Mamy na celowniku kilkanaście spółek

Wezwanie na 66 proc. akcji W.Kruk ogłoszone przez Vistulę & Wólczankę 5 maja było jednym z najbardziej zaskakujących wydarzeń w historii warszawskiej giełdy. Wiadomo już, że właściciela zmieniło 12,2 mln akcji (66 proc.) wartych 300 mln zł. Wczoraj spółka poinformowała, że w tym roku nie będzie już zwiększać zaangażowania w W.Kruk

Publikacja: 31.05.2008 02:00

Mamy na celowniku kilkanaście spółek

Foto: Forum

Rz: Co czeka grupę W.Kruk, którą właśnie przejęliście?

Rafał Bauer: Chcemy ją jak najszybciej skonsolidować z Vistulą & Wólczanką. Do końca czerwca spodziewamy się zgody UOKiK na tę transakcję. Trzeba też dojść do rozsądnego porozumienia z akcjonariuszami i przeprowadzić fuzję w tym roku.

Szykujecie też kolejną emisję. Na co pójdą pozyskane pieniądze?

Głównie na refinansowanie tej transakcji, bo to zbyt duży dług, żeby go zostawić samemu sobie. Najpierw przejęliśmy spółkę i teraz zwrócimy się do akcjonariuszy o pieniądze. W grudniu przeżyłem już takie spotkania z akcjonariuszami, którzy pytali, na jakie przejęcia, z jakiej branży potrzebujemy środków. Zdaję sobie sprawę, że wtedy brzmiało to niepoważnie, jakbyśmy nic nie chcieli powiedzieć. Teraz to już jasne.

Co z zaplanowaną publiczną ofertą Deni Cler?

Trudno to przesądzać – musimy dopiero ocenić, czy plan upublicznienia Deni Cler był dobry czy nie. Spytamy zarząd, jakie są powody, cele takiej operacji i dopiero podejmiemy decyzje.

Rynek zadaje sobie pytanie, czy siedziba W.Kruk pozostanie w Poznaniu.

Zawsze w tego typu sytuacjach się dziwię, że takie pytania padają i ma to być dla kogokolwiek istotne. W kategoriach biznesowych jest mało miejsca na emocje. Spółka jest publiczna i będzie miała siedzibę tam, gdzie jest to ekonomicznie uzasadnione. Po fuzji nie będzie miała jej już nigdzie, bo jako byt prawny zniknie. Osoby tworzące centralę W.Kruk nie będą nagle pracowały gdzie indziej, bo to też niczemu nie służy. W tym biurze też nie ma osób z centrali Vistuli, bo pracują nadal w Krakowie. Nie widzę natomiast przeszkód, żeby w naszym biurze w Warszawie znalazły się osoby z Deni Cler.

Widzi pan szansę na dalszą współpracę z Wojciechem Krukiem w roli szefa rady nadzorczej?

Statut spółki jest jasny – bez jego wiedzy i zgody nie można mu wielu przywilejów, jak choćby tego stanowiska, odebrać. Zresztą, nie mieliśmy od początku takiego zamiaru. Jednak słowa wypowiedziane w trakcie tego wezwania specjalnie nas nie zbliżyły, ale nie uważam też, żeby były powodem do głębszej niechęci.

Czy zna pan umowy z markami zagranicznymi, w których rzekomo mają być klauzule pozwalające na ich wypowiedzenie w przypadku zmiany właściciela spółki?

Nie. Zresztą dopóki nie będziemy mieli przedstawicieli w organach spółki, nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się czegokolwiek ponad to, co spółka sama podaje.

A jeśli takie zapisy są?

Jeśli istnieją, to jest to tzw. istotny czynnik ryzyka i wtedy powinno być to opisane w prospekcie emisyjnym lub podane w komunikacie giełdowym, a tak się nie stało. Wolę wierzyć, że był to niezręczny ruch podyktowany emocjami i żadnych regulacji nie naruszono.

Inne firmy jubilerskie obawiają się waszego połączenia – marketingowo będziecie mieć znacznie większą siłę.

Dzisiaj, jak wejdzie się do flagowych sklepów Kruka – już mogę tak mówić, pan Wojciech bardzo tego nie lubił – tam czuć pieniądze. Nikt nie ogląda pierścionków za 120 zł. Tymczasem w galeriach handlowych jest już zupełnie inaczej – inny klient, inny sposób na zakupy. Taki nobliwy wizerunek nie pasuje do centrów hadlowych, a teraz tam coraz więcej osób robi zakupy. Kruka nie ma też w Arkadii (jedno z warszawskich centrów handlowych – red.), bo firma uznała, że to zbyt masowe miejsce i nie ma tam dla niej atrakcyjnych klientów, co jest nieprawdą. Apart już zdystansował Kruka life-stylem, świeższym podejściem. Ma też już 117 salonów, a Kruk tylko 49, co pokazuje ogromną różnicę w potencjale. To przywiązanie do klasycznego jubilerstwa w Kruku dla mnie jest raczej wadą niż zaletą.

Chce pan budować grupę na wzór francuskiego LVMH skupiającego luksusowe marki z wielu branż – kto będzie kolejny do przejęcia?

Wystarczy otworzyć sobie ich mapkę i można już typować podmioty, którymi możemy być zainteresowani. Jest ich naprawdę dużo. Nie powiem oczywiście nazw, ale jest kilkanaście firm, które świetnie do nas pasują.

Są tam kolejne spółki giełdowe?

Takie też, choć głównie spoza parkietu. Przyjęło się, że spółkę publiczną łatwiej się przejmuje, a nie ma nic bardziej błędnego. Polska giełda preferuje spółki na niby publiczne, gdzie ktoś ma ponad 50 proc. udziałów – u nas największy akcjonariusz ma tylko 17 proc. LVMH kupiło parę marek, które stały się prestiżowe dzięki wejściu do grupy. Mamy już cztery mocne marki. Jest kilka kolejnych, które po doszlifowaniu odzyskają blask.

Czy bierzecie też pod uwagę marki alkoholi? Kolejne przejęcia mogą być w tym roku?

Takie firmy jak najbardziej wchodzą w grę. Nauczyłem się już nie mówić, że coś się nie stanie. Jak będą sprzyjające okoliczności, to w tym roku nastąpią kolejne transakcje.

Rz: Co czeka grupę W.Kruk, którą właśnie przejęliście?

Rafał Bauer: Chcemy ją jak najszybciej skonsolidować z Vistulą & Wólczanką. Do końca czerwca spodziewamy się zgody UOKiK na tę transakcję. Trzeba też dojść do rozsądnego porozumienia z akcjonariuszami i przeprowadzić fuzję w tym roku.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację