Tyle, że w tamtych jest zazwyczaj happy end, nawet po 4567. odcinku, a tu nawet na end się nie zanosi. Oczywiście, najprościej byłoby zamknąć kopalnię, której miesięczne straty przekraczają już 10 mln zł. Ale dobrze wiemy, jaka będzie reakcja górników.
Patrząc z drugiej strony - miliard złotych inwestycji, by dostać się do złoża, prawdopodobnie drugiego co do wielkości w Polsce. Dużo, a czy się zwróci? I to pytanie powinny zadać sobie wszystkie strony tej dyskusji. Bo jeśli okaże się, że kosztowne dojście do złoża spowoduje, że wydobycie tony węgla będzie kosztowało 300 zł, to kto go kupi? Dla porównania tona węgla z lubelskiej Bogdanki to 140 zł. Tona węgla (cena średnia) ze Śląska ok. 220 zł. Tona węgla z Silesii – bezcenna.
Chylę czoła przed załogą, która jak lew broni swojego zakładu i naprawę podziwiam ich za to, że chcą nawet przejąć kopalnię. Ale co dalej? Czy przypadkiem taka strategia nie doprowadzi do jej szybkiego zamknięcia? Co z maszynami? Na taki zakład na pewno znajdzie się inwestor, który zamiast zapłacić 100-200 mln zł (w 2007 r. Silesię wyceniono na 111,5 mln zł) przejmie zakład za pół darmo.
Decyzja w sprawie Silesii, ale już konkretna (a nie próba szukania następnego kupca na siłę), powinna zapaść jak najszybciej. Nawet, jeśli miałaby dotyczyć zamknięcia zakładu. Załoga bowiem ma gwarancję pracy w innych kopalniach, zaś samo złoże nie ucieknie, a może kiedyś ktoś opracuje tańszą metodę dojścia do niego. Pamiętajmy bowiem, że oprócz Silesii Kompania ma na głowie jeszcze m.in. Halembę, która przynosi 3-4 razy więcej strat niż Silesia.