Po danych za 2008 r. można było jeszcze przecierać oczy ze zdumienia. Ubiegły rok jednak potwierdził, że ilość sprowadzanego do kraju surowca przewyższa tę wysyłaną zagranicę. Co więcej, zdaniem ekspertów dysproporcje w tych danych nie dość, że się nie zmienią, to będą się jeszcze pogłębiać.
Powody? Po pierwsze spada krajowa produkcja, więc odbiorcy muszą szukać nowych źródeł dostaw. Po drugie - decyduje cena. Przy kursie 2,76 zł za dolara 1 GJ węgla od największego krajowego producenta, Kompanii Węglowej, na Śląsku wynosi 12,7 zł. Natomiast w przypadku surowca z zagranicy na wagonie w Gdańsku to 10,6 zł. Krajowe spółki, przy swej obecnej strukturze, zobowiązaniach oraz silnej pozycji związkowców skutecznie blokujących wiele pomysłów zmian, bez radykalnych kroków mają realnie niewielkie możliwości zbicia kosztów. Ale i tak ogólnie radzą sobie nieźle.
Jest i druga strona medalu. Kiedy okazało się, że zwrot w bilansie handlu węglem to nie sezonowe wahnięcie, ale nowy trend, do skorzystania na nim szykują się inni uczestnicy rynku. W powiększenie możliwości przywozu i przeładunku węgla już inwestują, bądź zrobią to za chwilę, przewoźnicy kolejowi oraz porty.
[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/blog/2010/01/14/jeremi-jedrzejkowski-weglowa-klamka-zapadla/]na blogu[/link][/b]