[srodtytul][link=http://blog.rp.pl/morawski/2010/03/23/dlug-to-wciaz-wielkie-wyzwanie/]skomentuj na blogu[/link][/srodtytul]
Żadna z nich nie napawa optymizmem, choć daleko im do katastrofizmu. Warto je potraktować jako nawołanie do ostrożności w czasach, kiedy inwestorzy tylko czekają, by znów wpaść w jakąś euforię.
W opublikowanym w marcu opracowaniu dwoje wybitnych znawców tematyki finansów publicznych Kenneth Rogoff i Carmen Reinhart stawia tezę: kryzys bankowy niesie duże ryzyko bankructw rządów. Powód? Państwa muszą masowo się zadłużać, aby ratować system finansowy lub stymulować popyt. Ekonomiści zebrali imponującą bazę danych z ostatnich 200 lat, pokazując, że historia często potwierdza tę banalną tezę. Ostrzegają przed dość powszechnym myśleniem w rodzaju: tym razem będzie inaczej. Otóż, wbrew pozorom, świat nie zmienił się tak bardzo, a pewne mechanizmy działają podobnie jak kiedyś.
Nie oznacza to, że USA czy W. Brytania padną jak muchy. Ryzyko bankructwa jednej z kluczowych gospodarek nie wydaje się duże. Ale wystarczy, że kilka państw będzie miało podobne problemy jak Grecja, by rynki finansowe wpadały co kilka miesięcy w silne spazmy.
Drugi wart uwagi tekst to felieton Mohameda El-Eriana, szefa wielkiej firmy finansowej Pimco, zamieszczony w „Financial Times” przed dwoma tygodniami. Wskazuje on na również pozornie banalną prawidłowość: nowe trendy w gospodarkach i ich znaczenie są zwykle rozpoznawane z dużym opóźnieniem, a kiedy zaczynają stanowić zagrożenie – jest już za późno.