[b][link=http://blog.rp.pl/salik/2009/08/31/arbiter-zlych-wyborow/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Część dużych sieci handlowych działających w Polsce stosuje taktykę mobbingu cenowego. Wymusza na producentach żywności jak najniższe ceny zakupu ich produktów, karząc niejednokrotnie płacić za obecność danych towarów na półkach. W efekcie ceny w dużych sklepach są niskie, ale koszt ich zbijania ponoszą producenci. Bunt oznacza nieobecność w sklepach, a na to firmy nie mogą sobie pozwolić w walce o przetrwanie.Dla klientów nie ma to znaczenia, bo dla nich liczy się przede wszystkim cena, a nie to, czyim kosztem odbywa się jej cięcie.
Trudno nie być po stronie pokrzywdzonych. Ale pomysł kontrolowania przez państwo sposobu ustalania cen przez sklepy jest fatalny. To po prostu broń obosieczna. Jedną z cech kapitalizmu jest zasada maksymalizacji zysku. Chcą ją realizować wszystkie podmioty gospodarcze. Jeśli państwo utrudni to jednym, ułatwi innym. Producenci twierdzą, że dostają za mało, by mieć zysk, co oznacza, że chcą większych marż. Gdy ograniczy się je sklepom, podniosą je producenci. Ingerując w ceny, państwo tak naprawdę zadecyduje, komu i jaki należy się zysk. A funkcjonowanie państwowych spółek od lat pokazuje, że w tej sprawie państwo nie jest najlepszym arbitrem.