Angielski dżentelmen od finansów

To jeden z najmniej widocznych członków rządu. – Poszedł do ministerstwa i przykrył się liśćmi – żartuje jeden z byłych liderów PO. Głośno zrobiło się o nim dopiero z powodu dymisji jego zastępcy

Aktualizacja: 06.05.2008 13:24 Publikacja: 06.05.2008 03:17

Jacek Rostowski

Jacek Rostowski

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Minister finansów jest bardziej znany za granicą niż w Polsce, gdzie przed objęciem rządowej posady tylko bywał. Ma dwa paszporty, wykładał na europejskich uczelniach, doradzał rządom państw Europy Środkowo-Wschodniej.

Jacek Rostowski to najbogatszy członek rządu. Ma trzy domy, m.in. w Londynie i w Prowansji, a także pięć mieszkań. Jest przyjacielem ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego i dobrym znajomym polskich liberałów, przede wszystkim byłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego. Choć pozbawiony partyjnego zaplecza, Rostowski ma poparcie premiera. A to oznacza, że jego pozycja w rządzie jest stabilna.

Miał być drugim Leszkiem Balcerowiczem, z którym zna się od lat. Tą wizją straszyła opozycja, a rynki finansowe były zachwycone jego awansem

– Minister ma komfort rozmowy z premierem Donaldem Tuskiem w cztery oczy – twierdzi polityk z kierownictwa PO.

Gdyby nie spektakularna rezygnacja wiceministra finansów Stanisława Gomułki, Jacek Rostowski najprawdopodobniej zwyciężyłby w rankingu na najmniej znanego szefa resortu w rządzie Tuska. Ale i tak o miejsce na podium ściga się z Elżbietą Bieńkowską, minister rozwoju regionalnego, i Jolantą Fedak, minister pracy.

Miał być drugim Leszkiem Balcerowiczem, z którym zna się od lat. Tą wizją straszyła opozycja, a rynki finansowe były zachwycone jego awansem. Tylko że Balcerowicz w ostatnio udzielanych wywiadach ostro krytykuje Rostowskiego.

Sam minister krótko opisuje tę znajomość. – Leszka Balcerowicza poznałem w 1985 roku i od tego czasu utrzymywałem z nim stały kontakt (Rostowski był doradcą Balcerowicza jako wicepremiera i szefa NBP – red.). Dzisiaj jednak ten kontakt nie jest chyba zbyt bliski – uważa.

Znajomi Rostowskiego, zarówno politycy, jak i publicyści ekonomiczni, mówią o nim: – To angielski lord, nieco odrealniony, jakby nie był z tego świata.

Chodzi im zapewne o polski świat. Anegdotyczna stała się już opowieść o jednym z pierwszych pytań, jakie zadał Rostowski, gdy wszedł do Ministerstwa Finansów.

– A co to jest województwo? – zapytał zdumionych współpracowników. Jacek Rostowski jest bardzo dobrym, być może wybitnym ekspertem ekonomicznym. Ale o polskich realiach miał dotychczas małą wiedzę. Nie jest politykiem, przynajmniej na razie. – To typ teoretyka, ale za trzy lata zapewne wszystkiego się nauczy – przewiduje optymistycznie Waldemar Kuczyński, minister przekształceń własnościowych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego.

Stanisław Gomułka – nauczyciel akademicki i wieloletni przyjaciel Jacka Rostowskiego, a przez ostatnie miesiące podwładny w resorcie – sprawił, że minister na chwilę musiał wyjść z cienia.

– Po swojej dymisji Gomułka ogłosił publicznie, że rząd nie ma woli reform, że premier Donald Tusk jest ich hamulcowym, a ten stan rzeczy po cichu akceptuje Jacek Rostowski. Minister musiał się odciąć od tych pozostających w całkowitej sprzeczności ze strategią marketingową rządu wypowiedzi, choć zrobił to w swoim stylu, czyli mało widocznie – uważa prominentny polityk PO.

I tłumaczy, że główne piarowskie przesłanie tej ekipy brzmi: – Dajemy ludziom spokój, bo tego po rządach PiS bardzo potrzebują, nie denerwujemy ich informacjami o jakichś reformach. Może są one potrzebne, ale mogą być bolesne, więc nie należy ich na razie robić.

Jacek Rostowski bardzo przeżył dymisję swojego przyjaciela i jego krytykę premiera.

– Do dzisiaj nie może się otrząsnąć – mówi współpracownik ministra.

Rostowski był uczniem prof. Gomułki, miał wtedy 23 lata. – Był moim profesorem na seminarium w London School of Economics w pierwszej połowie lat 70. Zaprzyjaźniliśmy się – potwierdza minister finansów.

– Wyróżniał się wśród innych studentów, mówił po polsku i poważnie podchodził do studiów, był dociekliwy. To robiło na mnie wrażenie – wspomina z kolei Gomułka.

Później pisali razem ekonomiczne artykuły do prestiżowych tytułów. – Inicjatorem był on i często miał większy wkład w artykuł niż ja. Ja miałem dobre przygotowanie matematyczne, byłem bardziej analityczny, a on bardziej instytucjonalny. To była bardzo dobra współpraca – ocenia Gomułka. Ale dodaje, że na gruncie towarzyskim nie są zbyt blisko.

Gdy się okazało, że Rostowski ma zostać ministrem finansów, na jednego ze swoich zastępców wybrał Gomułkę.

Niedawno w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” o swoim, wtedy już byłym, zastępcy mówił tak: „Każdemu ministrowi finansów przydaje się »dodatkowy mózg«. Dla Leszka Balcerowicza w 1990 r. był nim Stefan Kawalec, taką rolę odgrywał u mnie Stanisław Gomułka”.

O rządową nominację dla swojego przyjaciela Rostowski musiał stoczyć batalię z premierem. Tusk znał Gomułkę znacznie wcześniej, był jednym z ekonomistów kręcących się wokół Platformy.

– Donald powiedział o nim kiedyś: „Z nim będą jeszcze kłopoty”. Tak jakby przewidział ostatnie wydarzenia. Rostowski musiał więc zabiegać o rządową posadę dla Gomułki. Zapewne chciał go mieć w swoim ministerstwie nie tylko z powodu osobistej sympatii, ale i docenienia ekonomicznych umiejętności. Ręczył więc za Gomułkę – twierdzi jeden z posłów Platformy Obywatelskiej.

– Żadnych poręczeń nie udzielałem – zaprzecza jednak Jacek Rostowski.Według informacji „Rz” pan minister dyplomatycznie mija się z prawdą, bo zabiegał o rządową posadę dla Gomułki. I gdyby nie te jego zabiegi, profesor nie zostałby wiceministrem.

Teraz jednak Rostowski mówi „Rz”: – Jestem rozczarowany tym, co zrobił Staszek Gomułka. Każdy może złożyć dymisję, ale dlaczego w takim stylu?

Co właściwie było powodem, że prof. Gomułka podał się do dymisji? Wersje są różne. Nawet te, które podaje sam były wiceminister.

Pierwsze z wyjaśnień profesora jest takie, że premier Tusk nie chciał go zrobić pełnomocnikiem ds. reformy finansów publicznych, bo do czasu wyborów prezydenckich żadnych reform nie chce przeprowadzać. Według tej „rządowej doktryny” prezydent Lech Kaczyński ustawy by zawetował, a PiS z ław opozycji przeprowadziłby ich druzgocącą krytykę – więc po co to robić.

Wersja pogłębiona brzmi: – Minister zakazał mi wszelkich wypowiedzi w mediach, moje nazwisko nie miało prawa pojawiać się w prasie. A jednocześnie nie miał zastrzeżeń do merytorycznych aspektów moich wypowiedzi, mówił nawet, że mi zazdrości moich wywiadów, że są „zbyt dobre”. Od ministra Rostowskiego dostałem zakaz, i to na piśmie, występowania w mediach – opowiada prof. Gomułka.

I zaznacza: – To było dla mnie bardzo trudne do zniesienia, ale może bym to wytrzymał, gdyby była szansa na reformę finansów publicznych.Tyle że profesor Stanisław Gomułka nadal chętnie udzielał wywiadów i wypowiedzi mediom – opowiadał o polityce gospodarczej rządu w reformatorskiej wersji, w którą sam chciał wierzyć. Premierowi Tuskowi to się nie spodobało.

– Kiedyś, podczas obrad Rady Ministrów, ostro moją publiczną aktywność skrytykował. Żeby premier tak zajmował się jednym, zupełnie szeregowym wiceministrem? – dziwi się Gomułka. – Dzień albo dwa dni po tym wydarzeniu podałem się do dymisji.

Zdaniem współpracowników ministra Rostowskiego prof. Gomułka miał nieokiełznane „parcie na media”.

– Staszek miał kilka bardzo niefortunnych wystąpień w mediach, poleciłem mu, by tego nie robił, ale widocznie nie potrafił się powstrzymać. Odszedł, zamiast pomagać robić reformę wydatków – mówi dzisiaj minister finansów.

Na co liczył Jacek Rostowski, ekonomista monetarysta, naukowiec o zdecydowanych poglądach liberalno-konserwatywnych, decydując się na przyjęcie stanowiska szefa resortu finansów?

Przez minione dziesięciolecia najczęściej pełnił funkcję visitor profesor. Był bardzo znany w świecie zachodniej ekonomii, choć jego nauczyciel Stanisław Gomułka w międzynarodowych rankingach zajmuje wyższą pozycję.

Prawdopodobnie Jacek Rostowski chciał spróbować czegoś nowego niż to, co robił dotychczas jako visitor profesor w Budapeszcie i Londynie, a także jako ekonomiczny doradca w Warszawie i Moskwie.

– To mogła być po prostu sprawa ambicji. To główny motyw, gdy ktoś przyjmuje posadę ministra – twierdzi Waldemar Kuczyński.

Na oficjalnych dokumentach wychodzących z Ministerstwa Finansów nie figuruje wcale podpis Jacka Rostowskiego, znanego polskiej opinii publicznej jako minister finansów. Ważne materiały sygnuje swoim prawdziwym nazwiskiem: Jan Vincent-Rostowski. Ale nawet dalekich znajomych prosi, by nie mówili do niego „Jan”.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

m.subotic@rp.pl

Minister finansów jest bardziej znany za granicą niż w Polsce, gdzie przed objęciem rządowej posady tylko bywał. Ma dwa paszporty, wykładał na europejskich uczelniach, doradzał rządom państw Europy Środkowo-Wschodniej.

Jacek Rostowski to najbogatszy członek rządu. Ma trzy domy, m.in. w Londynie i w Prowansji, a także pięć mieszkań. Jest przyjacielem ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego i dobrym znajomym polskich liberałów, przede wszystkim byłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego. Choć pozbawiony partyjnego zaplecza, Rostowski ma poparcie premiera. A to oznacza, że jego pozycja w rządzie jest stabilna.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację