Reklama

Deklaracja premiera zrobiła wrażenie

Wypowiedź premiera o możliwym przyjęciu euro w 2011 roku zrobiła wrażenie na wielu frontach. Poczynając od uczestników spotkania w Krynicy, poprzez media, przedsiębiorców, rynki finansowe, a kończąc na partnerze koalicyjnym.

Publikacja: 12.09.2008 05:40

Red

Wicepremier Pawlak nazwał te słowa „miłą niespodzianką”. Pytanie, czy zamysłem premiera było zrobienie wrażenia w pierwszym dniu Forum, czy też rzeczywiście przedstawił cel, za którym pójdzie konkretny plan działania rządu. W tym drugim przypadku pojawia się od razu pytanie, jaki mógłby być to plan, biorąc pod uwagę istniejące ograniczenia, zarówno ekonomiczne, jak i czasowe.

Po pierwsze, wejście do strefy euro powinno poprzedzać dwuletnie uczestnictwo w systemie ERM2, a do początku 2011 r. pozostało niewiele ponad dwa lata. Dodatkowo należy dać czas Komisji Europejskiej i EBC na ocenę trwałości spełnienia wszystkich kryteriów. Tak więc premier zakłada, że dostaniemy zielone światło na wprowadzenie euro, będąc w systemie ERM2 krócej niż dwa lata. Jest to wykonalne, choć trudne do zrealizowania.

Po drugie, jeszcze niedawno minister finansów twierdził, że wejście do systemu ERM2 wymaga stabilnej sytuacji na rynkach globalnych. Chyba niewiele osób tym argumentem przekonał, ale deklaracja premiera może oznaczać, że minister zmienił zdanie (o ile również nie został zaskoczony deklaracją). Aby jednak wejść do ERM2, dobrze byłoby spełnić wcześniej inne kryteria, a wbrew optymistycznej prognozie Ministerstwa Finansów średnioroczna inflacja będzie raczej wyższa niż 3 proc. w 2009 r. i wyższa od kryterium z Maastricht.

Po trzecie, według opinii przedstawicieli Ministerstwa Finansów do wprowadzenia euro może być konieczna zmiana konstytucji, a oprócz tego mowa była o referendum. Powinno to nastąpić jeszcze przed wejściem do ERM2.

Powyższe argumenty (a to nie wszystkie) wskazują, że na euro w 2011 r. jest już raczej za późno. Jeśli rząd rzeczywiście miał taki cel, to szkoda, że nie przedstawił tej koncepcji od razu po wyborach, tylko czekał na pierwsze wystąpienie premiera w Krynicy. Jednak deklaracja jest o tyle istotna, że bardziej prawdopodobne stają się daty 2012 – 2013, a nie późniejsze, o których zaczęli już myśleć niektórzy uczestnicy rynku. W tym sensie reakcja rynków finansowych na słowa premiera mogła być częściowo uzasadniona. Niemniej należy pamiętać, że duża skala reakcji rynku walutowego wynikała z faktu, że po znacznym osłabieniu złotego rynek potrzebował zapalnika, który pomógłby odreagować ostatnie spadki.

Reklama
Reklama

Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK

Wicepremier Pawlak nazwał te słowa „miłą niespodzianką”. Pytanie, czy zamysłem premiera było zrobienie wrażenia w pierwszym dniu Forum, czy też rzeczywiście przedstawił cel, za którym pójdzie konkretny plan działania rządu. W tym drugim przypadku pojawia się od razu pytanie, jaki mógłby być to plan, biorąc pod uwagę istniejące ograniczenia, zarówno ekonomiczne, jak i czasowe.

Po pierwsze, wejście do strefy euro powinno poprzedzać dwuletnie uczestnictwo w systemie ERM2, a do początku 2011 r. pozostało niewiele ponad dwa lata. Dodatkowo należy dać czas Komisji Europejskiej i EBC na ocenę trwałości spełnienia wszystkich kryteriów. Tak więc premier zakłada, że dostaniemy zielone światło na wprowadzenie euro, będąc w systemie ERM2 krócej niż dwa lata. Jest to wykonalne, choć trudne do zrealizowania.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Polska bezbronna przed dronami. To kolejne ostrzeżenie
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Wniosek z rozmów o pokoju jest oczywisty: musimy się zbroić
Opinie Ekonomiczne
Grzegorz Malinowski: Ile Polski w Polsce?
Opinie Ekonomiczne
Prof. Marian Gorynia: Gdzie efektywność w rozwoju kraju?
Reklama
Reklama