To kwota o 300 mln zł większa niż ta, jaką udało się pozyskać z rynku wszystkim tegorocznym debiutantom. Mało tego, ofercie towarzyszyły redukcje, a to już prawdziwy wyczyn w dzisiejszych czasach.

Potrzeby inwestycyjne spółki są jednak dużo większe niż owe 2 miliardy. Pozostaje mieć nadzieję, że uda się jej pozyskać finansowanie na swoje inwestycje, co pozwoli w przyszłości generować wyższe zyski z korzyścią dla akcjonariuszy. Ci ostatni, kupując dziś akcje, nawet z uwzględnieniem ponad 20-proc. dyskonta w stosunku do inwestorów branżowych, trochę przepłacili. Rynkowe wyceny europejskiej konkurencji z branży są zwyczajnie niższe. Cały sektor jest jednak bardzo perspektywiczny i, co istotne, nieobecny (poza czeskim CEZ) na warszawskiej giełdzie. To, jak również fakt, że spółka należy do tzw. sektora defensywnego, było magnesem, który przyciągnął graczy. Czy był to dobry krótkoterminowy biznes, okaże się już 17 listopada. W dłuższej perspektywie inwestycja powinna przynieść niezłe rezultaty.

I jeszcze jedna pocieszająca wiadomość. Przy tej ofercie resort skarbu nie uciekał się do koncepcji prywatyzacji, jaką zastosowano w przypadku ZA Tarnów. Oferta domknęła się dzięki rzeczywistemu popytowi inwestora branżowego Vattenfala, inwestorów finansowych i indywidualnych. Okazało się, że można sprzedać akcje, nie wykorzystując pieniędzy znajdujących się w kontrolowanych przez siebie spółkach.

[link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/05/cezary-adamczyk-enea-spolka-na-zle-czasy/]Skomentuj na naszym blogu[/link]