Żeglarz z banku

Włodzimierz Kiciński od 9 lat kieruje Bankiem Nordea, który w tym czasie skoczył z 32. na 17. miejsce w rankingu banków

Publikacja: 07.10.2009 03:30

Włodzimierz Kiciński pasjonuje się historią XX wieku

Włodzimierz Kiciński pasjonuje się historią XX wieku

Foto: PARKIET, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

Odkąd Włodzimierz Kiciński jest szefem Nordea Banku, ma dwa domy: jeden w Warszawie, drugi w Gdyni. W Warszawie mieszka rodzina, tu znajduje się też kilka istotnych departamentów banku, ale to w Gdyni mieści się centrala Nordei.

Dziewięć lat temu Nordea była rozpoznawana głównie na pomorzu. Skandynawowie przejęli gdyński Bank Komunalny, który połączył się z niewielkim BWP-Unibankiem. Nordea przestała być lokalnym bankiem, kiedy Szwedzi kupili pod koniec 2002 r. LG Petro Bank. Połączenie obu instytucji nadzorował Włodzimierz Kiciński. Pod jego kierownictwem bank zaczął agresywnie rozwijać bankowość detaliczną, inwestować w ogólnopolską sieć placówek. Nordea, jako pierwszy bank w Europie, przygotowała konta internetowe dla niewidzących.

Włodzimierz Kiciński przeszedł w 2002 r. do Nordei z BGŻ, gdzie od 1999 r. był wiceprezesem odpowiedzialnym za bankowość korporacyjną i detaliczną. Wcześniej przez trzy lata był wiceprezesem Hypo-Bank Polska, a w latach 1994 – 1995 doradzał monachijskiemu Bayerische Hypotheken-und Wechsel-Bank. W 1991 r. został dyrektorem departamentu operacji zagranicznych w NBP. – To była na pewno najciekawsza praca w moim życiu. Przygotowywałem pierwszą dużą dewaluację złotego. Byłem tzw. kursmenem – podkreśla Kiciński. – Wypracowany wówczas, dostosowany do wielkości i inflacji sposób zmiany dziennej wartości złotego, działał aż siedem lat – do decyzji o upłynnieniu kursu i podporządkowaniu go rynkowym wahaniom popytu i podaży.

Bliscy współpracownicy mówią, że jest „fajnym facetem”, który stawia na pracę zespołową i na współpracę. Umie docenić ludzi i umie stanowczo bronić swojego zdania. Czasami aż za bardzo. Koledzy bankowcy zazdroszczą mu, że właścicielami banku są Skandynawowie, którzy nie są uznawani za drapieżnych i niezwykle wymagających inwestorów. – Nordea nie musi zwiększać obrotów tylko dlatego, że centrala tego sobie zażyczyła, a nie raczyła spojrzeć, jakie jest ryzyko takiego wzrostu – mówi szef jednego z banków.

Największą pasją prezesa Nordea Banku jest historia.

– Lektury to najprzyjemniejszy sposób spędzania czasu i moje prawdziwe hobby – mówi Kiciński. – Lubię poznawać historie Polaków, którzy doprowadzili do odzyskania niepodległości przez Polskę po 123 latach niewoli. Czyta także poezję romantyczną. Kupuje również książki wydane na początku ubiegłego wieku, a niekiedy kilkusetletnie rzeźby.

Jego marzenie to ostry rejs morski. Jeśli ma czas, to żegluje, bo praca w Gdyni mu to umożliwia.

Odkąd Włodzimierz Kiciński jest szefem Nordea Banku, ma dwa domy: jeden w Warszawie, drugi w Gdyni. W Warszawie mieszka rodzina, tu znajduje się też kilka istotnych departamentów banku, ale to w Gdyni mieści się centrala Nordei.

Dziewięć lat temu Nordea była rozpoznawana głównie na pomorzu. Skandynawowie przejęli gdyński Bank Komunalny, który połączył się z niewielkim BWP-Unibankiem. Nordea przestała być lokalnym bankiem, kiedy Szwedzi kupili pod koniec 2002 r. LG Petro Bank. Połączenie obu instytucji nadzorował Włodzimierz Kiciński. Pod jego kierownictwem bank zaczął agresywnie rozwijać bankowość detaliczną, inwestować w ogólnopolską sieć placówek. Nordea, jako pierwszy bank w Europie, przygotowała konta internetowe dla niewidzących.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację