PZU wciąż ma potencjał cięcia kosztów i bardziej dynamicznie może zarządzać aktywami. Te wewnętrzne działania w firmie, które mogą zwiększać jej zyski, na jakiś czas wystarczą, by dostarczać inwestorom wciąż ciekawej tzw. historii inwestycyjnej. Jak jednak pozycja rynkowa PZU będzie wyglądać za np. pięć lat?

Biznes ubezpieczeniowy w Polsce w porównaniu z krajami Europy Zachodniej wciąż jest gorzej rozwinięty. Składka zbierana przez firmy ubezpieczeniowe do produktu krajowego brutto nie przekracza 4 proc., podczas gdy w Unii jest to nieco ponad 7 proc. Nasze zainteresowanie ubezpieczeniami może więc rosnąć, choć PZU, chcąc sprzedawać więcej produktów i co ważniejsze drożej, spotka się oczywiście z silną konkurencją. Łatwo nie będzie. Co jeszcze można zrobić, by zauroczyć inwestorów w dłuższym terminie? Na pewno przejmować inne firmy, co spowoduje wzrost przychodów i zysków, i – ostatecznie– wyższe dywidendy. Polski rynek ubezpieczeniowy jest wciąż bardziej rozdrobniony niż sektor bankowy. I to tu dla PZU mogą się pojawić okazje do kupna, zwłaszcza że kryzys może zmusić zachodnich graczy do sprzedaży polskich spółek. Jeśli zaś chodzi o zakupy za granicą, w zasadzie na sprzedaż wystawione są dziś wyłącznie tureckie i ukraińskie spółki. Nie są to tłuste kąski. Na innych rynkach jest deficyt sprzedających.

By efektywność wzrosła, konieczne jest przede wszystkim ostateczne odpolitycznienie PZU.