Reklama

Wielka prywatyzacja czy wielka improwizacja

Platforma Obywatelska ma kolejny problem. Sprawa tym razem dotyczy prywatyzacji, która – ze względu na palące problemy budżetu – musi po latach zapomnienia ruszyć na nowo.

Aktualizacja: 03.08.2009 00:33 Publikacja: 02.08.2009 23:21

Rząd nie za bardzo wie jednak, czy powinien sprzedawać firmy, nie bojąc się konsekwencji (a więc iść drogą wyznaczoną jeszcze przez dawną partię Donalda Tuska Kongres Liberalno-Demokratyczny, a potem przez AWS), czy może przyjąć strategię zachowawczą i prywatyzować selektywnie (tak jak rząd Marka Belki).

Do tego dochodzą polityczne zagrożenia związane z prywatyzacją. Najlepiej ilustruje je przypadek KGHM Polska Miedź. Na deklarację ministra skarbu o wystawieniu na sprzedaż pakietu akcji tej firmy od razu pojawiła się ostra reprymenda ze strony polityka o znacznie silniejszej pozycji w rządzie – wicepremiera Grzegorza Schetyny.

Problem nie polega na ideologicznej niechęci PO do prywatyzacji. Nasi politycy po prostu traktują państwowe firmy jak swoje prywatne folwarki, na których – choćby od wyborów do wyborów – można osadzić własnych ludzi. Trudno się więc dziwić, że nie chcą, aby taki folwark się skurczył. A w dodatku boją się wszechpotężnych związków zawodowych.

Z tych powodów Platforma – choć w teorii wie, że liberalizm gospodarczy jest lepszy od socjalizmu – w praktyce czasem skłania się ku socjalizmowi.

Jakby tego ideowego zamieszania było mało, to obok Tuska zasiada jeszcze wyznawca kapitalizmu ludowego, czyli szef PSL Waldemar Pawlak. Ostatnio zapowiedział, że warunkiem wyrażenia przez niego zgody na tak szeroką prywatyzację, jakiej chce PO (37 mld zł do końca 2010r.), jest sprzedaż części spółek nie globalnym korporacjom, ale ich polskim pracownikom i kadrze zarządzającej. By to się powiodło, konieczne są jednak idące w miliardy poręczenia Skarbu Państwa na kredyty, które mieliby zaciągnąć ci pracownicy w komercyjnych bankach.

Reklama
Reklama

Czy to pomysł księżycowy? I tak, i nie. Ale w wielkiej skali raczej niemożliwy do realizacji – chociażby ze względu na małe zainteresowanie wsparciem tej idei przez banki.

Prywatyzacja może oczyścić życie gospodarcze Polski z licznych patologii. Ale musi być dokonywana przez profesjonalistów. Bo wymaga wiedzy o niuansach transakcji na rynkach kapitałowych, o stylu negocjacji z bankami inwestycyjnymi, by na koniec nie zostać po prostu oszukanym. Niestety, na razie wielki plan prywatyzacji rządu Donalda Tuska przypomina raczej wielką improwizację.

[ramka]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/kurasz/2009/08/02/wielka-prywatyzacja-czy-wielka-improwizacja/]na blogu[/link][/ramka]

Rząd nie za bardzo wie jednak, czy powinien sprzedawać firmy, nie bojąc się konsekwencji (a więc iść drogą wyznaczoną jeszcze przez dawną partię Donalda Tuska Kongres Liberalno-Demokratyczny, a potem przez AWS), czy może przyjąć strategię zachowawczą i prywatyzować selektywnie (tak jak rząd Marka Belki).

Do tego dochodzą polityczne zagrożenia związane z prywatyzacją. Najlepiej ilustruje je przypadek KGHM Polska Miedź. Na deklarację ministra skarbu o wystawieniu na sprzedaż pakietu akcji tej firmy od razu pojawiła się ostra reprymenda ze strony polityka o znacznie silniejszej pozycji w rządzie – wicepremiera Grzegorza Schetyny.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Donald Trump: Narcyz, Herostrates 21. wieku
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Polska Rzeczpospolita Piratów
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Polska Rzeczpospolita Piratów Drogowych
Opinie Ekonomiczne
Polscy przedsiębiorcy apelują o państwową pomoc dla Barlinka po rosyjskim ataku
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Strategia szaleńca?
Reklama
Reklama