Rynki, niestety, uwierzyły, że jego przyjęcie lub odrzucenie to być albo nie być dla gospodarki światowej. Dziś można mieć wrażenie, że administracja amerykańska oczekiwała przyjęcia planu w zgłoszonej wersji z powodu strachu przed konsekwencjami nieuchwalenia planu, którego wersje zmieniały się w ostatnich dniach tak szybko jak wahania cen na rosyjskiej giełdzie.

Jak wiadomo, plan został odrzucony, co spowodowało utratę zaufania rynków finansowych podobną w skali do tej, z jaką mieliśmy do czynienia 15 września, kiedy nastąpił upadek Lehman Brothers. W poniedziałek koszt pożyczki na jedną noc w USA wyniósł na otwarciu ponad 7 proc., podczas gdy dzień wcześniej kształtował się na poziomie 3 proc. Obecnie kryzys na rynku finansowym polega głównie na utracie zaufania do siebie instytucji finansowych. Plan Paulsona miał na celu przywrócenie zaufania, przejmując tzw. toksyczne aktywa banków.

Trzeba sobie jednak wprost powiedzieć, że przejęcie tych aktywów rozwiązuje tylko część problemów, gdyż wciąż spadające ceny mieszkań w USA obniżają wycenę instrumentów, które jeszcze nie są zaliczane do toksycznych. Tak więc plan Paulsona jest przede wszystkim sposobem na przywrócenie zaufania na rynku licząc na to, że dno, od którego rynek finansowy się odbije, jest już blisko. Jeśli plan Paulsona zostanie przyjęty, to wcale nie oznacza, że kolejne spadki cen akcji nas nie czekają. Wszystko teraz zależy przede wszystkim od realnej gospodarki – od tego, na ile w najbliższych miesiącach jest szansa, że amerykańska gospodarka odzyska oddech. Jeśli tak się nie stanie, to kolejne instytucje finansowe będą ujawniać następne straty, i sytuacja na rynku finansowym będzie znów przypominała taką, jaką znamy z ostatnich kilku dni. Może być wtedy potrzebny kolejny plan.

W tym momencie oczekiwania rynku wobec planu Paulsona są tak ogromne, że trudno sobie wyobrazić świat bez tego planu. Jednak jego ewentualne przyjęcie nie powstrzyma procesów, które i tak już zachodzą w globalnej gospodarce.

W najbliższym czasie możemy spodziewać się kolejnych przetasowań na światowym rynku bankowym. Należy także liczyć się z tym, że świat będzie mniej skłonny do podejmowania ryzyka, co zmniejszy skalę globalnych inwestycji. No i oczywiście pieniądz będzie droższy, co oznacza wyższe koszty kredytów i większe zachęty dla depozytów. Z planem Paulsona czy też bez świat będzie i tak inny.