To jak maraton

- W przypadku wyjątkowo słabego roku powinna się zapalić lampka ostrzegawcza. Klienci powinni jednak sprawdzać wyniki za ostatnie trzy lata - mówi Rafał Markiewicz, członek zarządu Generali PTE i szef inwestycji funduszu emerytalnego

Publikacja: 05.03.2010 06:21

Rafał Markiewicz

Rafał Markiewicz

Foto: GENERALI PTE

[b]"Rz": Dużo dostaje Pan ofert pracy?[/b]

[b]Rafał Markiewicz:[/b] Lubię to gdzie i z kim pracuję. Na dodatek wszystko co robię przynosi mi dużą satysfakcję, bo moja praca jest też moją pasją. Cieszę się, że realizuję ją w Generali.

[b]Wyniki OFE Generali są najbardziej stabilne na rynku i zwykle plasujecie się w czołówce. Z uznaniem mówią o was konkurenci. To obciążenie czy motywacja do pracy dla zarządzającego?[/b]

Motywacja. Im wyniki są lepsze, tym stawiane są większe wymagania.

[b]A co jest kluczem do waszych wyników?[/b]

Nie ma jednego. Ważne jest zaangażowanie w pracę. By nie była to tylko praca, a przede wszystkim pasja. Do tego zgrany, zżyty zespół, który darzy się zaufaniem.

[b] Jesteście doceniani m.in. za dobór spółek do portfela. Co decyduje o ich wyborze?[/b]

Staramy się poszukiwać takich spółek, które w przyszłości mogą zdecydowanie poprawić pozycję na rynku i wyniki oraz, według nas, mają ponadprzeciętny potencjał wzrostu. Kiedy mamy pomysł, najpierw sprawdzamy spółkę na podstawie ogólnie dostępnych danych. Jeśli dostrzegamy w niej potencjał to wtedy staramy się spotkać z jej zarządem, zorientować się w sytuacji branży, w której działa i w samej spółce. Jeśli w nią inwestujemy, monitorujemy czy realizuje plany. Okazje zdarzają się wówczas, gdy rynek tego jeszcze nie dostrzega. Czasem mogą trafić się również słabsze decyzje. Wtedy gdy spółka nie realizuje zamierzeń, zbyt optymistycznie do nich podchodzi, albo też, co zdarza się, oszukuje.

[b]Jakieś przykłady?[/b]

Rynek bardzo dobrze zna choćby sprawę pewnej spółki z branży mięsnej. Ale ich przykład pokazuje, że nie opłaca się oszukiwać i dobrze gdyby było to nauczką dla wszystkich innych.

[b]Jaką już zrealizowaną inwestycję, której nie dostrzegli konkurenci w porę, uznałby Pan za największy wasz sukces?[/b]

Taką w dalszym ciągu mamy w portfelu.

[b] Jaką rolę w inwestowaniu odgrywa u Pana intuicja?[/b]

Ciężko określić to procentowo. Im więcej czasu spędzi się na rynku, zdobędzie doświadczenia, tym łatwiej można wyczuć co się będzie działo, co ma istotne znacznie, a co mniejsze. Doświadczenie może być pomocne w tym, by przewidzieć, jak zachowa się rynek. Dobra informacja dotycząca spółki, niekoniecznie musi oznaczać, że cena jej akcji wzrośnie. Może być już wcześniej uwzględniona w jej wycenie, albo stać się okazją by wyjść z zyskiem z inwestycji. Myślę, że intuicja ma znaczenie.

[b] Szczęście pomaga w inwestycjach?[/b]

Na pewno, ale nie można polegać na tym, że będzie tak zawsze. Może trafić się od czasu do czasu. Dlatego stale trzeba poszukiwać ciekawych inwestycji i wyprzedzać zachowanie rynku, nie licząc na szczęście. Inwestycje to nie hazard i przede wszystkim liczy się wiedza, umiejętności i doświadczenie, a szczęście jest tylko dopełnieniem tych czynników.

[b]Po jakim okresie klient powinien zacząć się już martwić, że jego fundusz osiąga złe wyniki?[/b]

W przypadku wyjątkowo słabego roku powinna się zapalić lampka ostrzegawcza. Klienci powinni jednak sprawdzać wyniki za ostatnie trzy lata. Porównanie z konkurencją w poszczególnych latach i za cały ten okres powinno nam dużo powiedzieć.

[b]W jakim okresie osiągany wynik najbardziej Pana satysfakcjonuje?[/b]

W okresach średnio- i długoterminowych, czyli 2-5 lat. Wtedy można zmierzyć, czy realizowana strategia przyniosła efekty. Miarą sukcesu nie jest dobry krótkoterminowy wynik, do roku. Może on bowiem nie zależeć od umiejętności, ale np. od szczęścia, czy jednostkowych transakcji. W każdym jednak okresie trzeba być dobrym.

[b] A co to oznacza?[/b]

Być lepszym od średniej zarówno w czasie hossy, jak i bessy. W długim terminie jest się wówczas jednym z najlepszych. Jednocześnie zapewnić klientom bezpieczeństwo nie narażając ich na zbyt duże ryzyko.

Zwłaszcza w funduszach emerytalnych duże znaczenie ma to, jakie ryzyko podejmują zarządzający. Strategia zakładająca duże ryzyko może przynieść w krótkim okresie bardzo dobry wynik. Tylko co z tego, gdy podejmowane ryzyko jest niewspółmierne do osiągniętej stopy zwrotu. Poza tym jednemu ryzykowna strategia może się udać, innemu nie, a wtedy straty są bardzo bolesne. Nie możemy podejmować takiego ryzyka jak np. fundusze inwestycyjne, które muszą być dużo bardziej agresywne w krótkich okresach, by przyciągnąć klientów. Ale to klienci powinni oceniać, jaka strategia im odpowiada.

[b]Gdzie leży granica ryzyka, której fundusz emerytalny, zarządzający częścią publicznego systemu, może podjąć?[/b]

Nie da się tego skwantyfikować. To wynika z naszej wewnętrznej oceny rynku. Spółka może stabilnie rosnąć przez długi okres czasu i wydaje się, że ryzyko inwestowania w tę spółkę jest niewielkie, a potem pojawia się nieprzewidziana sytuacja, która diametralnie zmienia jej postrzeganie i ryzyko inwestycji.

Gdy na rynku ryzyko jest bardzo małe, np. mierzone zmiennością cen akcji, indeksów i ta sytuacja trwa już od dłuższego czasu, tak naprawdę czeka nas nagła zmiana nastrojów i zdecydowany wzrost ryzyka.

[b] Czy różnice w strategiach inwestycyjnych funduszy emerytalnych są zauważalne?[/b]

Niektóre fundusze odchylają się od średniej i chcą zarobić coś ekstra dla klientów. Są też i takie, które śledzą działania konkurencji i budują strategię opartą na tworzeniu średniego portfela OFE. Generali należy do tego pierwszego typu. Nie zwołujemy komitetu inwestycyjnego po publikacji rocznych struktur portfeli OFE. Nie analizujemy, jak jesteśmy odchyleni od konkurencji i co mają inni. Co z tego, że ktoś ma np. 4 proc. jakiejś spółki. A może ma ona słabe perspektywy na następny rok i nie warto mieć tyle jej akcji. Zresztą jeśli pozostałe fundusze mają dużo akcji jednej spółki, to potencjał dalszych ich zakupów jest dużo niższy. Poza tym portfel konkurencji za chwilę i tak się może zmienić. Oceniamy spółki własną miarą. Jesteśmy wynagradzani za przyjętą strategię. Jeśli nie mamy racji to trzeba coś zmienić. Ale nie na zasadzie, że odwzorujemy średni portfel i będzie dobrze.

[b]Jak działa presja w sytuacji gdy fundusz trzyma się przyjętej strategii a rynek zachowuje się całkiem na odwrót?[/b]

Najtrudniej iść pod prąd. Wtedy zastanawiasz się kto ma rację i czy uda się psychicznie to wytrzymać. Może okazać się, że miałeś rację, ale będzie to wiadomo za pół roku czy rok. Moją rolą jest przekonanie, że idziemy w dobrym kierunku. Trzeba być odpornym, panować nad emocjami, ale bywa to bardzo trudne. Ważna staje się kontrola ryzyka inwestycyjnego.

Zmieniając strategię trzeba czasem ponieść koszty, polegające na świadomym obniżeniu zysków w krótkim terminie – w okresie miesiąca czy kwartału – w celu poprawienia długoterminowych wyników. Bo one są dla nas najważniejsze. Nie chcemy na siłę pokazywać co miesiąc sztucznie wyśrubowanych wyników, bo dla nas celem jest maraton a nie bieg na 100 metrów.

W czasie ostatniego kryzysu wasza strategia się sprawdziła? Trochę za bardzo wyprzedzaliśmy rynek. Przed 2007 r., kiedy była największa gorączka zakupów, ciężko było znaleźć coś sensownego, co dałoby ponadprzeciętną stopę zwrotu. Wydawało nam się, że rynek jest już przegrzany i zmniejszyliśmy zaangażowanie w akcje. Niestety rynek siłą rozpędu i dostępnością taniej gotówki pociągnął wyceny spółek do niewyobrażalnych poziomów. Przez to przez chwilę odstawaliśmy od konkurencji, która nie bała się inwestować w mocno przewartościowane spółki, na końcówce wzrostów. Ale udało się przetrzymać ten okres i przyszła bessa na której najbardziej agresywne fundusze bardzo straciły. My w miarę dobrze się zachowaliśmy. I już odrobiliśmy z nawiązką wszystko to, co moglibyśmy zarobić więcej w szczycie hossy.

[b] Na początku roku 2009 zwiększaliście zaangażowanie w akcje, ale skończyliście miniony rok z jednym z najniższych udziałów w portfelu tych walorów. Zmieniła się wasza ocena rynku?[/b]

Oczekiwaliśmy dużego odreagowania wcześniejszej bessy, ale dynamika wzrostów była niewspółmierna do tego, co stało się w realnej gospodarce. Obawialiśmy się, że wystąpi spora korekta na rynku. Konkurencja znacznie później zwiększyła od nas zaangażowanie w akcje i wpłynęła na to, że wzrosty potrwały dłużej.

[b] Jaki będzie ten rok dla rynku akcji?[/b]

Ocenimy to w grudniu...

[b]A co podpowiada Panu intuicja?[/b]

Tego nie chciałbym mówić. Każdy powinien realizować swoją strategię.

Dużo mówi się o zwiększaniu efektywności inwestycji OFE, rozszerzaniu dostępnych instrumentów, limitów. Co mogłoby wpłynąć na wyższe stopy zwrotu?

Zabezpieczanie się kontraktami terminowanymi zarówno na rynku akcji jak i obligacji. Ale nie chodzi tu o spekulacje na rynku pochodnym. Gdy jest głęboka bessa, płynność zanika. Fundusz, który ma znaczące aktywa, nie jest w stanie sprzedać znacznego pakietu ze swojego portfela bez negatywnego wpływu na rynek. A czasami jest wręcz niemożliwe jego sprzedanie.

[b] Opłata za zarządzanie aktywami powinna być uzależniona od wyników funduszu?[/b]

Ma to sens, ale w momencie gdy zostanie wprowadzona za wyniki w dłuższym okresie — minimum 2 czy 3 lat.

[b]Czy utrzymanie dwucyfrowych wyników funduszy emerytalnych jest możliwe w kolejnych latach?[/b]

Światowe trendy pokazują, że im bardziej dojrzały i większy rynek, tym trudniejsze jest to do osiągnięcia. Na dojrzałych rynkach stopy zwrotu funduszy są bliższe 5 czy 7 proc.

[b]A w tym roku jakie będą stopy zwrotu OFE?[/b]

To jak zwykle ocenimy w grudniu.

[b]Jaki jest największy koszmar zarządzającego?[/b]

Nieprzewidziane zdarzenia, które powodują, że idziemy w innym kierunku niż zakładaliśmy.

[b]"Rz": Dużo dostaje Pan ofert pracy?[/b]

[b]Rafał Markiewicz:[/b] Lubię to gdzie i z kim pracuję. Na dodatek wszystko co robię przynosi mi dużą satysfakcję, bo moja praca jest też moją pasją. Cieszę się, że realizuję ją w Generali.

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację