolnienia są odłożone w czasie. A inwestycje zaczną rosnąć najwcześniej w 2011 r. Niemcy i Japonia odczują poprawę koniunktury jeszcze później, zapewne dopiero w 2012 r. Ożywienie przyjdzie wkrótce w krajach specjalizujących się w produkcji dóbr konsumpcyjnych i surowców. To dlatego Chiny, Indie, Indonezja są w całkiem dobrej kondycji i kupują ropę, gaz, artykuły rolne. Polska ma i sprawdzone rynki eksportowe, i duży własny rynek, nie widzę więc problemów z popytem.

[b]Rządy, nie tylko europejskie, wpompowały ogromne pieniądze w gospodarkę. I raczej wcześniej niż później będą starały się te środki odzyskać. Czy mamy spodziewać się wyższych podatków?[/b]

Politycy zazwyczaj starają się realizować swoje cele najprostszymi metodami, głównie przez podwyżkę podatków. Tyle że w Europie Zachodniej podatki i składki na ubezpieczenie społeczne zabierają już połowę płac brutto, a VAT wzrósł do 20 proc. Trudno więc będzie znów windować podatki. Gdybyśmy jeszcze podwyższyli progi i VAT, ludzie stracą motywację do pracy legalnej i przejdą do szarej strefy. W Niemczech narzekamy, że Szwajcarzy nie opodatkowują prawidłowo zysków kapitałowych, tymczasem w Niemczech szara strefa wynosi dzisiaj 15 proc. PKB. Politycy szukający prostych rozwiązań, którzy mimo wszystko podniosą podatki, nie osiągną swoich celów. Będą więc musieli poszukać innych pomysłów. A pomysł może być jeden, choć trudny do zaakceptowania: niższe wydatki państwa. W tej sytuacji do władzy mogą wrócić partie populistyczne, ale i one się zorientują, że nie ma innego wyjścia jak właśnie oszczędności.

[b]Na świecie pojawiają się zapowiedzi wycofywania pakietów stymulacyjnych. Jak pan sądzi, kiedy powinno się zakończyć pompowanie wzrostu PKB przez państwo?[/b]

Moim zdaniem w latach 2011 – 2012. Ale czy wtedy gospodarka będzie rozwijała się o własnych siłach? Nie ma takiej gwarancji. Te kraje, które nie obniżyły kosztów, nie spadło tam zatrudnienie, znów staną przed trudnym wyborem: co dalej. Niestety, należą do nich również Niemcy, gdzie bezrobocie praktycznie nie wzrosło. Mój kraj stanie przed koniecznością bolesnego dostosowania, i to już w 2010 r. Jeśli rząd zdecyduje się na to, dochody pracowników spadną, mniejszy będzie i popyt wewnętrzny przy nadal słabym eksporcie. Taka sytuacja będzie nie tylko w Niemczech, ale i we Włoszech, Francji i kilku innych krajach. Na szczęście Brytyjczycy, Hiszpanie, i Amerykanie i naturalnie Polacy już mają to za sobą. Dla Europy, po spadku PKB o 4 proc. w tym roku, widzę wzrost o 1 – 2 proc. w 2010 r. Nie wiem, ile wyniesie wzrost PKB w Niemczech w przyszłym roku. Jeśli kurs euro do dolara ustabilizuje się na poziomie 1,40, będziemy mieli wzrost o 2 proc. Ale jeśli euro będzie warte 1,60, PKB wzrośnie jedynie o 1 proc. Polska pozostanie liderem wzrostu. Pomogła w tym polityka makroekonomiczna. Zapracowaliście ciężko na to szczęście w kryzysie.

[b]Pana szef Josef Ackermann zapowiedział, że cięcie bonusów bankowych, o czym zdecydowali już Brytyjczycy i Francuzi, zostanie rozszerzone na te kraje, gdzie Deutsche Bank jest obecny. Czy wierzy pan, że za przykładem Deutsche Banku pójdą inne banki?[/b]

Deutsche Bank, obojętne gdzie ma swoje biura pozostaje Deutsche Bankiem. Chcemy pozostać silnym bankiem inwestycyjnym działającym na całym świecie i nie będziemy ryzykować frustracji w zespole. W samym banku jesteśmy solidarni, chociaż czeka nas trudna debata i nawet dla lidera klasy Josefa Ackermanna jej przeprowadzenie będzie trudne. Jestem przekonany, że i inne banki o tak globalnym zasięgu jak Deutsche wezmą pod uwagę podobne rozwiązanie. Bo Londyn był, jest i pozostanie najważniejszym międzynarodowym centrum bankowości, i nie może być za to karany.

[ramka][srodtytul]CV[/srodtytul]

Norbert Walter – od 1990 r. główny ekonomista Deutsche Banku. Niemiecki ekonomista, absolwent Uniwersytetu Johanna Wolfganga Goethego we Frankfurcie nad Menem. Wcześniej był m.in. dyrektorem Instytutu Światowej Gospodarki w Kilonii.[/ramka]

[b]Rz: Mamy prawie koniec 2009 r. Proszę zabawić się we wróżbitę: co stanie się z gospodarką grecką i finansami, których stan ostatnio wstrząsnął rynkami finansowymi?[/b]

Grecja to niejedyny kraj, który znalazł się w tak trudnej sytuacji gospodarczej. Wszystkie te kraje zachowywały się nieodpowiedzialnie w przeszłości, wydając pieniądze na prawo i lewo. Przy tym pieniądze wydawało nie tylko państwo, ale i sami Grecy. A nie może być nic gorszego, jak wejść w światową recesję z gigantycznym zadłużeniem budżetu, państwa i konsumentów. Podobną sytuację mamy na Węgrzech i krajach bałtyckich. Grecję czeka teraz kilka bardzo trudnych lat. Ale nie przesadzajmy w znaczeniu tego kraju dla reszty Europy. Grecka gospodarka jest mała, nie jest zacofana, oświata jest tam na przyzwoitym poziomie, Grecy mają dobre kontakty handlowe. To jednak nie zmienia sytuacji, że wydatki i w sektorze publicznym, i w prywatnym muszą ulec drastycznemu ograniczeniu.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację