Giełdowa sieć połączeń w biznesie

Mamy największy rynek kapitałowy spośród wszystkich państw, które zaczęły kilkanaście lat temu transformację w kierunku wolnego rynku – pisze prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie

Aktualizacja: 16.04.2008 03:45 Publikacja: 16.04.2008 03:44

Prezes GPW w Warszawie Ludwik Sobolewski

Prezes GPW w Warszawie Ludwik Sobolewski

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Red

Rynek kapitałowy to jedna z nie tak w końcu wielu rzeczy w Polsce, które funkcjonują dobrze. W dodatku liczy sobie zaledwie zaledwie kilkanaście lat. Polska od niedawna akumuluje kapitał, powoli, choć systematycznie rosną oszczędności i dywersyfikuje się ich struktura, stopniowo kształtuje się klasa średnia. Takie procesy muszą trwać. Tym bardziej znaczący jest dorobek tych kilkunastu lat. Energia, pomysłowość oraz pasja wielu ludzi to źródła tego dorobku. Rynek kapitałowy, taki jakim go obecnie znamy, to przecież dzieło zbiorowe. Warto o tym przypomnieć dzisiaj, kiedy Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie ma „już” siedemnaście lat.

Realizację strategii regionalnej GPW wspomaga rosnąca konkurencja w sektorze firm inwestycyjnych, instytucji finansowych i firm otoczenia biznesu

Dalsze wzmacnianie rynku kapitałowego musi polegać na zrównoważonym rozwoju jego wszystkich komponentów, tak aby rynek powiększał się nie tylko w wyniku prostych zmian ilościowych, ale aby podlegał przemianom jakościowym.

To, co jest do zrobienia, wynika z wizji przyszłości. Teraźniejszością jest postęp technologiczny, harmonizacja regulacji i praktyk oraz inne składniki polityki uwolnienia przepływów kapitałowych. Wyzwoliły one ostrą konkurencję między giełdami, a także między nimi a licznymi paragiełdami. W następstwie tego trwa proces konsolidacji giełd i transgranicznego pozyskiwania kapitału przez przedsiębiorstwa. Równolegle do niego odbywa się batalia o inwestorów. W tej grze może obecnie próbować uczestniczyć każda giełda mająca aspiracje ponadlokalne. Rynek kapitałowy będzie tylko o tyle ważnym mechanizmem transferowania kapitału w danej gospodarce, o ile będzie umiał włączyć się skutecznie do tej walki konkurencyjnej. Strategię budowy w Warszawie giełdy o znaczeniu regionalnym można sprowadzić w istocie do planu włączenia się (co już nastąpiło) i uzyskiwania korzyści z uczestnictwa w tej międzynarodowej konkurencji.

W tym kontekście nie ma sensu podkreślanie, że mamy największy rynek kapitałowy spośród wszystkich państw, które zaczęły kilkanaście lat temu transformację w kierunku wolnego rynku. To prawda, że w wielu innych krajach regionu rynek kapitałowy zwyczajnie się nie udał (przynajmniej na razie!). Jednakże bycie największą giełdą w tym towarzystwie nie oznacza, że międzynarodowa społeczność inwestorów i instytucji finansowych będzie nas automatycznie identyfikowała jako giełdę regionu.

Rozwiązywanie problemów, na które napotykamy na drodze przechodzenia od giełdy lokalnej do giełdy regionalnej, nie jest możliwe, jeśli się problemu nie nazwie i nie zdefiniuje. Od czasu do czasu można odkryć, że jakieś problemy nigdy dotąd nie zostały nawet nazwane w debacie publicznej, choć one zawsze istniały.

Szanse polskiego rynku kapitałowego w konkurencji z innymi zależą w moim przekonaniu od naszej gotowości i zdolności do nazywania problemów.

W Polsce rozwiązywanie problemów w sferach angażujących zainteresowanie społeczne nie jest rzeczą prostą. Bywa tak, że w debacie publicznej wiele miejsca zajmuje natychmiast dywagacja wokół różnych „metaproblemów”: komu zaszkodzimy, podejmując określone działanie; kto za czym stoi, i jakie są „prawdziwe” motywy podjęcia określonego projektu. Są to mentalnościowe bariery rozwoju, ponieważ tego rodzaju reakcje oznaczają skupienie uwagi na okolicznościach ubocznych, nierzadko wymyślonych. A przecież są społeczeństwa, które skupione są na podejmowaniu inicjatyw i rozwiązywaniu problemów, i takie odnoszą największe sukcesy gospodarcze.

Przyszłość polskiego rynku rozgrywa się między innymi w warstwie instytucjonalnej. Realizację strategii regionalnej GPW wspomaga rosnąca konkurencja w sektorze firm inwestycyjnych, innych instytucji finansowych i firm otoczenia biznesu. Firmy inwestycyjne poszukują w związku z tym możliwości wzbogacenia oferty dla klientów. Może to nastąpić przez zwiększenie zasięgu usług (np. eksploracja zagranicznych rynków i wprowadzanie na rynek spółek międzynarodowych), a także doskonalenia usług (np. położenie większego nacisku na dokonywanie analiz inwestycji na rynku akcji). Konieczność sprostania międzynarodowej konkurencji przez GPW powoduje, przykładowo, że nasza infrastruktura musi przestawić się na dłuższy dzień obrotu giełdowego, niż to jest obecnie. Wydłużenie czasu trwania sesji giełdowej na GPW nie jest fanaberią. Nie jest także spowodowane przede wszystkim kalkulacją, że wydłużenie sesji przyniesie zwiększenie obrotów. Głównym motywem takiej reformy, angażującej bez wątpienia cały rynek, od firm inwestycyjnych przez samą GPW po dystrybutorów informacji i media, jest potrzeba dostosowania się do standardu europejskiego. Dzięki temu zyskamy narzędzie obrony przed konkurencyjnymi platformami, które już niedługo zaczną interesować się polskimi akcjami. Stworzymy również dłuższą „zakładkę” (overlap) z rynkiem amerykańskim, która obecnie jest zbyt krótka i sprawia, że rynek GPW nie ma szansy prawidłowo absorbować i przetwarzać informacji z rynku amerykańskiego, inaczej niż inne giełdy europejskie. Obecnie nim GPW w pełni odczuje skutki reakcji na sytuację na rynku amerykańskim, kończy się sesja w Warszawie. Rynek nie przechodzi więc płynnie do przetwarzania informacji, które mają wpływ na otwarcie sesji w dniu następnym.

Nieliczne giełdy europejskie, na których sesja kończyła się o podobnej porze, co w Warszawie, z tego powodu dokonały już jej wydłużenia. Rynek giełdowy widziany od strony instytucji to sieć biznesowa. Fundamentalnie ważna jest jakość połączeń między elementami tej sieci. Poprzez te połączenia odbywa się i konkurencja, i współpraca. A ponieważ sieć zarzucona jest na przedsiębiorców i inwestorów, których obecności chcemy na rynku, giełdzie zależy na tym, aby ta sieć była niezawodna, jak najbardziej międzynarodowa i jak najbardziej efektywna. Na tym tle warto też spojrzeć na bliskie już przekształcenie struktury akcjonariatu GPW – powinno się ono wpisać w dalsze tkanie tej sieci biznesowej i wzmacnianie jakości połączeń między GPW a uczestnikami rynku. W tej sieci połączeń istniejemy wszyscy – instytucje nadzoru, instytucje infrastruktury, takie jak GPW i KDPW, firmy inwestycyjne, ludzie zajmujący się fachowym komentowaniem i analizowaniem sytuacji rynkowej, media. Praktyki i zwyczaje kooperacji i komunikacji pomiędzy tymi podmiotami ciągle ewoluują i są coraz bogatsze. Dochodzi między nimi do nieuniknionych, a zarazem normalnych i najczęściej pożądanych, napięć. Tych napięć nie należy się obawiać. Kontrowersja, niezgoda na rzeczywistość, polemika i debata, są czynnikami wzmacniającymi, a nie osłabiającymi rynki finansowe. Jest to moim zdaniem szczególnie istotne na rynkach przechodzących przez początkowe etapy rozwoju. Zgoda buduje, a niezgoda rujnuje, ale udawanie, że wszystko jest w najlepszym porządku, nie prowadzi do tworzenia nowych jakości, lecz do zastoju na rynku idei i rynku innowacji mających na celu zwiększenie zdolności konkurencyjnej. Niekiedy degeneruje się to w owczy pęd, jak ostatnio na rynku amerykańskim, wywołując bardzo poważny kryzys.

Strategicznie ważnym składnikiem rynku kapitałowego są regulacje. Mimo całej dynamiki procesów rynkowych, wymuszających, jak by się wydawało, modernizację w obszarze regulacyjnym, w tej sferze od lat funkcjonują bariery wobec szybszego rozwoju. Mają one różne przyczyny. Niektóre są owocem nadmiernej asekuracji, inne produktem myślenia formalistycznego. Ułomność regulacji bywa też pochodną próby oparcia procesu regulacyjnego na zbyt szerokim konsensusie. Takie praktyki doprowadzają zazwyczaj do powstania regulacji nie w pełni odpowiadających potrzebom rozwijającego się rynku – choć pozornie powinno być inaczej, skoro regulacja jest efektem kompromisu. A jeżeli regulacja rynku finansowego nie w pełni odpowiada jego potrzebom, to z reguły nie stanowi czynnika rozwoju, lecz jest czynnikiem regresu.

Mówimy, że w polskim prawie brak określonych rozwiązań. Jest to sformułowanie łagodne. Tak naprawdę w tych przypadkach zawsze da się wskazać zamierzoną lub mimowolną regulację. Polega ona na wykluczeniu lub ograniczeniu określonych korzyści rynkowych, na uniemożliwieniu powstania takich czy innych instrumentów i instytucji służących rozwojowi i zwiększających dynamikę wzrostu. Brak nie jest po prostu brakiem – jest przeciwdziałaniem czemuś.

O tempie rozwoju rynku giełdowego będzie również decydować rozumienie istoty rynku przez inwestorów. Potrzebne jest autentyczne przeświadczenie, że na giełdzie spadki, podobnie jak wzrosty, to rzecz normalna. Potrzebne jest zrozumienie, że dobrą decyzją inwestycyjną, zwłaszcza w okresie niepokoju na rynku, może być przede wszystkim zachowanie spokoju, a może nawet brak działania. Potrzebne jest przekonanie, że na rynku finansowym większość, naprawdę, nie zawsze ma rację. Potrzebne jest rozumienie, że proroctwo i wróżba jest zawsze tylko proroctwem i wróżbą, a rynek kapitałowy prędzej czy później słucha argumentów i ekonomii. Wtedy giełda, ten fenomenalny mechanizm zamiany konsumentów w społeczność inwestorów i właścicieli, a także mechanizm utwierdzający wolność gospodarczą dla przedsiębiorców, będzie funkcjonowała jeszcze lepiej.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację