[b]"Rz":[/b] JP Morgan podwyższa prognozę dla Polski w sytuacji, kiedy ekonomiści prognozują wyraźne spowolnienie europejskiej gospodarki po wakacjach. Czy w tej sytuacji jest pana zdaniem jakaś logika?
[b]Radosław Bodys:[/b] Globalnie mamy „mieszaną” sytuację. Dane z USA są słabsze od oczekiwanych, Europa z kolei jest zaskakująco mocna. Warto się zastanowić, czy jest to przesunięcie o kwartał w rozwoju sytuacji w Europie względem USA, czy też Europa szybciej wychodzi ze spowolnienia. W tej sytuacji nasz region silnie związany ze strefą euro wydaje się silniejszy od pozostałych rynków wschodzących, stąd i korekta prognozy dla Polski. Ale sytuację w gospodarce światowej oceniłbym jako „nadzwyczajną niepewność”.
[b]Dla Europy jednak prognozowane jest ochłodzenie. Jak więc wytłumaczy pan wzrost indeksów giełdowych?[/b]
Trzeba zwrócić uwagę na to, co rynki wyceniały wcześniej. Warto pamiętać, że przed stress testami banków rynki były nastawione bardzo negatywnie. Wyniki tych testów w połączeniu z mocnymi danymi spowodowały „przeszacowanie” pesymizmu. Natomiast o spowolnieniu w Europie i w USA w drugiej połowie roku wiadomo było znacznie wcześniej. Ten spadek koniunktury był już więc wliczony w ceny. Jeśli spojrzymy na wskaźniki cenowe np. w Rosji, wyraźnie widać, że te akcje nadal są tanie. A jeśli dochodzi do jakichś korekt wyników w Europie, to widać, że są one płytsze, niż wcześniej sądzono. Efektem jest pozytywny odbiór takich informacji. Przy tym wyraźnie wzrósł na świecie apetyt na ryzyko, bo inwestorzy weszli w trzeci kwartał z dość dużą ilością wolnych środków. To widać np. po ostatniej udanej emisji obligacji białoruskich.
[b]Skąd w takim razie taki pesymizm, że jak skończą się wakacje, to wszystko „tąpnie”? [/b]