Pełniący obowiązki prezydenta marszałek Sejmu Bronisław Komorowski ogłosił wczoraj, że to Marek Belka, obecnie dyrektor Departamentu Europejskiego w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, jest jego kandydatem na szefa banku centralnego. – Zależy mi na jak najszybszej stabilizacji Narodowego Banku Polskiego – mówił Komorowski.
Od 10 kwietnia, kiedy w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem zginął prezes NBP Sławomir Skrzypek, obowiązki szefa banku centralnego pełni pierwszy zastępca prezesa Piotr Wiesiołek. I choć uczestniczy on w posiedzeniach Rady Polityki Pieniężnej jako jej przewodniczący, to cały czas część prawników ma wątpliwości, czy jest to zgodne z prawem.
Bezpośrednio po ogłoszeniu nazwiska kandydata wicepremier Waldemar Pawlak (PSL) ogłosił, że jego partia nie poprze Belki. Nawet jeśli ludowcy nie poprą Belki, to może on liczyć na głosy lewicy. W końcu był szefem i dwukrotnie wiceszefem lewicowych rządów. Poza tym PO cały czas liczy na zmianę nastawienia PSL. Jednak już nawet 256 głosów PO i lewicy wystarczy do wyboru Belki (minimum to 231 głosów). Posłowie będą mieli okazję sprawdzić kompetencje kandydata na posiedzeniu Komisji Finansów 9 czerwca. Potem jej przewodniczący przedstawi opinię o kandydacie w Sejmie i odbędzie się głosowanie.
Z kandydatury Belki ucieszył się minister finansów Jacek Rostowski, który wcześniej miał spore problemy, by dogadać się z kierownictwem NBP. Mimo że popierał kandydaturę Jerzego Pruskiego na szefa NBP, teraz stwierdził, iż to Belka jest kandydatem, który zapewni decyzyjność w banku i spójne współdziałanie między NBP i resortem finansów. – Ta nominacja jest gestem pojednania i zapowiedzią nowej polityki – uznał Rostowski.
Przypomniał, że Belka pracował nad udostępnieniem elastycznej linii kredytowej MFW dla Polski. Wygasła ona 5 maja, a przeciw jej przedłużeniu był bank centralny.