Eurooptymizm jest dla długodystansowców

- Raczej nie należy liczyć na to, że efekty wejścia do strefy euro będą odczuwalne natychmiast, bo prawdopodobnie uwidocznią się w pełni po wielu latach – ocenia Piotr Kalisz, starszy ekonomista banku Citi Handlowego

Publikacja: 04.12.2008 03:00

Eurooptymizm jest dla długodystansowców

Foto: Rzeczpospolita

Choć rozmawiając o korzyściach związanych z przyjęciem wspólnej waluty, można koncentrować się na wielu kwestiach, w tle dyskusji zawsze pozostaje jeden nadrzędny cel – osiągnięcie szybszego wzrostu gospodarczego, a przez to również zmniejszenie różnic ekonomicznych między Polską a strefą euro. Co prawda zmiana waluty nie gwarantuje żadnych korzyści, jednak daje możliwości, które mogą nie być dostępne dla krajów pozostających poza strefą euro.

Przyjmując euro, Polska wyeliminowałaby nie tylko koszty związane z wymianą walut, lecz również niepewność dotyczącą przyszłych wahań kursu złotego. Dzięki temu zagraniczni inwestorzy kupujący polskie obligacje lub akcje nie wymagaliby już dodatkowej premii za ryzyko, a w rezultacie długoterminowe stopy procentowe mogłyby wyraźnie spaść. Dla przykładu, rentowność obligacji włoskiego rządu (przed nasileniem się kryzysu kredytowego) kształtowała się zaledwie 20 – 40 punktów bazowych powyżej obligacji niemieckich, a więc jednych z najbezpieczniejszych papierów skarbowych. I to mimo że wiarygodność polityki gospodarczej Niemiec jest dla wielu inwestorów znacznie wyższa niż wiarygodność polityki włoskiej.

Niskie stopy procentowe oznaczają zmniejszenie kosztu pozyskania kapitału, dzięki czemu można się spodziewać wzrostu inwestycji oraz szybszego wzrostu gospodarczego. Dokładne oszacowanie korzyści związanych ze spadkiem premii za ryzyko nie jest łatwe i oczywiście zależy od stosowanego modelu. Na przykład pierwszy raport na temat korzyści i kosztów przystąpienia Polski do strefy euro przygotowany przez NBP w 2004 roku szacował, iż dzięki obniżeniu kosztu kapitału inwestycje mogą rosnąć szybciej o około 0,5 – 1,0 punktu procentowego, a po około 20 latach poziom inwestycji będzie wyższy o 14 – 28 proc. Z kolei inne szacunki dokonywane przy okazji nowego raportu NBP sugerują, że dzięki zmniejszeniu premii za ryzyko poziom inwestycji może wzrosnąć o około 9 proc.

[srodtytul]Mniejsze ryzyko, więcej handlu[/srodtytul]

Oprócz spadku stóp procentowych jedną z potencjalnych korzyści związanych z przyjęciem wspólnej waluty jest ożywienie wymiany handlowej. Eliminacja ryzyka kursowego oraz brak kosztów wymiany walut powodują bowiem, że powiązania handlowe między poszczególnymi krajami strefy euro mogą ulec wzmocnieniu. Trudno jednak jednoznacznie ocenić, czy efekt ten będzie rzeczywiście namacalny. Dokonywane jeszcze kilka lat temu szacunki wpływu unii walutowej na wymianę handlową były bardzo optymistyczne i zakładały wzrost handlu w długim okresie nawet o około 200 proc. Nowsze badania pokazują jednak, iż rzeczywiste korzyści są jednak znacznie mniejsze i oscylują raczej w pobliżu 10 – 30 proc. Można więc przypuszczać, że przyjęcie wspólnej waluty rzeczywiście będzie sprzyjać ożywieniu eksportu oraz importu, lecz zapewne w znacznie mniejszej skali niż samo wejście do Unii Europejskiej i związane z tym otwarcie europejskich granic dla polskich towarów.

Najważniejsze pytanie dotyczy jednak tego, jak euro wpłynie na wzrost całej polskiej gospodarki. Według pierwszego raportu NBP akcesja do unii walutowej może przyczynić się do zwiększenia tempa wzrostu PKB o około 0,2 – 0,4 punktu procentowego. Z jednej strony chciałoby się stwierdzić, że nie jest to zbyt wiele. W końcu bowiem różnica między wzrostem PKB na poziomie 5 proc. oraz 5,2 proc. jest co najwyżej umiarkowana. Gdyby jednak spojrzeć na wejście do strefy euro z punktu widzenia długookresowego, niewielkie różnice kumulują się do znacznych zmian w poziomie PKB. Dlatego raczej nie należy liczyć, że efekty wejścia do strefy euro będą odczuwalne natychmiast, bo najprawdopodobniej w pełni uwidocznią się dopiero po wielu latach. Po prostu eurooptymizm jest dla długodystansowców!

[srodtytul]Doganianie może potrwać ponad 30 lat[/srodtytul]

Przy ocenie korzyści związanych z przyjęciem wspólnej waluty należy zachować pewien umiar. Fakt, że polska gospodarka może skorzystać na euro, wcale nie oznacza, iż akcesja do unii walutowej rozwiązuje wszystkie polskie problemy. Nawet zakładając przyspieszenie wzrostu gospodarczego po przyjęciu euro, trudno się spodziewać, że Polska będzie w stanie szybko dogonić bogatsze kraje Europy Zachodniej. Według danych Europejskiego Urzędu Statystycznego PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca w Polsce stanowił w 2007 roku mniej niż połowę PKB strefy euro, i to nawet po uwzględnieniu różnic w sile nabywczej, które działają na korzyść naszej gospodarki. W całej Unii Europejskiej gorszymi wynikami mogą się pochwalić wyłącznie Bułgaria oraz Rumunia, co ewidentnie pokazuje, że Polska nie tylko nie może pretendować do grona liderów, lecz nawet trudno uznać ją za przeciętną gospodarkę.

[wyimek]Oprócz wyznaczania ambitnej daty akcesji do strefy euro warto przynajmniej zacząć przygotowywać polską gospodarkę na nowe szanse i wyzwania[/wyimek]

O skali wyzwań stojących przed Polską świadczy choćby następujący przykład. W ciągu ostatnich dziewięciu lat Polska rozwijała się przeciętnie w tempie 4,1 proc. r./r., podczas gdy kraje strefy euro rosły przeciętnie w tempie 2,2 proc. Gdyby przyjąć, że różnice w tempie wzrostu utrzymają się na podobnym poziomie również w przyszłości (a kurs złotego nie ulegnie zmianie), zrównanie PKB per capita w Polsce z poziomem unijnym zajęłoby niemal 40 lat. Jeżeli nawet przyjęcie wspólnej waluty pozwoli na podniesienie dynamiki PKB o 0,4 punktu procentowego (górna granica przedziału obliczonego przez autorów raportu NBP), to okres doganiania strefy euro skróci się do około 32 lat. Choć różnica jest znaczna, trudno tu mówić o szybkim eliminowaniu istniejącej luki w poziomie PKB na jednego mieszkańca.

[srodtytul]Do euro trzeba się przygotować[/srodtytul]

Niestety, znaczne rozbieżności w stopniu rozwoju gospodarczego oraz w strukturze gospodarek mogą być również źródłem poważnych problemów. Im bowiem większe różnice między Polską i strefą euro, tym większe ryzyko, że polityka monetarna Europejskiego Banku Centralnego nie będzie dopasowana do specyfiki oraz potrzeb polskiej gospodarki. Warto pamiętać, iż po przyjęciu wspólnej waluty o polityce pieniężnej w Polsce nie będzie już decydować Rada Polityki Pieniężnej, lecz Europejski Bank Centralny. Tym samym poziom krótkoterminowych stóp procentowych będzie dostosowywany do sytuacji panującej w całej strefie euro, a wydarzenia w kraju będą miały relatywnie niewielkie znaczenie, tym bardziej że produkt krajowy brutto Polski stanowi zaledwie 3,5 proc. PKB strefy euro. Co więcej, ponieważ poziom stóp procentowych adekwatny do sytuacji w Niemczech jest prawdopodobnie wyraźnie niższy niż poziom stóp dla słabiej rozwiniętych krajów, działania EBC mogą prowadzić do nadmiernego przegrzania słabiej rozwiniętych gospodarek. W szczególności, ze względu na zbyt niski poziom stóp procentowych, po wejściu do strefy euro Polska może być narażona na ryzyko nadmiernego wzrostu akcji kredytowej oraz cen aktywów (np. nieruchomości), co może się zakończyć bolesnym twardym lądowaniem.

Potencjalne zagrożenia są również związane z możliwością wystąpienia tak zwanego szoku asymetrycznego, a więc takiego wydarzenia, które na przykład negatywnie wpłynie na sytuację w kraju, lecz nie przełoży się na sytuację w pozostałych gospodarkach strefy euro. Ponieważ w takim przypadku Polska nie mogłaby liczyć na reakcję ze strony EBC, powinna zapewnić sobie możliwość wykorzystania innych mechanizmów dostosowawczych.

Istnieją dwa potencjalne rozwiązania tego problemu. Po pierwsze – rząd powinien mieć możliwość zacieśnienia lub rozluźnienia polityki fiskalnej, aby przeciwdziałać zbyt luźnej lub zbyt restrykcyjnej polityce monetarnej. W praktyce oznacza to między innymi konieczność zmniejszenia wydatków sztywnych, które ograniczają pole działania władz fiskalnych. Po drugie

– przed wejściem do strefy euro wskazane byłoby podjęcie działań, które usprawniają działanie rynku pracy poprzez uelastycznienie mechanizmu kształtowania się płac oraz innych warunków zatrudnienia. Dotychczasowe działania w kierunku ograniczenia możliwości wcześniejszego przechodzenia na emeryturę mogą pomóc w zwiększeniu potencjału polskiej gospodarki, gdyż zmniejszą zachęty do szybkiego opuszczania rynku pracy. Jednak po to, aby rynek pracy skutecznie dostosowywał się do zmieniającej się sytuacji makroekonomicznej, potrzeba również rozwiązań, które pomogą aktywizować osoby pozostające poza rynkiem pracy.

Dotychczas postępy Polski w powyższych dziedzinach, a szczególnie w zakresie reformy fiskalnej, okazywały się rozczarowujące. A szkoda, bo przyjęcie euro bez wcześniejszych zmian w tym zakresie może łatwo przerodzić się z recepty na sukces w gospodarczy marazm. Dlatego oprócz wyznaczania ambitnej daty akcesji do strefy euro warto przynajmniej zacząć przygotowywać gospodarkę na nowe szanse i wyzwania.

Choć rozmawiając o korzyściach związanych z przyjęciem wspólnej waluty, można koncentrować się na wielu kwestiach, w tle dyskusji zawsze pozostaje jeden nadrzędny cel – osiągnięcie szybszego wzrostu gospodarczego, a przez to również zmniejszenie różnic ekonomicznych między Polską a strefą euro. Co prawda zmiana waluty nie gwarantuje żadnych korzyści, jednak daje możliwości, które mogą nie być dostępne dla krajów pozostających poza strefą euro.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację