Wręcz przeciwnie, najwięcej tracą ci, którzy oszczędzają w funduszach inwestycyjnych czy emerytalnych. To są przeciętni Polacy, ale to ich zachowania będą decydować o koniunkturze gospodarczej. To przecież oni w pierwszym półroczu ubiegłego roku włożyli do TFI grubo ponad 30 mld zł. A teraz równie szybko wycofują to, co zostało po przecenach akcji na giełdzie, co znów ciągnie ją w dół.
Osoba, która ma oszczędności, zachowuje się zupełnie inaczej niż ktoś, kto nie zdołał niczego odłożyć. Mając rezerwy, łatwiej decydować się na większe zakupy, takie jak mieszkanie lub samochód, a także wyjeżdżać na kosztowne zagraniczne podróże. Łatwiej też podejmować ryzyko gospodarcze. Zakładać własne firmy, zaciągać kredyty czy zmieniać pracę. A to właśnie są zachowania, które decydują o powodzeniu gospodarki, które ją nakręcają, pobudzając zarówno popyt, jak i podaż. Sytuacja, w której ludzie zaczynają bać się o swoją przyszłość, nie sprzyja koniunkturze.
Ale obecna sytuacja na giełdzie nie sprzyja również przedsiębiorcom. Codziennie słyszymy o odwołanych publicznych emisjach. Wprawdzie tak się dzieje na całym świecie, ale u nas pozycja giełdy jako źródła pozyskania kapitału była szczególnie ważna. Dziś to źródło wyschło. A to też odczujemy wszyscy, bowiem do budżetu mogą nie trafić pieniądze, które skarb miał pozyskać ze sprzedaży akcji państwowych koncernów.
Nie słychać, by ktoś z rządu starał się, choćby werbalnie, pomóc giełdzie. Przeciwnie, ostatnia prywatyzacja Zakładów Azotowych Tarnów zamiast pomóc giełdzie, dodatkowo ją pogrążyła...
Skomentuj blog.rp.pl/jablonski