Ale gdy burza mija, a strach zostaje przytłumiony przez codzienne życie, ludzie chcą odzyskać odebraną wolność.
Od czasu uchwalenia Patriot Act, który zezwala m.in. na inwigilację treści przesyłanych drogą elektroniczną, Amerykanie żyją na co dzień z tym, czego nienawidzą. Wszystko w imię obrony przed terroryzmem.
Na nieco skromniejszy pomysł wpadły polskie służby policyjne i zajmujące się bezpieczeństwem. Chcą, aby udostępniano im informacje o działaniach internautów, loginach, adresach e-mail czy wpisach w blogach lub w komunikatorach. I to w każdej chwili, a także bez wiedzy portali oraz witryn internetowych, które miałyby takie dane zbierać.
W Polsce strach przed terroryzmem nie jest, jak widać, konieczny, by uzasadnić konieczność kontroli działań obywateli. Wystarczy sama chęć zdobycia wiedzy o tym, co robią i o czym myślą. Stąd jednak już tylko krok do oceny poprawności tych poglądów.
Trudno się policji, CBA czy ABW dziwić. W końcu łatwiej inwigilować w Internecie, niż wysyłać za wszystkimi podejrzanymi tajnych agentów. Problem w tym, że nigdy do końca nie wiadomo, czy inwigilacja nie byłaby dla obywateli większym zagrożeniem niż to, przed czym miałaby ich chronić.