[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/kurasz/2009/09/28/dojrzelismy-do-prawdziwej-debaty-o-wydatkach-panstwa/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]W efekcie, gdy pojawia się spowolnienie gospodarcze, mamy do dyspozycji albo podwyższanie podatków, albo podwyższanie deficytu budżetowego. Innej realnej alternatywy po prostu nie ma. To drugie rozwiązanie wybrał minister finansów, decydując się na rekordowy wysoki deficyt rzędu 52,2 mld zł w przyszłym roku. Na walkę sejmową z ustawami zakładającymi sztywne wydatki budżetowe żadna z opcji politycznych nie chce się porwać. Ale czy zmiany rzeczywiście są niemożliwe?
To kwestia sposobu dotarcia do wyborców, ustalenia długoterminowych celów, które dla Polaków coraz bardziej są istotne. Łatwo powiedzieć, ale poparcie dla fiskalnego populizmu musi zmaleć. Inaczej zawsze będziemy się rozwijać poniżej swoich możliwości.
Opozycja przygotowuje się do krytyki budżetu na 2010 rok. Lewicę najbardziej interesują oszczędności rządu w wydatkach socjalnych. Lewica chciałaby także niższego deficytu. A tego się rzetelnie połączyć niestety nie da. Już teraz podatki w Polsce są jednymi z najwyższych w świecie. Według Banku Światowego pod względem obciążeń podatkowych. zajmujemy już 153. miejsce na 183 badanych państw. Czy chcemy, by było jeszcze gorzej? Bez konsensusu politycznego dotyczącego zmian systemowych w wydatkach państwa to prawie pewne.